czwartek, 21 stycznia 2021

Projekt: "Przyszłość".

 322. Jej uda były obfite.


Zamiast rozstawić szerzej nogi, zacisnęła je jeszcze bardziej zamykając mojego jebakę w tej specyficznej słodkiej pułapce. Jej uda były obfite, miękkie, a jednocześnie sprężyste. Nie musiałem wchodzić w jej cipkę, aby poczuć, jak bardzo jest mi dobrze. Było mi słodko i przyjemnie. Poczułem, że zaczyna wirować mi w głowie. 


-W nowym lokum? - powtórzyłem jak mantrę.

-Tak. Ma pan willę z basenem i dużym ogrodem tylko do swojej dyspozycji, - odezwała się nie zmieniając pozycji. - Oczywiście jeżeli będzie pan chciał, możemy panu kogoś dokwaterować dla towarzystwa. 

Znowu się pochyliła. 

-Niech pan siada, - powiedziała, - wskazując dłonią krzesło i nie patrząc na mnie. 

Widać było, że jest bardzo zainteresowana szukaniem nowych kartek. Spojrzałem na swojego kutasa. Nie próżnował, był już  gotowy do akcji. Wielki niczym dyszel wozu wycelowany prosto w jej stronę, tylko czekał na odpowiedni moment. Westchnąłem głęboko. Wciąż nie mogłem przyzwyczaić się do jego rozmiarów. Byłem zszokowany. Nie wiedziałem jak to się dzieje, że mimo jego gigantycznej postury, byłem w stanie utrzymać perfekcyjny wzwód. Czułem jak moje serce łomocze a oddech nabiera tempa maratończyka. Prawdopodobnie cały ten wielki wysiłek szedł na utrzymanie tak ogromnej maszyny w stanie najwyższej sprawności. 

“Teraz albo nigdy!”- pomyślałem. 

Ruszyłem w jej stronę. Mój krok był pewny, miarowy i zdecydowany. Mimo to kierunek marszu nie był ten, jakiego ode mnie oczekiwała. Zamiast skręcić w prawo, lub też w lewo, tam, gdzie stały krzesła, szedłem wprost na nią. Jednak nie zauważyła tego. Wciąż była pochylona i skupiona na szukaniu tych dokumentów.

-Gdzie pan jest? - spytała, nie odrywając się od swojej pracy.

Byłem jak wielki  cień. Stałem tuż za nią. Wielki fiut kołysał się na wysokości jej dupy. 

-Och! - wzdrygnęła się, - tu pan jest. 

Odwróciła lekko głowę, ale wciąż pozostawała pochylona. Nie wiedziała, albo nie chciała wiedzieć, co stanie się za chwilę, jakie mogą być konsekwencje takiego rozkojarzenia. 

Nie czekałem dłużej. Chwyciłem ją za biodra. Moje palce wtopiły się w jej ciało miękko i sprężyście. Nie było żadnej gwałtownej reakcji z jej strony. Po prostu stała tak mocno pochylona i nic więcej. Poczułem się jeszcze bardziej pewny i zmotywowany do działania. 

Zacząłem zbierać i marszczyć jej spódnicę w dłoniach. Jej dolna krawędź powoli zaczęła unosić się do góry odsłaniając uda. 

-Och, panie Robercie, - westchnęła jeszcze raz, - co pan robi?

Udałem, że tego nie słyszę. Jej dupa była już w całości odkryta. Zasłaniały ją jedynie te obszerne majtki. Mój ogromny penis wciskał się między jej uda. Napierał od dołu na cipeczkę. Wystawał gdzieś daleko z przodu, pod biurkiem. Była mokra i gorąca. Była gotowa tak samo jak ja. 

-Panie Robercie, och panie Robercie… - usłyszałem zapraszające, z lekką nutą protestu, westchnienie. 

Wciąż udawała, że szuka papierów. Mimo to złączyła uda ściskając mojego fiuta w samym środku. Drżałem już jak galareta i myślałem tylko o jednym. 

Włożyłem palce za gumkę jej gaci i pociągnąłem do dołu. Delikatnie ściągnąłem tę intymną część garderoby z jej zgrabnego kuperka. W pewnym momencie spostrzegłem, że dalszy ruch w kierunku ud jest niemożliwy, bo blokuje go mój własny zaganiacz. Cienka dzianina spoczęła na jego podstawie i nie chciała przesunąć się dalej. 

Wykonałem delikatny ruch do tyłu, aby uwolnić się z uścisku jej krocza. 

-Hyk! - stęknąłem kiedy spostrzegłem, że jest to niemożliwe. 

Zamiast rozstawić szerzej nogi, zacisnęła je jeszcze bardziej zamykając mojego jebakę w tej specyficznej słodkiej pułapce. Jej uda były obfite, miękkie, a jednocześnie sprężyste. Nie musiałem wchodzić w jej cipkę, aby poczuć, jak bardzo jest mi dobrze. Było mi słodko i przyjemnie. Poczułem, że zaczyna wirować mi w głowie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...