środa, 30 czerwca 2021

Kopia.

6. Przed dokonaniem zbrodni.


Bała się, że jej coś poda. Znowu. Przecież jakoś się tutaj znalazła. Z jej oczu popłynęły łzy jak groch. 

-Ogłuszysz mnie przed dokonaniem zbrodni? Jak świnię? 


Była coraz bardziej zmieszana. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Wyglądało to na jakiś rodzaj dziwnej i chorej gry, ale trudno było jej zaakceptować taki stan rzeczy. Czy rzeczywiście wyjdzie z tego cało? Z jego słów nie wynikało to jasno. Czy rzeczywiście jest jakimś pieprzonym programem komputerowym? Ale jak?! Przecież widzi, słyszy, czuje… Bała się i była coraz bardziej podniecona. 

-Delete? Jak?

-Jak to jak? Normalnie. Nie robiłaś tego nigdy? Nie pozbywasz się rzeczy, które nie są ci już potrzebne? 

-Wiem jestem nikim. Jestem jak śmieć. Kiedy ci się już znudzę po prostu się mnie pozbędziesz? 

Wciąż się uśmiechał.

-No wiesz… nie będziesz mi już potrzebna. Zresztą nie wiem. 

Dygotała jak listek osikowy. 

-Zabawisz się, weźmiesz co będziesz chciał i pozbędziesz się, zabijesz?

Pochylił się i spojrzał jej głęboko w oczy.

-Posłuchaj. Czy ty nie rozumiesz, co do ciebie mówię? Wyrzucę cię całkowicie z pamięci mojego komputera, z pamięci mojego świata, jakbyś w ogóle tu nie istniała. To nie będzie bolało. Ani ciebie, ani mnie. Nic nie będziesz pamiętała, bo pamiętasz tylko do momentu, kiedy jeszcze jesteś. 

Coś mocno szarpnęło jej ciałem, jakiś zimny dreszcz.

-Ja chcę do domu, - zapiszczała jak małe dziecko, - Wypuść mnie, proszę. 

Przyglądał się jej uważnie. Rzeczywiście w jego zachowaniu było coś z psychopaty. Przecież była istotą czującą. Była człowiekiem. 

-Wszystko będzie dobrze. Nie szarp się, nie denerwuj. 

-Ja mam się nie denerwować, ja?! Mówisz tak, jak do zwierzęcia prowadzonego na rzeź. 

-Chcę ci tylko pomóc.

W jej głowie, na ułamek sekundy pojawiło się nikłe światełko nadziei. 

-Puścisz mnie, prawda? 

-Nie, - powiedział sucho. 

Światełko jeszcze szybciej zgasło, niż się pojawiło. Zostało pochłonięte przez czarną czeluść.

-Nie?! - płakała. 

-Nie. Dokonam jednak pewnych zmian.

Spojrzała na niego błagalnie. 

-Zmian, jakich?

-W twojej świadomości. Ujęłaś mnie swoją osobowością. Widzę jak ci trudno. Nie chcę, żebyś cierpiała.

Drżąc, ale jeszcze z nikłą nadzieją patrzyła mu w oczy.

-Poza tym chcę, żebyś nie stawiała zbytniego oporu.

Bała się, że jej coś poda. Znowu. Przecież jakoś się tutaj znalazła. Z jej oczu popłynęły łzy jak groch. 

-Ogłuszysz mnie przed dokonaniem zbrodni? Jak świnię? 

-Co ty wygadujesz?! Nic z tych rzeczy. Pragnę, żebyś służyła mi najlepiej jak potrafisz, a w stanie, w jakim się znajdujesz nie jest to możliwe. 

W jej wyobraźni pojawił się koszmarny obraz. Leżała odurzona na podłodze ze związanymi rękami, z szeroko rozłożonymi nogami a on leżał między nimi i robił swoje.

-Proszę, proszę… - szlochała. 

Nie reagował. Nie robiło to na nim żadnego wrażenia. 

-Mam nadzieję, że dasz z siebie wszystko, dziewczynko, - powiedział protekcjonalnie. 

-Wszystko? - spytała cicho. 

Jego niezmienny spokój i pewność siebie wzbudzały na jej plecach zimne i gorące dreszcze. Płakała i trzęsła się jak w febrze. Nie wiedziała co jest silniejsze strach, czy podniecenie. 

-Wszystko. Do ostatniego oddechu. 

Otarła łzy i zacisnęła pięści. Nie może się poddać. Nigdy!

-Jesteś mordercą, oprawcą! - znów krzyknęła. 

Mała wrażenie, że te ostre słowa docierają do niego wiele lepiej niż inne. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...