piątek, 22 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


78. Zaczęliśmy się całować.

Patrzyłem w jej oczy prosto i odważnie, wręcz bezczelnie, a później zbliżyłem swoją głowę, uchyliłem usta, wysunąłem język i zaczęliśmy się całować. Było gorąco i wilgotno. Z przechyloną delikatnie twarzą, penetrowałem jej usta swoim językiem, a kiedy skończyliśmy, znów spojrzałem na nią, delikatnie chwyciłem za ramiona i skierowałem w stronę łóżka.


Czując pulsowanie w moim ogierze i niesamowite wirowanie w głowie, przeżywałem do końca swój upojny, gorący orgazm. Moje słodka kochanka połykała dokładnie wszystko, co ze mnie wypłynęło. No i stało się. 
Teraz byłem w stanie zrobić z nią wszystko, co tylko zechce. Wszystko, a nawet więcej niż będzie sobie to w stanie wyobrazić, zapragnąć, czy pożądać. Chciałem traktować ją jak księżniczkę, jak największy dar od niebios. Byłem jej całkowicie oddany. 
Drżąc i kołysząc się na nogach, delikatnie chwyciłem ją za ramiona i uniosłem do góry. Ona także dygotała. Jej drobne ciało było pokryte gęsią skórką i trzęsło się. Stanęła przede mną, uśmiechając się niepewnie, a ja ująłem jej głowę z dwóch stron i popatrzyłem głęboko w oczy. 
W tym momencie sam kierowałem już ruchami mojego młodszego ja. Nie chciałem uronić ani jednego doświadczenia, ani jednej sekundy z tego wszystkiego, co się działo. Byłem zachłanny, chciałem wszystko mieć dla siebie i tylko dla siebie. Pragnąłem wszystko robić po swojemu, tak, by nikt mi nie przeszkadzał. 
Patrzyłem w jej oczy prosto i odważnie, wręcz bezczelnie, a później zbliżyłem swoją głowę, uchyliłem usta, wysunąłem język i zaczęliśmy się całować. Było gorąco i wilgotno. Z przechyloną delikatnie twarzą, penetrowałem jej usta swoim językiem, a kiedy skończyliśmy, znów spojrzałem na nią, delikatnie chwyciłem za ramiona i skierowałem w stronę łóżka.
Nim zdążyła się zorientować, położyłem na pościeli. Poddawała się moim ruchom bez najmniejszych problemów. Ułożyła się na wznak i czekała na to, co za to co moment się stanie.
W tej chwili działy się prawdziwe, boskie cuda. Czułem się tak, jakbym był w rajskim ogrodzie. Starając się chłonąć sobą każdy szczegół, starając się doświadczyć jak najwięcej, poczuć jak najwięcej, być tu i teraz, w tej chwili dla niej, dla siebie, niczego nie uronić, traktowałem to, jak święty ceremoniał, który odprawiałem dzięki temu młodemu chłopakowi, którym byłem. 
Niedoświadczony nastolatek patrzył z niedowierzaniem, a jednocześnie z niesamowitym zachwytem na to wszystko, co się działo. Moja dojrzała osobowość uważnie kierowała jego dłońmi, tak żeby niczego nie przeoczył, żeby nic nie wydało mu się dziwne i podejrzane, żeby miał całkowite poczucie, że wszystko, co się dzieje, odbywa za sprawą jego własnej nieprzymuszonej woli, jego własnej świadomości. Muszę przyznać, że przynajmniej po części tak się to odbywało. 
Trzeba powiedzieć, że moje starsze ja cieszyło się niesamowicie. Oto w tej chwili doświadczyło młodości i witalności w najlepszym, jakim można było sobie wyobrazić, wydaniu. To było oszałamiające i niesamowite. Jednak, pomimo tej całej pozytywnej energii, odczuwanie tak ogromnej potencji seksualnej, było trudne do przetrawienia, dla człowieka, już nieco zdartego przez życie. No cóż, w tej chwili i tak nie mogłem nic na to poradzić. Przynajmniej nie chciałem robić tego teraz. Tak się działo i musiałem się jakoś z tym pogodzić, jakoś ułożyć to w sobie. To były całkiem nowe doświadczenia. 
Położyłem ją bardzo delikatnie, tak po prostu, na wznak, na tym łóżku, na moim łóżku. Przykryte było moją pościelą. Celowo nie zmieniałem jej. Jeszcze pachniało moim ciałem. Miałem wrażenie, że ona to lubi. Wiem, że musiała czuć mój zapach. Przekręciła głowę na jedną stronę i zaciągnęła się głęboko. To był bardzo dobry znak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...