wtorek, 26 stycznia 2021

Projekt: "Przyszłość".

  327. Ach te twoje cycki!


-Ach te twoje cycki, - westchnąłem nie zdając sobie nawet z tego sprawy, - ciągle wyłażą spod tej twojej cienkiej bluzeczki, co? 
-No właśnie, - odezwała się. 
-Niech wyłażą, a co tam, - dodałem jeszcze. 
Zrobiła minę małej zawstydzonej dziewczynki.
-Myślę, że taka jest ich natura, - powiedziała.


Patrzyłem na nią i podniecałem się coraz bardziej. Była naga. Nie miała na sobie nic. Obfite zgrabne ciało, pulchne, pełne wypukłości podniecało mnie i wabiło. Nie mogłem oprzeć się jej niesłychanemu urokowi. Gęsty ciężki seks zdawał się wisieć w powietrzu. Coś panoszyło się tutaj i wprowadzało drobne zmiany. Coś przesyciło całe pomieszczenie zapachem podniecenia, energią rozkoszy. Zdałem sobie sprawę, ze to mój własny zapach i moje podniecenie. 

Cała jej twarz była w mojej spermie, takiej lepkiej i zasychającej już w tej chwili. Pokryta była grubą warstwą niczym kisielem i wyglądała jak lukrowany pączek. Ciemne bujne włosy opadające na ramiona posklejane były dużymi gęstymi kroplami. Z jednej strony chciałaby już stąd wyjść i wrócić do swoich zajęć, lecz to coś, ta obecność jej na to nie pozwalała. 

To coś sterowało jej podnieceniem, jej myślami, tym czego ona chce i czego nie che. Nawet to, że chciała stąd wyjść, też było zasługą tego czegoś. To coś kazało jej być właśnie w takiej rozterce. Jemu się to podobało a mnie zawstydzało, intrygowało i podniecało niebotycznie. Dla mnie jej zachowanie wydawało się nieco dziwne niezrozumiałe. 

To coś kazało jej wstać, więc wstała. Wydawało się jej, że to jej własna decyzja. Nic bardziej mylnego. Wstała i zdziwiła się, że właśnie to robi. Jej luźna spódnica opadła do dołu zasłaniając brudną wyruchaną cipę. 

W poczuciu silnego nakazu poprawiła garderobę. Ułożyła bluzkę. Poruszała delikatnie palcami poprawiając fałdki i zagniecenia. Po chwili naciągnęła ją trochę na ramiona. Materiał był cienki i mokry od potu i nasienia. Nie chciał poddać się jej ruchom więc przeświadczenie, by tego dokonać, było jeszcze silniejsze. Wydawało się, że walczy z oporem martwej natury, więc kiedy osiągnęła cel, uśmiechnęła się sama do siebie. 

Jej wielkie cycki od razu rzucały się w oczy. Były takie niesforne, rozbiegane. Zdawało się, że wstydzi się ich zachowania. Zaraz później się uśmiechnęła. Na początku skromnie i nieśmiało a po chwili się poprawiła. W jej policzkach pojawiły się śliczne dołeczki. W wyrazie jej twarzy pojawił się tez promyk dumy z tego kim była i jak się zachowywała. Nie wiem, czy zdawała sobie sprawę, że dołeczki w policzkach u dziewczyny są moją piętą achillesową, ale wszystko wskazywało na to, że coś w tym jest. Zadrżałem, bo uświadomiłem sobie, że ona chce mi się podobać i mnie intrygować. 

-Ach te twoje cycki, - westchnąłem nie zdając sobie nawet z tego sprawy, - ciągle wyłażą spod tej twojej cienkiej bluzeczki, co? 

-No właśnie, - odezwała się. 

-Niech wyłażą, a co tam, - dodałem jeszcze. 

Zrobiła minę małej zawstydzonej dziewczynki.

-Myślę, że taka jest ich natura, - powiedziała. - Są wielkie więc wyłażą spod każdego ubrania. Teraz tak tylko trochę… 

Niby próbowała je chować, ale zdawało się, że robi wszystko, by wciąż było je widać. No właśnie, miała zachowywać się tak, aby mnie podniecać. Chciała mnie podniecać. 

Nagle przestała robić cokolwiek. Zatrzymała się jakby na komendę. Stała tak przede mną i nie robiła nic. Później uniosła wzrok i spojrzała mi w oczy. Spojrzała prosto, odważnie i znów się uśmiechnęła jakby z satysfakcją. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...