sobota, 28 grudnia 2019

Wujek.

9. Zaparkować swoim kutasem.

Cholera jasna, mogłem opaść na kolana i zaparkować swoim kutasem między jej pośladkami, przecież to było takie proste, ale nie zrobiłem tego.


Uśmiechnęła się. Poszedłem. Przechyliła na bok głowę i zalotnie zmrużyła oczy. Miała na sobie różowe wdzianko z delikatnej dzianiny i rozszerzaną spódniczkę w biało - różowe paski. Nic szczególnego. Nic jeszcze nie wzbudziło moich podejrzeń. 
Sweterek nie sięgał do miniówki i pozostawiał odsłonięty brzuch. Wykorzystałem tą krótką chwilę i podziwiałem jej uda, kolana, łydki i stopy odziane w klapki. 
Nagle, ni stąd ni zowąd, bez żadnej zapowiedzi chwyciła za bluzeczkę pod szyją i naciągnęła ją, prawie odsłaniając piersi. Jaki byłem głupi. Dopiero teraz dotarło do mnie dlaczego tak się uśmiechała.
Pod tym kolorowym ubrankiem, kompletnie nic nie było. Na dodatek usiany był dziurkami jak ser szwajcarski. Równie dobrze mogłaby nie mieć na sobie nic. Wszystko było przez niego widać: zagłębienie pępuszka, cycuszki, ciemne brodawki i sztywne sterczące antenki. Pożądanie wzbierało we mnie tak szybko, jak nadciągająca burza. Okolica kompletnie pusta, ona sama i prawie naga. 
Dopiero po jakimś czasie dostrzegłem, że na podeście, tuż przed nią stoi pudełko truskawek. 
-No dobrze, wracamy, - powiedziałem spokojnie, ale stanowczo. 
Zrobiłem to jakby wbrew sobie. Tak naprawdę, nigdzie nie chciałem wracać. 
-Ale, wujku… 
-Co?
-Ja tu specjalnie na ciebie czekałam. 
-Aha, no i co z tego.
-No jak to, tylko popatrz, jak tu fajnie. Jak się nie będziemy odzywać, to nikt nas nie znajdzie, - w bardzo zabawny i seksowny sposób próbowała się targować.
Pomimo ogromnego podniecenia, byłem nieugięty.
-Wracajmy już, - powtórzyłem spokojnie.
Nie pozwoliła tego tak zakończyć. Zaskakiwała mnie coraz bardziej. W szerokim rozkroku opadła na kolana, wypinając do góry swój zgrabny tyłeczek. Cały czas patrzyła na mnie przez ramię. Tuż przed nią, w podeście brakowało jednej deski. Bałem się, że wpadnie do wody i zrobi sobie krzywdę. 
-Wracajmy, to nie jest miejsce na spacery, - powiedziałem bardziej stanowczo. 
-Ale, Karol… nie podoba ci się? Zobacz, jak tu romantycznie i uroczo. 
Ta romantycznie, szczególnie na porządne ruchanko, pomyślałem. Chociaż mój kutas stał już na baczność i rwał się do boju, nie dawałem się zbić z tropu. 
-Wracajmy, szukają nas.
Zapowiadała się długa potyczka. Popatrzyłem na nią i zrozumiałem, że tak łatwo nie odpuści. 
-Daj spokój, przecież nikt nas tu nie znajdzie.
Chcąc bardziej zobrazować swoją wypowiedź, jeszcze wyżej wystawiła tyłeczek, a plecy wygięła w pałąk. Po chwili przejechała dłonią po pośladku, ściągając z niego materiał spódniczki. Nagle zobaczyłem jej gołą pupę. Widok był przecudowny. Gapiłem się w zagłębienie po środku próbując dostrzec jej cipkę, ale musiałem się rozczarować. Skrywała się w głębokim cieniu. Chociaż, przez moment zdawało mi się, że widzę ciemniejsze, pionowe cięcie. To by było to. 
-Chodź, - ponagliłem, czując, że zbyt długo już nie wytrzymam.
-No, ale wujku… 
-Co?
-Przecież, możemy tu robić wszystko.
Przełknąłem ślinę. Do czego ona zmierzała?
-Wszystko, mówisz?
Patrzyła mi w oczy i uśmiechała się słodko.
-Naprawdę, nikt nas nie znajdzie. Sprawdziłam, tu nie ma nawet wędkarzy. 
-A, nie sądzisz, że to jest nieodpowiednie?
Albo znała mnie lepiej, niż sądziłem, albo nie zrozumiała tego, co do niej powiedziałem.
-To będzie nasze sekretne miejsce.
Cholera jasna, mogłem opaść na kolana i zaparkować swoim kutasem między jej pośladkami, przecież to było takie proste, ale nie zrobiłem tego. Kiedy dotarło do niej, że nic więcej nie będzie, zrezygnowana usiadła na deskach. 
-Chyba nie podoba ci się nasza kryjówka. Szkoda, moglibyśmy chować się przed mamą i ciocią.
Mimo wszystko, nie przestała mnie kusić. Jej spódniczka zwinęła się jeszcze bardziej, odsłaniając uda aż do samych pośladków. Wciąż nie widziałem nawet skrawka majtek i to doprowadzało mnie do szału. Były, czy ich nie było? Nie miałem pojęcia. Tymczasem ona oparła się na rękach i wygięła do tyłu bardzo efektownie eksponując piersi. Majaczyły pod materiałem, jak dwa, pięknie ukształtowane wzgórza. 
-Iwonko, co ty sugerujesz? - spytałem, próbując trzymać  fason.
-No, wiesz?! - westchnęła, zalotnie puszczając oczko.
Gotowałem się coraz bardziej, ale jeszcze dość spokojnie odpowiedziałem:
-No wiesz… ja mam się tobą opiekować, a nie wykorzystywać.
Uśmiechnęła się.
-E tam, od razu tak… wykorzystywać.
-Dokładnie tak. Jesteś siostrzenicą mojej żony.
-Och wujku, jak ty nic nie rozumiesz.
Skuliła się, podciągnęła kolana pod brodę i objęła je ramionami. W ten sposób zanosiła swoje cycuszki ale, nawet o tym nie wiedząc, odsłoniła słodką pizdeczkę. Majaczyła ciemną rozpadliną między jej cudownymi udami. Myślałem, że oszaleję. 
-Wujku, chodź do mnie, - powiedziała wprost i bezpośrednio. 
-Iwonko! - próbowałem jeszcze przywrócić ją do porządku. 
Była taka słodka, podniecało mnie w niej wszystko: kolana, które obejmowała, łabędzia szyja, odsłonięty karczek. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...