czwartek, 28 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


84. Wjechałem miękko w jej cipeczkę.

Powoli opadłem i, jeszcze raz, wjechałem miękko w jej cipeczkę. Było wilgotno, więc wszedłem gładko. Wygięła się, jeszcze raz szarpnęła w skurczu. 



Zatrzymałem się w końcu. Jedną ręką trzymałem mojego chuja, na wprost jej wejścia, a drugą podpierałem się na łóżku. Spojrzałem w jej oczy. To był ten moment. Samym wzrokiem powiedziała mi: 

-Tak, chcę tego. 
Zacząłem delikatnie opadać, opuszczać swoje biodra coraz niżej. 
-Kocham cię, - wyszeptałem.  
Wkrótce napotkałem opór. Westchnęła, naprężyła się. Zamknęła oczy, uchyliła usta. Zatrzymałem się na chwilę. Czekałem, a później znów zacząłem napierać mocniej, głębiej, ale w miarę delikatnie i z wyczuciem. 
Czekała. Patrzyłem na nią. Była gotowa. Widziałem to w jej oczach. Dopiero teraz wykonałem gwałtowne pchnięcie do środka. 
-Oooooch! - jęknęła głośno. 
Zatrzymałem się. Czekałem, aż pierwszy ból minie i będzie gotowa. Chciałem zobaczyć, czy nie sprawiło jej to zbyt wiele cierpienia. Jak się okazało, nie było to zbyt trudne do zniesienia. Czekałem dalej. 
Jej cipka była niesamowicie ciasna i gorąca. Przez całe moje ciało przepływały słodkie dreszcze, konwulsje rozkoszy. Najpierw delikatnie, powoli, począwszy od czubka głowy, poprzez palce stóp, skończywszy na kroczu. Coraz intensywniej, mocniej i bardziej przejmująco. Już zaczynałem się obawiać, czy, jeśli zacznę poruszać swoim biodrami, nie nadejdzie zbyt szybko kolejny orgazm. 
Nic takiego się jednak nie stało. Po chwili udało mi się opanować szalejące podniecenie i wykonałem pierwszy głębszy ruch. Wygięła się mocno,  jęknęła głośno: 
-Ooooooooch!!!
Zatrzymałem się w końcu tak, jakbym nie miał pewności, czy kontynuować to zadanie, czy też może raczej przestać. Mimo to dokładnie wiedziałem, co mam zrobić. Później, bardzo powoli się wysunąłem. Wykonałem ten ruch dużo wolniej, niż wjeżdżałem do środka. Takie dawkowanie przyjemności dawało mi dużo więcej satysfakcji, niż gdybym to robił normalnie. Bardzo dokładnie czułem zaciskające się mięśnie na moim gorącym, pulsującym kutasie. 
Powoli opadłem i, jeszcze raz, wjechałem miękko w jej cipeczkę. Było wilgotno, więc wszedłem gładko. Wygięła się, jeszcze raz szarpnęła w skurczu. Później jeszcze raz jęknęła głośno. Znów się zatrzymałem i odczekałem kilka sekund. Po chwili zacząłem się wycofywać. Taką czynność powtórzyłem jeszcze kilka razy. Następnie wprawiłem swoje biodra w delikatny, falisty ruch typowej kopulacji. 
To był strzał w dziesiątkę. Od razu było to widać. Seks przypadł jej do gustu. Przynajmniej ten uprawiany ze mną. Za każdym pchnięciem z jej gardła wydobywało się głębokie westchnienie i cichy jęk. Cały czas drżała. Jej wzrok był rozbiegany. Raz patrzyła w sufit, drugi raz na mnie. Rozrzucała niedbale włosy, wyrzucała ramiona za siebie. Jej ruchy były chaotyczne, nieskoordynowane. 
Była ciasna, wilgotna i niesamowicie gorąca. Było słodko, upojnie i odlotowo. Miałem wrażenie, że po moim ciele chodzi tysiące mrówek. Czułem, jak włosy na mojej głowie zaczynają powoli unosić się do góry. Szybowałem już nad ziemią. Tego właśnie chciałem, tego pragnąłem. 
Stopniowo poddawałem się gorącej fali uniesienia. Ja także zaczynałem głęboko oddychać i pojękiwać. Pracowałem biodrami wolno, rytmicznie, aczkolwiek coraz szybciej i mocniej. Wokół mojego fiuta wytworzył się pierścień perlistego soku, zabarwionego niedużą ilością krwi. 
Najpierw poruszałem się wolno, później coraz szybciej i szybciej. Wchodziłem coraz głębiej i głębiej. Zdawałem sobie sprawę, że nawet nie pomyślałem o żadnym zabezpieczeniu. Przecież nie mogłem sobie pozwolić na to, by strzelić do środka. Nie wiedziałem, czy będę w stanie wytrzymać takie napięcie do samego końca. Nie miałem pojęcia, co stanie się za chwilę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...