sobota, 30 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


86. Jeszcze raz strzeliłem.

Jeszcze raz strzeliłem. O zgrozo, teraz prosto w jej szparkę. Drżałem w oczekiwaniu. Co na to ona? Ona usiadła, podparła się na poduszce, włożyła dłonie między swoje uda, rozpostarła palce po bokach szparki i rozwarła ją w dwie strony. Tymczasem moje nasienie już bez przeszkód dostało się do środka. 


Mój budyń, gęstą strużką, zaczął spływać w jej pachwinę. Przesuwał się powoli niczym miód. Musiała to czuć. Uniosła delikatnie głowę i spojrzała na mnie.  
Patrzyła na mnie, ale w jej oczach nie było ani odrobiny lęku. Była w nich ciekawość, trochę zainteresowania i jakaś taka piękna iskierka przekory. W pewnym momencie coś się stało. To było, chyba, w tej właśnie chwili, kiedy tak na mnie patrzyła. Przyglądała mi się w sposób tak, zdawałoby się, bardzo grzeszny, wyuzdany, chociaż, z drugiej strony, skromny i niepozorny. W tym właśnie momencie, w mojej głowie mogło zacząć dziać się coś niedobrego. Być może krzyczała już sprzeczność dwóch osobowości: mnie i jego. Nie jestem pewny. Być może niespójność już dawała o sobie znać. To było poza moim zasięgiem. Coś tam we mnie zaczynało iskrzyć. Złe duchy, z głębin podświadomości zaczynały wychodzić i panoszyć się nie dając spokoju. Nie wiem, co to było. Czyżby ukryte pragnienia? Dzikie żądze? 
Kilka sekund zadecydowało o wszystkim. W tym samym momencie zrobiło mi się niesamowicie gorąco, jeszcze raz tak gorąco, niesamowity ukrop. To coś zalało całe moje ciało, przejęło nade mną kontrolę. Nie mogłem już tego opanować. Spiąłem się tylko w sobie, naprężyłem, ile tylko mogłem i, jeszcze raz, strzeliłem. Słodkie uczucie odebrało mi zdolność normalnego myślenia, normalnego postrzegania rzeczywistości. 
-Oooooooooooohhhhhhh!!! - wyrwało się z mojego gardła przeciągłe westchnienie. 
Strzeliłem jeszcze raz. Nie kontrolowałem ruchów w ręki. Nie wiem, być może chciałem to zrobić specjalnie. Nie potrafię tego wyjaśnić. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak się stało. Strzeliłem wprost na środek jej cipeczki, na środek wzgórka. Sperma gęstym strumieniem bardzo powoli lała się w jej szparkę. Pryskałem jeszcze, dopompowując nasienia, które spływało i spływało, zalewając jej rowek gęstą rzeką mojego pożądania. 
Uniosła się wyżej na łokciach. Patrzyła, jak to coś, takie bardzo lepkie, porusza się przez jej młode wnętrze. 
-Hyk! - wyrwało się z jej gardła. 
Znów patrzyła w moje oczy. Uśmiechnęła się, a na jej policzkach pojawiły się śliczne rumieńce i te urocze dołeczki. 
-Yyyy… - jeszcze raz wyrzuciła ze swojej buzi. 
Była taka niewinna, taka skromna, całkowicie mi oddana i bezbronna! “O Boże, zrobiłem to!” - pomyślałem. Byłem taki podniecony i było mi z tym tak niesamowicie i niebiańsko dobrze, że trudno to sobie wyobrazić. Nie wiem, co się stało. Jakieś opętanie chyba. Kolejna gorąca fala szarpnęła moim ciałem. Znów się spiąłem i jeszcze raz strzeliłem. 
“Boże, ile ja tego w sobie mam!” - pomyślałem. 
Jeszcze raz strzeliłem. O zgrozo, teraz prosto w jej szparkę. Drżałem w oczekiwaniu. Co na to ona? Ona usiadła, podparła się na poduszce, włożyła dłonie między swoje uda, rozpostarła palce po bokach szparki i rozwarła ją w dwie strony. Tymczasem moje nasienie już bez przeszkód dostało się do środka. 
Ogrom doznań, jakich wtedy doświadczyłem, był trudny do wyobrażenia. To była wybuchowa mieszanina, wręcz piorunująca esencja podniecenia. Trucizna i lekarstwo zarazem. Miód i dziegieć. Lęk i przerażenie. Pragnienie totalnego wyuzdania. Pragnienie doświadczenia więcej i więcej. Nie wiem, co się w tym momencie ze mną działo. Nie potrafię tego wyjaśnić. To było ponad moje siły. W tej jednej chwili moje młode ja w swojej głowie miało jeden wielki ogromny znak zapytania. Zdaje się, że jeszcze nie do końca uświadamiało sobie to, co się wtedy działo. Mimo to, z drugiej strony, pragnęło i pożądało więcej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...