piątek, 28 grudnia 2018

Syrena.

40. Na czworakach jak piesek.

Następnie, zastosowałem chwyt rodem z zapasów. Swoje przedramiona włożyłem od tyłu pod jej pachy i dłońmi chwyciłem za obojczyki. W ten sposób mocno ją trzymając i nie pozwalając zmienić pozycji, zamierzałem dokonać swojego nikczemnego dzieła, czyli zerżnąć ją jak starą sukę. W tym właśnie momencie jakby oprzytomniała. Miałem wrażenie, że stara się bronić. Jakby do samego końca nie wierzyła, że to się dzieje naprawdę. No niestety, działo się.
Teraz przymierzyłam lufę armaty do jej otworu wlotowego. Stanąłem w szerokim rozkroku i obniżyłem ciężar swojego ciała. Byłem jak buhaj, jak byk, jak kawał małpy. Byłem jak włochaty napakowany testosteronem goryl, który nie potrafił już nad sobą zapanować.
Mój kutas nie był najmniejszych rozmiarów, o nie. Powiem szczerze, w tamtej chwili był wielki, naprawdę wielki. Sterczał niczym rakieta, pełny żył i sęków.
Na chwilę, jakby się zawahała i delikatnie rozchyliła uda. Nie pomagałem jej w tym. Mimo swojego ogromnego podniecenia, nie byłem skłonny zmuszać jej do czegokolwiek. Wykorzystałem tylko ten moment i wszedłem tam swoim drągiem. Och, jak było mi dobrze! Poczułem wilgotne ciepło i delikatny opór.
Wykonałem jedno mocne szarpnięcie, pociągając jej ciało za ramiona i byłem w środku.
-Aaaaaaaaaahhhh!!! - westchnęła przeciągle jak niewinny szczeniak.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że chyba mój fiut był za duży w stosunku do jej cipeczki. Nie dbałem, jednak, o to. Było tak cudownie, tak bosko, a ja byłem, po prostu, bydlakiem, który chciał zerżnąć tą małą niemiecką kurewkę. Przecież sama nawinęła się pod moje ręce, a ja czułem się doskonale w roli bezwzględnego penetratora.
O tak, o to przecież chodziło. Teraz nie było już odwrotu. Trzeba to było skończyć najlepiej jak tylko umiałem.
-Ty mała zajebana cipo! Zaraz ci pokażę! - warknąłem, wiedząc, że i tak mnie nie zrozumie.
W głowie mi wirowało. Czułem, że za chwilę eksploduję. W ten sposób, będąc na granicy orgazmu, wykonałem kilka pierwszych ruchów.
Raz, dwa, trzy… mocno i gwałtownie. Było niesamowicie słodko. Teraz czułem intensywny opór jej ciasnej norki. Mimo, że mój taran rozdzielał ją na strzępy, jakoś specjalnie nie protestowała. Owszem, jęczała, wzdychała i piszczała, ale było to raczej spowodowane narastającym podnieceniem.
To wszystko tak bardzo mi się podobało. Miałem ją w swoim posiadaniu i robiłem to, co chciałem. Ta przygoda była cudowna. Mała, czarnowłosa dziewczyna drżała na całym ciele. Była taka niewinna i taka…  sponiewierana przeze mnie, wymęczona przez mojego kutasa, który penetrował jej wnętrze z całą siłą, bezwzględnie jak potwór.
Po jakimś czasie, w amoku gorącego uniesienia wypadła z moich objęć. Ja nie byłem w stanie jej utrzymać, a ona nie mogła ustać o własnych siłach. Opadła na kolana, a ja wraz z nią.
Klęczeliśmy w piachu. W zagłębieniach pod naszymi kolanami zaczynała się już zbierać woda. Wciąż w niej byłem. Nawet na chwilę nie opuściłem jej gorącego wnętrza. Jebałem.
Na czworakach jak piesek pochylona do przodu oddawała mi się w posiadanie. Oddawała to, co miała najcenniejszego: całą siebie, swoją słodką cipeczkę.
Nie czułem już żadnego wstydu i skrępowania. Robiłem to tak, jak chciałem. Chwyciłem za nadgarstek jej prawej dłoni, pociągnąłem do tyłu i ułożyłem na pośladkach. Trzymając jej ramię drugą ręką, rozpocząłem płynny, szybki i zdecydowany rytm swoimi biodrami.
Raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa… pracowałem jak maszyna.


Lana rhoades sexy ass at swimming pool

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...