3. Mogę z tobą zrobić wszystko.
-Nic mi nie jest. Jestem całkowicie zdrowy i czuję się doskonale. Dziś mam dobry dzień, bo wiem, że mogę z tobą zrobić wszystko, absolutnie wszystko. Lepiej, żebyś to zrozumiała, - powiedział bardziej dobitnie.
Zamarła w bezruchu. Teraz poczuła, że ma poważne kłopoty. Nie wiedziała co dokładnie oznaczają jego słowa, ale była przekonana, że nie wyjdzie stąd żywa. Czuła, że została zamknięta w jakimś odizolowanym, dobrze zabezpieczonym pomieszczeniu i będzie się nią bawił, dopóki nie wyda z siebie ostatniego tchnienia.
-Jak to?! - wydobyło się z jej gardła.
Uśmiechnął się grzecznie.
-Skopiowałem cię, dziewczyno.
Wytrzeszczyła oczy tak jakby to mogło pomóc jej zrozumieć to co jest nie do zrozumienia.
-Skopiowałeś? Jak?
Wyraz jego twarzy nie się zmienił.
-Normalnie. Tak jak się kopiuje dokument w komputerze. Przecież wiele razy to robiłaś.
Były dwie możliwości: albo ma do czynienia z kompletnym wariatem, to nie znaczy nic dobrego, ale jest jeszcze do zaakceptowania, albo stało się coś strasznego, tak strasznego, że trudno sobie to wyobrazić. To coś wymykało się jej pojmowaniu i było jak najczarniejszy z jej koszmarów. Nawet mentalnie nie umiała sobie z tym poradzić. Mimo to jakąś częścią siebie wierzyła jeszcze, że to tylko żart, jakiś głupi kawał, że za chwilę okaże się, że wszystko jest w porządku, że będzie się z tego śmiać. Strach jednak narastał i podpowiadał jej, że stanie się to, co najgorsze, że nikt i nic jej nie uratuje. Pochyliła się do przodu i odezwała się trochę łagodniej.
-Czy ty wiesz, co ty mówisz?! Jesteś nienormalny! Powinieneś się leczyć!
Chociaż nie zachowywał się agresywnie, nie wyglądał na kogoś, kto byłby zdolny do żartów.
-Nic mi nie jest. Jestem całkowicie zdrowy i czuję się doskonale. Dziś mam dobry dzień, bo wiem, że mogę z tobą zrobić wszystko, absolutnie wszystko. Lepiej, żebyś to zrozumiała, - powiedział bardziej dobitnie.
Włosy na jej głowie się zjeżyły. Lęk przerodził się w wybuchowy atak paniki. Ponownie się podniosła i zaczęła krzyczeć.
-Nie rozumiem! Nic nie rozumiem! Nie chcę rozumieć! Wypuść mnie natychmiast! Natychmiast!!!
Nawet echa tutaj nie było. Jej głos przepadł gdzieś w tych ścianach. Poza tym nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia. Jakby była rzeczą, a nie człowiekiem.
-Uspokój się, - powiedział bez śladu emocji, - Nawet gdybym cię wypuścił, to nic by to nie zmieniło.
Chciała mu wierzyć, przyjąć jego punkt widzenia, ale przychodziło jej to z ogromnym trudem. Może w tym jego szaleństwie jest jakaś logika?
-Jak to? - spytała kompletnie zaskoczona.
Miała świadomość, że ten człowiek wszystko chce jej wytłumaczyć tylko ona nie może niczego pojąć. Jak można pojąć punkt widzenia mordercy?
-Zrozum jeden prosty fakt. Nie masz gdzie wracać.
Spojrzała mu w oczy i głęboko zaczerpnęła powietrza.
-Jak to nie mam?!
-Nie masz.
-Przecież mam dom, pracę, przyjaciół…
Zdawało się, że dostrzegła w jego spojrzeniu zniecierpliwienie.
-Nie.
-Bredzisz.
-Już mówiłem, jesteś kopią.
-Przestań z tą kopią! Co to do chuja pana, jakaś drukarnia! Czub jesteś i tyle! - rzuciła mu w twarz.
Nieustannie i wciąż tak samo się uśmiechał. Nie mogła tego znieść.
-Nie szarp się i posłuchaj.
Nie chciała słuchać. Miała dość.
-Co ty sobie wyobrażasz?!
-Nie masz żadnych praw. Służysz mnie, tylko mnie.
-Ha, dobre sobie! Wydaje ci się, że wszystko ci wolno?! Chyba cię popierdoliło!
-Nic mi się nie wydaje. Ja to wiem. Jesteś moja i tyle.
-Ta, akurat, - żachnęła się.
Pokręcił głową.
-Czy ty to pojmujesz, kobieto? Jesteś moja. Moja jak rzecz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz