niedziela, 24 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


80. Nad jej rozgrzaną cipeczką.

Patrzyła na mojego kutasa, który znajdował się dokładnie nad jej rozgrzaną cipeczką. Zdawała się być trochę rozkojarzona. Pewnie wydawało jej się, że wejdę w nią tym ogromnym drągiem i doprowadzę to wszystko wreszcie do końca.


No cóż, nie mogłem przecież narzekać. Ja już swoją porcję rozkoszy miałem. Teraz byłem bardziej wyluzowany i odprężony. Nie musiałem aż tak bardzo skupiać się na swoich doznaniach. Mogłem spokojnie planować i prowadzić ją do słodkiego orgazmu bez ryzyka przedwczesnej wpadki. Chciałem, by widziała we mnie doskonałego kochanka. 
Kiedy byłem blisko jej cipeczki, znów zacząłem dotykać ustami samego wzgórka. Wszystko odbierałem tak dokładnie. Czułem pojedyncze grube włosy na swoich ustach, na nosie i policzkach. Łaskotały przyjemnie. Zanurzając swoją twarz w jej zaroście, poruszałem się nad jej pagórkiem, tuż nad wilgotnymi, gorącymi płatkami, które delikatnie wynurzały się ze środka, ale nie dotykałem ich. Miałem wrażenie, że gram na laserowej harfie z niewidocznymi strunami.
 Drżała, wyginając w moją stronę swoje podbrzusze. Robiła to tak, bym wreszcie dotknął tego czułego miejsca. Nie mogła już wytrzymać. Chociaż także bardzo tego chciałem, cofałem się, nie dając jej szans na to, by swoim gorącym gniazdkiem zbliżyła się mojego języka. Drżała, czekając na kolejne etapy tej wspaniałej gry. 
Nie wiem, czy była zawiedziona, bo, zamiast skierować się tam, gdzie trzeba (być może myślała, że teraz to już nastąpi) przesunąłem się wyżej, postawiłem dłonie po obu stronach jej ciała i zawisłem nad jej torsem. Delikatnie uniosła się do góry i spojrzała wzdłuż mojego brzucha. Patrzyła na mojego kutasa, który znajdował się dokładnie nad jej rozgrzaną cipeczką. Zdawała się być trochę rozkojarzona. Pewnie wydawało jej się, że wejdę w nią tym ogromnym drągiem i doprowadzę to wszystko wreszcie do końca. Nic z tych rzeczy jednak się nie stało. 
Ja miałem całkiem inny plan. Nie spieszyłem się. Przesunąłem się wyżej, dokładnie nad jej piersi i zatrzymałem. Patrzyła na mnie jakby z pytaniem w oczach. Pewnie wydawało się jej, że tutaj się skieruję i zacznę się nimi bawić. Musiałem być dla niej niesamowitą zagadką. Powiem szczerze, że trochę mnie to bawiło.
Wbrew jej oczekiwaniom, przesunąłem się jeszcze dalej. Uśmiechnęła się tylko. Trudno powiedzieć, czy było to rozczarowanie, czy też może zwykłe rozbawienie. W każdym razie, czekała.
Zatrzymałem się nad jej twarzą. Patrzyła i, w pewnym momencie, chciała wyciągnąć dłoń, ale ja delikatnie ją odsunąłem i ułożyłem za jej głową. W ten sposób dałem jej do zrozumienia, że nie tędy droga, że jeszcze powinna trochę poczekać, że to ja teraz zabawiam się jej ciałem i to ja decyduję, w jaki sposób dojdzie do tej słodkiej rozkoszy. Być może, właśnie to było dla niej najtrudniejsze. 
Pochyliłem się na nią na nią. Uśmiechała się cały czas. Domyślała się. Uchyliła delikatnie usta w oczekiwaniu na gorący pocałunek. Dotknąłem jej warg z góry swoimi ustami i zaraz później odsunąłem się. Po chwili zrobiłem to jeszcze raz i znów się delikatnie odsunąłem. Ta zabawa coraz bardziej podnosiła ciśnienie. Obydwoje byliśmy na granicy wybuchu.
Za kolejnym razem, wysunąłem język i wjechałem między jej zęby. Westchnęła. Przywarłem do niej głęboko i mocno. Byliśmy razem. Połączyliśmy się w wilgotnym pocałunku. Trwała tak, roztargniona, ale szczęśliwa. W zasadzie nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Nie wiedziała, co ma zrobić ze swoimi rękoma, jak ich użyć.
W końcu, wybierając jakieś rozwiązanie, chwyciła mnie za głowę i przycisnęła mocno do siebie. To było dobre posunięcie. Zaczęła dyszeć prosto w moje usta, prosto moją twarz. Jej oczy płonęły, chciała tego bardzo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...