sobota, 24 grudnia 2022

Tylko z nią.

3. Chciałem być z moją Basią.  


Jej oczy płonęły pożądaniem, miłością i czymś jeszcze, czymś, czego nie potrafiłem nazwać. Była cudownie pobudzona, podniecona i spragniona. Uchyliła delikatnie usta i znowu, bezgłośnie, bez najmniejszego dźwięku powiedziała:

-Kochaj mnie.

Jeszcze przez długą chwilę patrzyłem na te jej cudowne, wspaniałe usteczka i nie mogłem złapać tchu. 

-Tak Basiu, - szepnąłem.

Hipnotyzowała anielskim pięknem, niezwykle ulotną delikatnością, subtelnością urody i wszystkim innym, wszystkim, czym tylko mogłem sobie wyobrazić. Powoli zsuwała sukienkę ze swojego ciała, najpierw z tyłu a później z przodu. Stałem i patrzyłem. Nie mogłem zrobić nic więcej. Zaplotła swoje nagie delikatne ramiona na piersiach, nie pozwalając zsunąć się sukience do samego końca. 

-Zobacz, oddaję ci wszystko, widzisz, wszystko, ale nie krzywdź mnie więcej, rozumiesz, nigdy więcej, to boli.

Opuściła dłonie do dołu, a wraz z nimi odsłoniła całe swoje ciało. Miała bardzo duże, workowate piersi. Wyglądały, jakby były napełnione wodą. Kołysały się z boku na bok. Czułem gorąco od nich bijące i drżałem, z coraz większego podniecenia. 

-Pieść je, - wyszeptała.

Pochyliłem się i dotknąłem ustami najpierw jednej, później drugiej. Chwyciła moją głowę i wcisnęła w sam środek. Były, jak dwie duże, super miękkie poduchy. W tej chwili byłem najszczęśliwszym facetem na świecie, nie potrzebowałem nic więcej. Nurkowałem twarzą między jej wielkimi cyckami i nie chciałem stamtąd wyjść. 

-Czujesz, czujesz, jak bije moje serce? - pytała podniecona.

Nie mogłem odpowiedzieć, ledwo łapałem oddech, ale nie chciałem tego przerywać. Naciskała moją głowę do dołu, schodziłem coraz niżej. Nagle znalazłem się w jej kroczu, na wysokości cipki. Była dokładnie wygolona, jedynie tuż nad łechtaczką znajdowała się niewielka kępka jasnych, poskręcanych włosów. 

-Basiu, najdroższa, och kocham cię, tak bardzo cię pragnę, - wzdychałem.

Moja twarz znajdowała się między jej udami, kilka centymetrów od jej wspaniałej brzoskwinki. 

-Widzisz, tam cię chcę, tam, - powtarzała.

Jej cukiereczek był dziełem sztuki, ciasny, z mocno pomarszczonymi, jakby złożonymi na kształt rozwijającego się pąka płatkami. Widziałem, jak pulsuje, jak chowają się i wyłaniają, jak coraz bardziej pokrywa perlistym nektarem. Wdychałem jej zapach. 

-Och Basiu, słoneczko ty moje, - jęczałem półprzytomnie.

W końcu jakimś cudem uwolniłem się z jej wspaniałego posiadania. Usadowiła się do mnie bokiem, pochyliła do przodu, opierając dłońmi o podłogę i uwydatniając w ten sposób swoje cudowne, wspaniałe, niepowtarzalne cycki. 

-Chcę, żebyś mnie doceniał, żebyś mnie pieścił, rozpieszczał każdego dnia, - mówiła, patrząc w moim kierunku. 

-Basiu, Basieńko, tak, oczywiście, - wzdychałem. 

Przysunąłem się bardzo blisko i patrzyłem w jej oczy, w te kasztanowe, spokojne oczy. 

-Nie skrzywdzisz mnie więcej, prawda, powiedz?

-Kochana moja, nigdy więcej cię nie zranię, jesteś i zawsze będziesz tą jedyną.

Uniosła podbródek do góry, delikatnie uchyliła usta, jakby w niedopowiedzianym zdaniu. Przymknęła powieki i patrzyła na mnie, patrzyła z taką delikatnością i wrażliwością, że przenikało mnie to na wskroś. Zastanawiałem się, jak mogłem ją zdradzić z tą dziewczyną z biura, jak mogłem ją zdradzić z jakąkolwiek kobietą, przecież miałem anioła, miałem go od kilku lat, dlaczego tego nie dostrzegałem? Przerzuciła swoje jasne włosy na te wielkie, lekko opadające do dołu piersi. Patrzyłem na nią i zapragnąłem wziąć ją w ramiona i kochać się z nią do utraty sił. Tego dnia nic więcej się nie liczyło, nic więcej nie miało znaczenia, chciałem być z nią, tylko z nią, chciałem być z moją Basią.  


KONIEC




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...