środa, 10 kwietnia 2024

Ostatnie wakacje.

129. Narzędzie mające sprawiać rozkosz kobiecie.


Przez jakiś czas patrzyłem na to coś, co leżało w moim łóżku, a właściwie w łóżku cioci, nie wiedząc, co z tym zrobić. Miałem wrażenie, że to UFO albo jakiś przedmiot radioaktywny. Nie wiedziałem, czy powinienem to dotknąć. To był olbrzymi sztuczny kutas w delikatnym różowym kolorze, z dużymi jajami i małą analną końcówką. Poruszał się, skręcając się niczym ślimak na sprężynie wokół własnej osi. Drżał też w różnym tempie, czasem szybciej, czasem wolniej, prawdopodobnie w zależności od ustawionych przez ciocię parametrów. Teraz zrozumiałem, co się stało. Po prostu włączyłem go nieświadomie i pracował w oczekiwaniu na nową waginę. 

Teraz wiedziałem, że jednak muszę wziąć to urządzenie do ręki i po prostu je wyłączyć, aby móc ponownie zasnąć. Tylko czy w takiej sytuacji mogłem po prostu zasnąć? Trudno było mi przełamać opór i sięgnąć po to nietypowe urządzenie. Mimo to wiedziałem, że muszę to zrobić, inaczej nie będę miał spokoju. Wziąłem je, a maszyna nadal wiła się w moich dłoniach, jak węgorz próbujący się uwolnić. To było jak prawdziwe monstrum, a ciocia miała to w sobie. Wspomnienia i skrajne wyobrażenia budziły się jednocześnie w mojej świadomości.

W końcu udało mi się wyłączyć tę niecodzienną maszynę. Przez chwilę trzymałem ją przed sobą, przyglądając się uważnie półprzezroczystej substancji, która kryła jakieś mechaniczne elementy, wprowadzające ją w ruch. Na dole widniało pokrętło, które zdawało się regulować moc drgań i obroty. Skrzywiłem się lekko, uczucie podniecenia mieszało się we mnie ze zdziwieniem i zaskoczeniem. Trochę zniechęcony odłożyłem sztucznego fallusa na szafkę obok,  i pomyślałem sobie: “Boże ależ moja ciocia musi mieć temperament”. 

Kiedy miałem już wracać do łóżka, coś skłoniło mnie do dokładniejszego przyjrzenia się temu, co znajdowało się na niższej półeczce szafki nocnej — tej samej, na której położyłem tamtą wielką mechaniczną zabawkę. Mimo wolniej podniosłem się ponownie i przyjrzałem się uważnie. Znów doznałem wytrzeszczu oczu. Zobaczyłem jeszcze trzy podobne, choć nieco mniejsze narzędzia rozkoszy. 

Szeroko otwartymi ustami patrzyłem na to jak na jakieś dziwne zjawisko, nie mogąc uwierzyć, że to znajduje się właśnie w tym miejscu. W obliczu tego co tu było, ciocia wydawała się zupełnie inną osobą. Spoglądałem na nią z zupełnie innej perspektywy. Byłem coraz bardziej zszokowany, ale jednocześnie przyciągała mnie swoją tajemniczością  i olbrzymim temperamentem. Znowu poczułem pragnienie bycia z nią jak najbliżej, Pójścia do łóżka i bzykania się do upadłego. Jednak wiedziałem, że to co najmniej niewłaściwe. Wzrastała we mnie presja mojej pruderyjności.

Wiedziałem, że nie powinienem ruszać jej rzeczy, zwłaszcza takich bardzo osobistych przedmiotów, ale moje ręce same sięgnęły po mniejszy, o naturalnych kształtach i kolorze wibrator, który znajdował się pośrodku. Obejrzałem go dokładnie, obracając w dłoniach, poczułem miękką, sprężystą fakturę. Nie mogłem wyjść z podziwu.

Przypominał mojego ptaka, mojego rozochoconego kogucika, który potrzebował tak wiele przyjemności każdego dnia. Można powiedzieć, że nie różnił się w żaden szczególny sposób. To wywołało kolejną falę zdziwienia i podniecenia. Kto produkuje takie rzeczy?

Następnie sięgnąłem po kolejne narzędzie mające sprawiać rozkosz kobiecie. Było fioletowe, gładkie i wyglądało raczej technicznie. Gdybym zobaczył je w innych okolicznościach, prawdopodobnie nie rozpoznałbym w nim urządzenia, które przeznaczone jest do penetrowania cipki takiej damy jak moja ciocia. Prawdopodobnie jego zalety tkwiły w możliwościach, jakie oferowało, a nie wyglądzie. Kiedy Oglądałem to trzecie urządzenie, byłem już tak podekscytowany, że trudno było mi to ogarnąć. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...