piątek, 29 stycznia 2021

Projekt: "Przyszłość".

 330. Wiedziała, że chce bawić się tymi jądrami.


W tym samym momencie wyłkała ruch drugą ręką i palcami dotknęła mojego worka od spodu. Na jej twarzy pojawił się wyraz zadowolenia. Nie mogła uwierzyć, że coś tak wielkiego i wspaniałego jest tylko do jej dyspozycji. Teraz już wiedziała, że chce bawić się tymi jądrami. 


Uniosła prawą dłoń. W pierwszej chwili nie zdawała sobie sprawy, że tego dokonała. Śmiało można było powiedzieć, że to był to taki odruch bezwarunkowy. Dopiero po kilku sekundach spostrzegła, że jej własna ręka jest już na wysokości jej piersi. Patrzyła na nią i jakby zastanawiała się, po co właściwie wykonała taki gest.

Obserwowałem ją uważnie. Miałem świadomość, że w tej chwili w jej głowie pojawia się przekonanie, że powinna dotknąć moich jąder. Nie wiem skąd brała się ta pewność, ale czułem, że tak jest. Widziałem to w jej oczach i mimice twarzy. Tak jakby walczyła sama ze sobą. Tak jakby z jednej strony chciała tego bardzo a z drugiej zastanawiała się, dlaczego miałaby to zrobić. Miałem wrażenie, że w ten sposób inicjuje się w niej wewnętrzna dyskusja.  Chciała dotknąć moich jaj, bo czuła się zepsuta i zła. Widziałem, że to ją nakręca i nie potrafi przed tym uciec. Chciała być zła, chciała być zepsuta. Chciała czuć ten grzech na sobie. Lubiła to. 

Z drugiej strony wiedziała, że nie powinna tak się zachowywać. Według jej standardów było to nieprzyzwoite. W tej firmie tak się nie robiło. Była przecież profesjonalistką a ja byłem jej pacjentem. Miała zrobić to co do niej należało i odesłać mnie na moją kwaterę. Wiedziała, że powinna to zrobić już na samym początku, a jednak nie chciała. Myślała pewnie, że szkoda byłoby zmarnować taką okazję. Byłem przecież wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną i miałem potężnego chuja. Chciała go sprawdzić, wypróbować na wszelkie możliwe sposoby. 

Bezceremonialnie gapiła się na moje jaja. Śledziła wzrokiem wielki worek wypełniony pokaźnymi kulami i myślała pewnie ile może zmieścić się w nich gorącego, gęstego nasienia, nasienia, które może się na nią wylać. Na nią lub w nią, w jej wnętrze. Zdaje się, że ta myśl podnieciła ją jeszcze bardziej.  Prawie trzęsła się z wrażenia. Mój worek pokryty był twardym, rzadkim zarostem. Chciała poczuć go pod swoimi palcami. 

W końcu musnęła samymi opuszkami. Zrobiła to ostrożnie, tak jakby się bała, że znikną, że ja jej teraz ucieknę. Najpierw dotknęła od przodu, równolegle do podłogi. Elastyczna skóra ugięła się pod naporem jej paluszków. Twarde włosie subtelnie drażniło. Miałem wrażenie, że się wstydzi, że myśli sobie, że robi coś złego. Mimo to brnęła wciąż na przód. 

W tym samym momencie wyłkała ruch drugą ręką i palcami dotknęła mojego worka od spodu. Na jej twarzy pojawił się wyraz zadowolenia. Nie mogła uwierzyć, że coś tak wielkiego i wspaniałego jest tylko do jej dyspozycji. Teraz już wiedziała, że chce bawić się tymi jądrami. Chciała je pieścić i głaskać. Chciała czuć ich zapach i miękkość. Widać było, że tłumi w sobie uczucie wstydu i skrępowania, że chce przejść konkretnie do rzeczy. Nie chciała, żeby cokolwiek jej w tym przeszkadzało. 

Rozwarła palce prawej dłoni a jej oczy mówiły: “chcę to zrobić”. Objęła worek tuż pod nasadą penia. Ledwie mieścił się w jej palcach. Nie ukrywała swojej satysfakcji. Czuła się dużą, zepsutą dziewczynką. 

Następnie otworzyła lewą dłoń i uniosła ją do góry tuż pod workiem. Chwyciła go od spodu i od razu poczuła jego ciężar. Widać było, że czuje się szczęśliwa. Miała go przecież w swoich dłoniach. Miała w swoim posiadaniu tego niesamowitego faceta. Był jej i nigdzie nie zamierzał uciekać. Czuła, że robi się mokra i bardzo podniecona. Chciała kolejnego stosunku, ale najpierw, miała zamiar porządnie mnie wypieścić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...