piątek, 12 kwietnia 2024

Ostatnie wakacje.

131. Nieprzyzwoite, tak walić sobie konia.


Byłem w stroju Adama, a moje narzędzie dumnie sterczało do przodu, i pragnąłem jak najszybciej znaleźć się w tej wannie. Dwa rozwiązania: albo rozładować napięcie, albo je zniwelować. Chociaż przede wszystkim pragnąłem spokoju. 

Wiedziałem, że coś musi się wydarzyć i najgorsze było samo oczekiwanie. Perspektywa rozwiązania tej sytuacji znajdowała się na drugim miejscu. Chciałem to zrobić już teraz, nawet przed wejściem do wanny, co wcale nie wydawało się takie trudne. Wystarczyło tylko chwycić w garść to, co miałem między nogami, i zrobić, co trzeba, ale im więcej o tym myślałem, tym bardziej czułem, że to jest niestosowne, że tak się nie powinienem zachowywać. To było nieprzyzwoite, tak walić sobie konia i to w dodatku w miejscu, w którym przebywała moja ciocia. 

No i okazało się, że uruchomienie wanny nie było takie proste. Nie było tam zwykłych kurków, a wirtualne przyciski sterujące elektroniką umieszczone na wodoodpornym ekranie, które służyły do regulacji temperatury wody, strumienia pracy dysz itp. Sprawiło to, że rozwiązanie tego problemu zajęło mi trochę czasu, ale w końcu dotarłem do celu i woda zaczęła płynąć. Uradowany, czekałem, aż wanna się napełni, abym mógł wreszcie wejść do środka i cieszyć się kąpielą i relaksem.

Jako że nie zabrałem ze sobą moich kosmetyków, musiałem skorzystać z tego, co znajdowało się w łazience cioci. Znalazłem tu niezwykle pięknie pachnący płyn do kąpieli, szampon i inne potrzebne rzeczy. Nie zabrakło również dużych, miękkich ręczników, gąbek i przyborów do masażu. Wszystko było bardzo czyste i świeże, pachniało przyjemnie.

Spojrzałem na wyświetlacz — termometr pokazywał temperaturę wody na 42°C i wydawało mi się, że jest to w porządku. Jednak gdy wszedłem do wanny, okazało się, że jest zbyt gorąca, więc dolałem trochę zimnej wody, żeby poczuć się komfortowo. Po chwili wszystko było już w porządku, temperatura wody była odpowiednia, i mogłem cieszyć się cudownym relaksem.

Kiedy rozpoczęły pracę pierwsze dysze wodne, poczułem się dziwnie, ale niezwykle przyjemnie. Najpierw coś dźgnęło mnie w lewy bok i mocno przesunęło się od góry do dołu, potem ta sama czynność powtórzyła się z prawej strony. Następnie poczułem intensywne uderzenia w plecy, co było jeszcze przyjemniejsze. Westchnąłem z zadowoleniem, żałując tylko, że nie mam czegoś takiego u siebie na piętrze.

Wszystko było w miarę w porządku do momentu, gdy potężny strumień wody wystrzelił prosto w mój brzuch nieco poniżej pępka. Byłem naprawdę zaskoczony, ale czułem też niezwykle komfortową przyjemność, która całkowicie mnie rozbroiła. Zacząłem się śmiać sam do siebie, bo nie zdawałem sobie sprawy, że może być to takie przyjemne. Kolejne silne strumienie w tym samym miejscu i nieco niżej, sprawiły, że poczułem się naprawdę dziwnie. Przed moimi oczami zaczęły wirować kolorowe gwiazdki i kółeczka, a to uczucie stało się niesamowicie rozkoszne. Wkrótce zacząłem odpływać w stan nirwany.

Z niecierpliwością poprawiłem pozycję, siadając tak, że woda pod dużym ciśnieniem strzelała wprost na mojego twardego jak skała penisa. Teraz już nie byłem w stanie powstrzymać się przed tym, aby nie doprowadzić do całkowitego i kompletnego rozładowania mojego napięcia. Doskonale wiedziałem, co trzeba robić. Kilkukrotnie przesunąłem biodra w górę i w dół, sprawiając, że strumień przemieszczał się od żołędzi wzdłuż trzonu aż po sam korzeń mojego ogromnego zaganiacza, wyrywając moją świadomość z posad rzeczywistości. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...