środa, 17 kwietnia 2024

Ostatnie wakacje.

136. Ona chciała mnie wykorzystać.


Siedząc nago na tym łóżku, przyszedł mi do głowy szalony i pokrętny pomysł, który jednak miał szansę powodzenia, jeśli by tylko dobrze go wprowadzić w życie. Chociaż z drugiej strony tylko mi się tak zdawało. 

Tak naprawdę byłem młody i nierozważny. Nie zdawałem sobie sprawy z grożącego mi niebezpieczeństwa. Nie potrafiłem przewidzieć wszystkich konsekwencji tego, co tu się działo. Teraz postąpiłbym inaczej, ale wtedy postanowiłem podjąć wyzwanie, ale ryzyko było zbyt duże. Zacząłem grać w grę, w której zasady ustalał jakiś reżyser zza kulis. Nie miałem pojęcia, kto to jest, ale postanowiłem udawać, że o niczym nie mam pojęcia i zachowywać się normalnie, tak jakby nic się nie stało. Pomyślałem sobie, że skoro chce mieć widowisko, to ja jej go dostarczę. 

Z drugiej strony niesamowite w tym wszystkim było to, jak reagowało moje własne ciało. Zdawało się, że ono w ogóle nie poddaje się lękowi, że zachowuje się w sposób odmienny niż moja głowa. To wszystko tak niesamowicie mnie podniecało, że trudno było mi sobie z tym poradzić. 

Siedziałem na tym łóżku, nie mając na sobie kompletnie nic i drżałem z podniecenia. Moje ciało szarpało się w narastających konwulsjach rozkoszy. W kroczu czułem przyjemne swędzenie, które stopniowo przechodziło dalej i gromadziło się w jądrach, a później swoim zasięgiem obejmowało penisa. I kiedy na niego spojrzałem, znów byłem pewny, że za chwilę to się stanie. 

Nie mogłem go powstrzymać. Miałem wrażenie, że nie należy do mnie. Był tak wielki, że sięgał mi do pępka, a jego sinofioletowa głowica lśniła niczym buława marszałkowska. Gdybym go nie czuł, pomyślałbym, że nie jest mój. Zdawało mi się, że jeszcze wczoraj był mniejszy. Teraz wyglądał jak gruba maczuga wyrzeźbiona z sosnowego drewna.

Siedząc na tym łóżku, odchyliłem się do tyłu i podparłem rękoma za swoimi plecami. Rozsunąłem uda i pozwoliłem moim ciężkim jajom swobodnie opaść między nimi. Z podziwem patrzyłem na mojego wielkiego opasłego fiuta. Obserwowałem, jak szarpie się i unosi w cyklicznie następujących po sobie seriach skurczach. 

W momencie kiedy patrzyłem na swoje narzędzie, moje myśli krążyły wokół jednego. Cały czas powracało jedno i ta samo wyobrażenie. Ciocia robiła to, o czym zawsze marzyłem. Tak naprawdę nic nowego się działo. Nie działo się nic, czego bym pragnął. Może po prostu nie chciałem się do tego przyznać  nawet przed samym sobą. 

Wszystko to, co się teraz rozgrywało, było spełnieniem moich skrytych pragnień. Chyba tak właśnie tak było. Ona chciała mnie wykorzystać, zdominować i posiąść na wszystkie możliwe sposoby, a te kamery były po to, żeby jeszcze bardziej dodać pikanterii całemu spektaklowi. Chciała jeszcze bardziej pobudzić moją wyobraźnię i zmotywować mnie do bardziej kreatywnego działania w tej dziedzinie.

To wszystko było takie podniecające, tak bardzo mieszało się w mojej głowie i ciele, tak bardzo pobudzało mnie do jeszcze bardziej wyuzdanych myśli i skojarzeń z nią związanych, że czułem się, jakbym siedział na wulkanie. Wszystko wracało teraz w bardzo wyrazistych obrazach i wspomnieniach.

Przypomniałem sobie moment, kiedy oglądałem jej zdjęcia. Jakaż ona była piękna, jak niesamowicie podniecająca. 

-Jezu, przecież one tu muszą jeszcze być, - powiedziałem sam do siebie, uświadamiając sobie ten fakt. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...