niedziela, 30 grudnia 2018

Syrena.

42. Ptaszek w gniazdku.

Opadła, najpierw na kolana, a później bardzo głęboko pochyliła się nad moim kroczem. Chwyciła moją wielką napęczniałą niczym gigantyczny morski wąż, fujarę w swoją drobną rączkę, a później jej usta błyskawicznie zwarły się na sinej z podniecenia głowicy.
-Oooooooohhhh! - wyrwało się z mojego gardła długie i przeciągłe westchnienie.
Jakaż ona była dobra w tym co robi! Cóż mogłem zrobić? Mogłem tylko czekać na dalszy przebieg wypadków. Czekać i delektować się tym, co ta młoda dziewczyna będzie ze mną wyprawiała.
Po chwili puściła go. Wyprostowała się i, trzymając w dwóch palcach, pokazała mi swój najsłodszy uśmiech. Patrzyła na moją wielką fujarę i uśmiechała. Zakryła przy tym swoje drobne usta tak, jakby nie dowierzała, że to coś urosło do takich rozmiarów, że jest tak wielkie. Patrzyła z podziwem i zachwytem, tak jakby zastanawiała się, w jaki sposób może jeszcze go wykorzystać, jak może się nim zabawić. Widać było, że jest zachwycona. Podziwiała jego rozmiar, kształt i wszystko inne. Widać było, że lubi ten sport, że lubi brać kutasa do ust, że lubi lizać, ciągnąć druta. Widać było, że bardzo lubi ten szczególny rodzaj seksu.
Patrząc na jej młodą śliczną buzię, również byłem bardzo zachwycony. Chociaż może odbierałem to z innej strony. Byłem zachwycony, bo to ja byłem biorcą tych wszystkich wspaniałości, które chciała mi zaoferować. Ja otrzymywałem, a ona dawała.
Później położyła go płasko na moim podwórzu i przycisnęła do ciała. Zrobiła to tak niewinnie jak mała dziewczynka. Delikatnie obydwiema rączkami. Uniosła głowę i z rozbrajającą szczerością, a jednocześnie zapytaniem w tych czarnych oczach, spojrzała na mnie.
Myślałem, że ją zjem. Chciałem się na nią rzucić i znów spenetrować. Nieważne w jaki sposób: na leżąco, na stojaka, od tyłu czy od przodu. Nieważne. Chciałem ją posiąść, najnormalniej w świecie wyruchać. Jednak nie zrobiłem tego. Czekałem.
Czekałem na to, co się stanie w dalszej kolejności. Czekałem w ogromnym napięciu.
Znów się pochyliła, znów trzymała go w swoich rączkach, tuż poniżej głowicy. Obejmowała jak mikrofon: czule, delikatnie, jednocześnie mocno, tak, żeby przypadkiem jej nie wypadł. Bardzo szeroko otworzyła usta, wysunęła język i, przymykając powieki, przesunęła nim wzdłuż wędzidła. Zakończyła tuż przy samej dziurce na jego wierzchołku.
Moim ciałem, od czubka głowy, po koniuszki palców stóp, szarpnął słodki, przejmujący dreszcz: raz, drugi i trzeci. Byłem przekonany, że jeśli zrobi to powtórnie, będzie po wszystkim, że spuszczę się w te jej słodkie usteczka.
Nie mam pojęcia, czy właśnie o to jej chodziło. Była tak niesamowicie rozbrajająca i słodka, że chciałem być otwarty i odkryty tak mocno, jak tylko się da. Chciałem być jak otwarta księga, bez barier i granic. Chciałem oddawać i pokazywać jej moją słabość. Chciałem robić to do końca. Było mi tak bardzo dobrze.
Jeszcze raz pochyliła się nad moim przyrodzeniem. Mogłem tylko szerzej rozstawić swoje kolana. Chciałem dać jej więcej miejsca. Chciałem, by zajęła się mną bardzo dokładnie.
Wpakowała się między moje nogi jak mały jest szczeniaczek. Ujęła mojego wielkiego zaganiacza u samej podstawy. Trzymała go delikatnie i mocno jednocześnie. Przy okazji zagarnęła dłońmi jądra.
Po chwili uchyliła swój malutki dziubek. Wyglądała jak ptaszek w gniazdku. Przekręciła swoją głowę nieco na prawą stronę i chwyciła swoimi słodkimi usteczkami dolną krawędź kapelusza mojego grzyba.

Latina Cork Scews Big Dick in the Swimming Pool

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...