piątek, 26 kwietnia 2019

Przygód kilka ochroniarza Mirka.

109. Co oni tam robią?

Oczywiście, że wiedziałem, lecz jakoś nie miałem ochoty mu o tym opowiadać. Mruknąłem coś niezrozumiale i uśmiechnąłem się, starając się przykryć moje zmieszanie. Pomyślałem sobie, że zaraz po prosi mnie o moje CV i list motywacyjny. Później przeszło mi przez myśl, że jest to przypadkowe z jego strony, że tak mu się po prostu powiedziało.
No nie. On dokładnie wiedział, co robi i chciał mnie zbić z tropu już na samym początku. Przyznam się szczerze, że mu się to udało. No, przynajmniej częściowo.
Ja byłem już trochę mniej pewny siebie jak na samym początku, tymczasem on dalej prowadził rozmowę, a właściwie monolog.
-Jest pan za panią Halinę. Kojarzy pan ją pan pewnie. Taka starsza pani…  
-No… widziałem ją…
-Wie pan, dlaczego ona już nie pracuje?
Pokręciłem głową.
-Bo paliła papierosy przed wejściem do budynku.
I tak dalej i tak dalej…  
W tym miejscu pan Krzysztof zaczął wymieniać jej uchybienia i mankamenty, które popełniła jego zdaniem. Słuchanie tego nie było przyjemne, szczególnie, że ja przyszedłem na jej miejsce, a jej niedociągnięcia  (przynajmniej moim zdaniem) nie kwalifikowały się do wyrzucenia z pracy. Co to miało być? Co to miało znaczyć? Próba zastraszenia? No chyba tak.
Później jeszcze wymienił kolejną osobę, która odchodziła właśnie w tym czasie z obiektu. Na koniec dodał:
-Wie pan, chcemy wymienić załogę na młodszą i taką, która będzie chciała z nami współpracować.
W podtekście, że chcemy ludzi, którzy będą robić dokładnie to, czego od nich oczekujemy i nie będą unosić głosu. No chyba o to mu chodziło.
Usłyszałem jeszcze od niego słowa, które z jednej strony mnie wystraszyły, a z drugiej dały impuls do rozbudzenia ambicji i pracy nad sobą. Pan Krzysztof powiedział:
-Tak, proszę pana, uważam, że łatwiej jest wymienić człowieka w miejscu pracy niż zmieniać jego charakter i nastawienie.
Chodziło o to, że łatwiej jest zastąpić pracownika innym, niż próbować zmieniać tego, który już jest. Odebrałem to w ten sposób. Mój wewnętrzny tłumacz z jego języka na mój przyłożył mi to w sposób dosadny. “Koleś, albo będziesz robił to co ci umówimy i będziesz posłuszny, albo wylecisz tak jak pozostali. Rozumiemy się?”
Zresztą, na odpowiedni przykład nie musiałem już długo czekać. Pracował tam jeszcze taki starszy pan, który był tam chyba najdłużej. Najdłużej, to powiedziane jest na wyrost, bo to osiedle miało zaledwie kilka miesięcy. Pracował tam pewnie od samego początku.
Któregoś razu pan Krzysztof spostrzegł na monitoringu ekipę remontową w garażu. Byli to ludzie od dewelopera, którzy usuwali usterki. Normalne. Nie powinno być w tym nic dziwnego dla nikogo, że zaraz po skończeniu budowy i wprowadzaniu się pierwszych lokatorów, ekipa budowlana kręci się jeszcze dość długo i robi poprawki. Niemniej, w tym przypadku nie o to chodziło.
Krzysiek  zadał panu ochroniarzowi jedno pytanie:
-Co to są za ludzie i co oni tam robią?
Ochroniarz nie umiał odpowiedzieć. Nie umiał nie dlatego, że w tym czasie nie było go w pracy, czy spał… no nie wiem. Nie wiedział dlatego, że ekipa weszła bez jego zgody i wiedzy przy użyciu własnych chipów, które jeszcze miała z czasów powstawania budynku. Pan Krzysiek nie wnikał w takie drobne szczegóły. Jego interesowało tylko o to, że pracownik ochrony siedzi przed monitorami, widzi ludzi, którzy kręcą się w odblaskowych kombinezonach po całym garażu kują podłogę, a on nie ma pojęcia, kto to jest.

Wife fuckng my friend in his car. Caught them and let me record

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...