czwartek, 28 stycznia 2021

Projekt: "Przyszłość".

 329. Sięgał mi aż do kolan.


W końcu zatrzymała się i patrzyła na mojego penisa. Teraz on był w centrum jej pola widzenia. W jej oczach widać było podziw i zachwyt nad wielkością mojego narzędzia. Widocznie trudno było jej uwierzyć, że sięgał mi aż do kolan. Na dodatek był taki gruby.


Coś kazało mi gapić się na jej pizdeczkę. O tak, zrobiłem to. Była w centrum mojego pola widzenia: wielka pulchna buła pokryta czarnym zmierzwionym włosiem. Coś śmiało się wewnątrz mnie: “Widzisz. Tłusta pizda do ostrego ruchania!  Nie możesz się powstrzymać, prawda?! No właśnie, patrz na nią!  Patrz i wyobrażaj sobie to, co możesz z nią zrobić. Podniecaj się. Powiedz, co byś z nią zrobił?! No co?! Ach wiem, wziąłbyś w swoje łapy i mocno ścisnął. Hahaha… wiedziałem! Włożyłbyś tam swojego wielkiego chuja, co?! Dokładnie w sam środek. No tak, wspaniale!”

Nagle przestało, odpuściło, ale tylko po to, by kazać mi znów powoli unieść wzrok i zatrzymać go na jej twarzy. Wracałem moim spojrzeniem przez całe jej ciało spokojnie i powoli. 

Ożywiła się. Spostrzegła moje lubieżne oczy. Czekała na nie. Czekała aż spotkają się z moim wzrokiem. Patrzyła na mnie. Patrzyła w moje źrenice. Wahała się, chciałaby wyjść, ale nie mogła. Czułem, że wspomnieniami wraca do tego co tutaj przed chwilą z nią robiłem, że przypomina sobie wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Musiało tak być, bo zaraz później spostrzegłem, że napina się i wzdryga jakby ktoś przypalał ją żywym ogniem. Miałem nieodparte przeczucie, że chce tego jeszcze więcej. 

Teraz ona z kolei zlustrowała mnie swoim uważnym spojrzeniem. Robiła to powoli i bardzo spokojnie. Widać było, że nigdzie się nie spieszy, albo też coś kazało jej się nie spieszyć. Być może tak jak mnie podpowiadało, że nigdzie jej nie ucieknę. W jej oczach była dziecięca ciekawość i wiele pytań. Tak jakby zastanawiała się co, czy też kogo ma przed sobą. Tak jakby miała za zadanie to opisać i nazwać. 

Tylko jak opisać i nazwać tak dorodnego i ponętnego samca?  Jest tak cudownie zbudowany, wysoki i umięśniony i ma tak wielkiego chuja. Wiedziała, że mój penis jest wytworem ich bioinżynierii. Wiedziała, że jest to narzędzie stworzone tylko do jednego celu. Doskonale o tym wiedziała. Mój fiut miał być zawsze gotowy i nigdy się nie męczyć. Miał opadać tylko na chwilę i mógł robić to raz po raz. Wiedziała też, że taki wielki jebaka może sprawić kobiecie bardzo wiele przyjemności. Miał być jak wielki żywy wibrator. Miał być zabawką dla kobiet a ona była kobietą z krwi i kości. 

Była coraz bardziej pewna siebie i śmiała.  Patrzyła na moje szerokie ramiona i na barki. Wiedziała, że gdybym tylko chciał bez trudu mógłbym unieść ją nad głowę. Patrzyła na mój umięśniony brzuch i na moje nogi. Były jak filary podtrzymujące niebiosa. Jej spojrzenie mówiło: “piękny facet”. 

W końcu zatrzymała się i patrzyła na mojego penisa. Teraz on był w centrum jej pola widzenia. W jej oczach widać było podziw i zachwyt nad wielkością mojego narzędzia. Widocznie trudno było jej uwierzyć, że sięgał mi aż do kolan. Na dodatek był taki gruby. W jej spojrzeniu spostrzegłem nutę wstydu i niepewności. Te uczucia wracały do niej jak bumerang. Wiedziała, że nie może się tak przecież gapić na zwykłego kutasa. Przecież to nie wypadało. Być może zdawało się jej, że ma jeszcze w sobie jakieś resztki przyzwoitości. Wahała się. Zdawało się jej, że to jej własna lubieżność każe tak na niego patrzeć, tymczasem to było to coś, coś z zewnątrz, kreator. 

Nie chciała patrzeć, ale patrzyła. Chciała wyjść, ale wciąż tu była. Została i nie zrobiła nic. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...