niedziela, 28 października 2018

Eldorado rozkoszy.

8. Słodka dupeczka.

Czułem niesamowite pulsowanie w skroniach. Miałem wrażenie, że za chwilę ciśnienie krwi rozsadzi mi czaszkę. Najcudowniejsze w tym wszystkim było jednak to, że, mimo wszystko, tak naprawdę, nie byłem pewien, w którym momencie nastąpi ten cudowny finał. Jej zachowanie było nieprzewidywalne, a moje reakcje zmienne. Co równie dobrze mogło wydłużyć jak i skrócić czas bzykania bez ryzyka. Właściwie, każdy kolejny ruch mógł zdecydować o tym, czy potrwa to kolejną minutę dłużej.
Moje ruchy były krótkie, bo znów zrobiło się w niej tak ciasno, że nie byłem w stanie przebić się głębiej.
-Oh, o-oooh… - pojękiwała słodko.
Mocniej chwyciłem ją za biodra, nieco uniosłem do góry i szepnąłem:
-Spokojnie, rozluźnij się.
Chyba poskutkowało. Westchnęła głęboko, a jej cipka rozluźniła się trochę. Wjechałem powoli do końca jeden raz, później drugi i trzeci… drżała na całym ciele. To było cudowne uczucie tak patrzeć na podniecenie tej pięknej dziewczyny.
-Aaaaahhh, aaaaaahhh!!! - słyszałem cudowne, rozkoszne dźwięki.
Później… wiecie co? Wiecie co się stało? Później zrobiłem to, na co, tak naprawdę, od samego początku miałem wielką ochotę i chyba od początku gdzieś skrycie to planowałem. Wyszedłem z niej, wepchnąłem dwa palce w jej dupę, a później kolejne dwa. Jęknąłem coś w stylu:
-Poczekaj, poczekaj…  Nie ruszaj się. O tak, tak dobrze!
Rozciągnąłem jej kakaowy otworek tak bardzo, jak tylko się dało, starając się zrobić jak najwięcej miejsca. Nie wiem, czy miała tego świadomość, ale nie utrudniała mi zadania. Powiem więcej, chyba nawet pomagała w przygotowaniu swojej słodkiej dupeczki do porządnego czyszczenia moim twardym, grubym wyciorem.
Po chwili, odsunąłem jej malutką dłoń, która gdzieś mi się tam przypadkiem zapodziała i przygotowałem swojego twardego zaganiacza. Czubkiem wycelowałem w sam środek, który, przez długą chwilę jeszcze, się nie zamykał. Przyłożyłem popchnąłem i wjechałem jak w ciasny lepki tunel.
O dziwo, nie napotkałem większego oporu. Jej słodka dupeczka okazała się dostatecznie szeroka, bym mógł wjechać do środka, a jednocześnie na tyle wąska, by przyprawić mnie o niebiańskie zawroty głowy. Zresztą, w tamtej chwili, nie miałem pojęcia, jaka powinna być. Robiłem to po raz pierwszy.
Wrażenie było tak niesamowite, że, najnormalniej w świecie, na kilkanaście sekund, odpłynąłem. Jednocześnie, specyfika nowego doświadczenia sprawiła, że, w jakiś cudowny, sposób nie trysnąłem. To był taki orgazm bez wytrysku. Po wszystkim zastanawiałem się, jak do tego doszło?
-Uuuuuuoooooo… - wydobyło się z mojego gardła.
-Uh, ah, eh… - postękiwała z głębokim przejęciem.
Ciemność przed oczami i uczucie szybowania sprawiało, że wydawało mi się, iż jestem pod wpływem silnych narkotyków. Słodka dupeczka przywitała mnie głośnym mlaśnięciem. Wydawało mi się, że za chwilę wypełnię ją moim budyniem i będzie po wszystkim. Nic takiego się jednak nie stało.
Zacząłem się poruszać: najpierw z wolna, ostrożnie, później coraz szybciej i szybciej, aż w końcu galopowałem jak szalony, masakrując jej tylne wejście niczym naleśnik. Napinanała swoje pośladki i wyginała kręgosłup w taki sposób, aby praca w tym miejscu była jak najbardziej komfortowa.
Niestety, już po kilkunastu ruchach nie daliśmy rady. Nie mogliśmy dłużej znieść intensywnego, wszechogarniającego uczucia rozkoszy, które towarzyszyło tej czynności. Wyszedłem z niej, a ona z radosnym, rozbrajającym uśmiechem na twarzy, przewróciła się na prawy bok i spojrzała na mnie. To było szaleństwo, które przerosło nasze możliwości i doświadczenie. Patrzyłem na nią, patrzyłem na jej pulsującą, wilgotną szparkę i płonąłem z pożądania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...