wtorek, 9 kwietnia 2024

Ostatnie wakacje.

128. Ogromny wibrator


No cóż, naprawdę trudno było mi ocenić sytuację. Do tej pory w moim życiu było kilka przypadkowych przygód z dziewczynami, które notabene nie były szczególnie atrakcyjne. Dlatego, teraz kiedy okazało się, że praktycznie każda napotkana laska chce dokładnie tego samego, wszystko wydawało mi się tak mało realne. Bo czy mogłem uwierzyć w to, że podobam się wszystkim na raz? A może to była jakaś magia.

Kiedy wypiłem herbatę, poczułem się jeszcze bardziej zmęczony i senny. Siedząc i rozmyślając o wszystkim, czułem, że moje oczy zamykają się, a ja odlatuję w krainę marzeń sennych. Nagle, ocknąwszy się, zdałem sobie sprawę, że to nie ma sensu. Musiałem położyć się porządnie do łóżka, przykryć się kołdrą i trochę przespać. Nawet dla mnie to było zbyt wiele, nie byłem w stanie wszystkiego przetrawić i przyswoić.

Wstałem i kierując pierwsze kroki w stronę wielkiego łóżka cioci, zatrzymałem się przed nim. Zapraszało miękką, pachnącą pościelą, zachęcając do tego, abym się w niej położył i pozwolił sobie na chwilę relaksu. To nie było takie trudne. Wystarczyło tylko poddać się mojemu ciału.

Po chwili zrzuciłem ze mnie sweter, kurtkę i spodnie, te same, które ubrała mnie Natalia w swoim małym domku na mokrej polanie w lesie. Jeszcze raz uświadomiłem sobie, że pod spodem nie mam już nic, że pozostało tam tylko moje narzędzie. Nie było w pełni opuszczone, lecz w pozycji półsztywnej, jakby wciąż gotowe do kolejnego startu, do nowych igraszek miłosnych. Mimo że doszło już trzy razy do potężnego wystrzału z mojej "armaty", wciąż miałem ochotę na więcej. Jednak pomijając to, co wcześniej działo się z ciocią Antoniną, bo w to już całkowicie trudno mi było uwierzyć.

Ledwie wtuliłem się w miękką kołdrę cioci i przymknąłem powieki, wdychając jej zapach, już pogrążyłem się w słodkim, przyjemnym śnie. Nie wiem, ile spałem, ale coś mnie obudziło — jakieś bzyczenie. To nie było zbyt głośne, bardziej jak burczenie czy mruczenie, dochodzące skądś spod kołdry. Pierwszą myślą było, że to może mój telefon, że ktoś do mnie dzwoni, ale przecież zostawiłem go w kuchni. Później zrozumiałem, że musiało to być coś innego. To brzęczenie miało inną charakterystykę, drżało dosyć mocno, poruszało się w dziwny sposób. Minęło trochę czasu, zanim obudziłem się na tyle, żeby zacząć szukać owego przedmiotu, który mnie zaniepokoił w pościeli.

Usiadłem i zacząłem zdejmować kołdrę, rozkładając ją, by sprawdzić, co tak nagle obudziło mnie ze snu. Gdy wytrząsnąłem to, co znajdowało się pod nią, ogarnęło mnie zdziwienie – to był ten sam ogromny wibrator, którym ciocia bawiła się ostatniej nocy. Patrzyłem na to z szeroko otwartymi oczami, trudno było mi zrozumieć, co właściwie się dzieje. 

Wspomnienia uderzyły mnie z niezwykłą siłą i wyrazistością. Mój oddech natychmiast przyspieszył swój rytm, a wewnętrzne skurcze i napięcie w kroczu pojawiły się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jakby mój umysł i ciało reagowały na każdy aspekt związany z Antoniną. Nie byłem w stanie zapanować nad szybko narastającym podnieceniem seksualnym. Nie mogłem przestać myśleć o jej wydatnych cyckach, szerokich biodrach i zapierającej dech w piersiach, ciepłej, wąskiej muszelce. Myśl o niej rozsadzała mi mózg. 

"Och, ciociu, ciociu" - te słowa kołatały się w mojej głowie. Kochana cioteczko, co ty ze mną robisz? Jak poruszasz moją wyobraźnią?”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...