niedziela, 25 grudnia 2022

Miasto kobiet.

1. Fontanna i nagie dziewczyny.


Jak się tutaj znalazłem? Dobre pytanie. Zupełnie nie mam pojęcia. Po prostu w pewnym momencie stwierdziłem, że jestem w zupełnie obcym miejscu. Miałem wrażenie, że doznałem amnezji, ale to coś innego. Miasto niby to samo, ale jednak inne. Tak, na pewno inne. To było nawet trudno określić. Wiem, że było lato. Upalny dzień, bardzo upalny. Środek miasta. Ruch i gwar uliczny, jak wszędzie. Wszędobylskie klaksony, warkot samochodów stojących w korkach, gawr rozmów, jakaś muzyka do biegająca z podziemnego przejścia dla pieszych. To chyba jakiś uliczny grajek. Zbliżało się południe. Tak mi się przynajmniej zdawało. Czuć było nasilający się zapach rozpuszczającego się asfaltu. 

Gdzieś w oddali zobaczyłem fontannę miejską. Taką, jakich pełno jest w miastach średniej wielkości. Gromadka dziewczyn, nastolatek, nastolatek chyba jeszcze, biegała wokół niej, radośnie ochlapując się wodą. Nic specjalnego. Jednym słowem sielski, znajomy widoczek. Oczywiście, że tak. Jednak nie. Coś było nie tak. 

Przez długą chwilę patrzyłem i nie mogłem dojść, co się nie zgadzało. Nagle mnie olśniło. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to. To był jeden mały, ale bardzo istotny szczegół. To on teraz zwrócił moją uwagę. Chodziło o to, że te wszystkie były nagie. Nie to niemożliwe, a jednak. Za zdziwienia przetarłem oczy. Spojrzałem ponownie, nic się nie zmieniło. Wciąż tam były i wciąż były nagie. Nagusieńkie, jak je Pan Bóg stworzył. 

Łup, łup, łup…  czułem, jak moje serce zaczyna mocniej bić. Czy moje oczy mnie nie mylą? Może to jakiś złudzenie? Miały po piętnaście nie więcej lat. Nawet z tej odległości wystarczyło jedno spojrzenie, by twierdzić, że żadna nie jest jeszcze pełnoletnia. Młode siksy, które wykorzystywały wolny czas, aby trochę się pobawić. Zastanawiałem się, co jest nie tak, ale nijak nie mogłem znaleźć rozwiązania. 

Po chwili czując, że to ponad moje siły, uznałem, choć zdawałem sobie sprawę, że to bardzo naciągane, że to z powodu tego gorąca. Dziewczyny, choć piękne, były młode, głupie i może nie wiedziały, że tak nie wypada. Przecież ludzie robią różne rzeczy, jak nie są w stanie już wytrzymać z powodu lejącego się żaru z nieba. Musiałem przyznać, że upał był straszny. 

Dopiero teraz zauważyłem, że znajdowałem się w ciasnym, ciemnym zaułku. Zdaje się, że to była jakaś brama. Gdzieś za mną było małe podwórko, takie w kształcie studni. Pełno takich w każdym mieście ze starymi kamienicami. Z przyjemnością musiałem stwierdzić, że tu było tu trochę chłodniej niż na środku ulicy. O tak, na pewno, ale pot i tak spływał mi po czole. Dość gruba koszulka przykleiła mi się do pleców. Żałowałem, że nie założyłem czegoś lżejszego, bardziej wygodnego. Tylko nie pamiętałem, że w ogóle ją zakładałem. 

W tym samym momencie przez głowę przebiegła mi dziwna, no bardzo dziwna myśl. Wiedziałem, że to idiotyczne więc starałem się zdusić ją w zarodku. Jednak ona była tak nieuchwytna i wszędobylska, że mimo wysiłków nie udało mi się to nawet w najmniejszym stopniu. Mianowicie wydawało mi się, że i ja sam jestem kompletnie goły. No, że stoję kompletnie nagi w tym ciemnym kącie. To było tak silne, że trudno było mi w to uwierzyć. Niemal to widziałem swoimi oczami. Mało tego, miałem wrażenie, że to zupełnie mi nie przeszkadza. Nie widziałem w tym nic zdrożnego czy niestosownego. Ot po prostu nie mam na sobie ubrania. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...