środa, 25 kwietnia 2018

Relacje koleżeńskie.

41. Zawróciłaś mi w głowie.

Zapadła chwila ciszy, ale nie była niezręczna. Wydawało się, że była częścią tej gry, tak samo potrzebna, jak słowa, przed sekundą, przez nas, wypowiadane.
W końcu, odezwałem się cicho.
-Może dlatego, że masz w sobie to coś.
-Co?
-Nie wiem.
-No co?
-Coś.
-Coś?
-Zawróciłaś mi w głowie, dziewczyno.
Roześmiała się w głos.
-Ja tobie? - powiedziała w końcu.
-Tak.
-Myślałam, że jest na odwrót.
Rozłożyła mnie na łopatki tym swoim, z pozoru niewinnym, stwierdzeniem. Znów byłem skłonny do głębszych zwierzeń przed nią.
-Wiesz, kiedy cię po raz pierwszy zobaczyłem, od razu wiedziałem, że muszę to z tobą zrobić, - zacząłem z delikatnym uśmiechem na ustach.
Spojrzała na mnie. W jej oczach znów były te cudowne iskierki.
-Poważnie?
Przyglądałem się jej.
-Łajdaku ty, od początku kombinowałeś, że zaciągniesz mnie do łóżka?
Pokiwałam głową. Znów miałem wrażenie, że pokonałem jakąś niewidzialną barierę. Bardzo chciałem, ale nie byłem w stanie zapanować nad tym, co się działo. Szaleńczo chciałem się z nią kochać. Każdą komórką swojego ciała pragnąłem pieścić ją, dotykać, czuć bardzo blisko. Była taka niesamowita, a jednocześnie tak bardzo zwyczajna, jak dziewczyna z sąsiedztwa.
Rozmawiała ze mną, a jednocześnie bawiła się sama ze sobą. Wyglądało to tak, jakby pokazywała mi, jak się to robi. Wolną ręką ujęła swoje piersi i gniotła jak ciasto. Patrzyłem zachwycony i oczarowany.
To wszystko bardzo mnie podniecało i onieśmielało. Na moich oczach działy się małe cuda, cuda, których to ja byłem przyczyną. Nie mogłem pozwolić jej uciec. Musiałem wziąć tyle, ile będzie chciała mi dać, a nawet trochę więcej.
Powoli pochyliłem się. Zatrzymałem głowę tuż nad jej twarzą. Wciąż nie wierzyłem, że to wszystko rozgrywa się naprawdę.
Zorientowałem się, że nadal trzyma moją dłoń i pieści swój pępek moim palcem. Zdawało mi się, że, w tej chwili, jakby nieco bardziej, go do siebie dociska. Miałem wrażenie, że w napięciu czeka na to, co stanie się za moment.
Pochyliłem się jeszcze bardziej. Moja dłoń wciąż znajdowała się na jej piersi. Nagle, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nasze usta spotkały się w delikatnym pocałunku. I moje i jej, były lekko uchylone tak, jakbyśmy obydwoje naraz chcieli coś powiedzieć.
W pewnym momencie, tknięty jakimś niespodziewanym impulsem, odsunąłem się nieco i spojrzałem jej w oczy.
-Zrób to jeszcze raz, - szepnęła.
-Chcesz? - odpowiedziałem równie cicho.
Zatrzepotała powiekami, jak aktorka we francuskim filmie o miłości. Pochyliłem się i, jeszcze raz, dotknąłem jej ust swoimi wargami. Były bardzo gorące, delikatnie drżały.
Spodobała mi się ta zabawa. Jeszcze raz się odsunąłem. Niezbyt daleko, na kilka centymetrów. Wysunęła język i zbliżyła je śliną.
-Kontynuuj, nie przerywaj, - Usłyszałem jej głos.
Zbliżyłem się po raz kolejny. Czułem jej oddech na swojej twarzy. Całowaliśmy się. Tym razem, kontakt był dłuższy i bardziej namiętny.
Przymknęła powieki. Zrobiłem to samo. Poczułem jej język między swoimi zębami. Delikatnie wsunął się do moich ust i poruszał we wszystkie strony, jakby czegoś szukał. Czułem go na podniebieniu, prawie w gardle. Nie wierzyłem, że w ten sposób można się całować. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek wcześniej to tak robiłem.
Było to bardzo przyjemne, chociaż nieco dziwne, uczucie. Drżałem z podniecenia, moje serce łomotało, jak szalone.
Zachęcony zachowaniem mojej partnerki, wprawiłem w ruch swój własny język. Dotykaliśmy się tam, w środku. To było bardzo delikatne i subtelne, ale czułem to podwójnie mocno.
W końcu z lekkiego dotyku, nasze języczki, przeszły w intensywny taniec. Miałem wrażenie, że staliśmy się jednością.



“No, no, no, hon. If you go on a date you need to wear sexier panties. Sigh, I have lots to teach you.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...