poniedziałek, 16 września 2019

Niewidzialny kochanek.


66. Orgazm był jak taśmociąg.

W tym samym momencie, jednocześnie po sobie nastąpiły trzy wystrzały. Mimo, że koniec jego rakiety przyciśnięty był do łechtaczki, co oczywiście przyprawiało ją niesamowite zawroty głowy, sperma poszybowała pod sam biust, znacząc ślad przez cały brzuch i pępek najcudowniejszym zygzakiem, jaki mogła sobie wyobrazić.


W tym samym momencie zachwiała się i prawie zsunęła z parapetu. Mogła się potłuc i zrobić sobie krzywdę. Nie przykładała jednak do tego większej wagi. Starała się tylko utrzymać na miejscu na tyle długo, by, to co miało się dopełnić, stało się do końca. 
Kawałek drewna przy oknie był twardy. Prawie leżała, a on podtrzymywał ją dłonią za pośladki. Robił to czule, mocno i zdecydowanie. Wlepiła w niego swój wzrok niczym mały szczeniak, pełny zaufania do swego pana. Duże, brązowe oczy wpatrywały się w niego niemo, a jednak ten wzrok był bardzo wymowny. Mówił: “chcę tego, zrób to, zrób to teraz, w tej chwili, w tym momencie. Chcę tego, bardzo tego chcę. Pragnę.” Uchylone usta drżały, nieruchomo, twarz przykuwała go spojrzeniem bazyliszka. 
W tym samym momencie, jednocześnie po sobie nastąpiły trzy wystrzały. Mimo, że koniec jego rakiety przyciśnięty był do łechtaczki, co oczywiście przyprawiało ją niesamowite zawroty głowy, sperma poszybowała pod sam biust, znacząc ślad przez cały brzuch i pępek najcudowniejszym zygzakiem, jaki mogła sobie wyobrazić. Raz, dwa, trzy… doznanie ciepła, aromatu i gęstej konsystencji na jej spragnionej, rozgrzanej skórze było nie do opisania. Jej ciało zacisnęło się w gwałtownym skurczu. Czuła jak spięte uda, drżą, nie mogąc się rozluźnić. Czuła ból w mięśniach, a jednak trwała tak, chłonąc sobą wszystko, co jej dawał. 
Najwyraźniej świat seksu i erotyki, w który właśnie wkroczyła, w którym właśnie utknęła, okazał się być dużo większy niż mogłaby podpowiadać jej własna wyobraźnia. Nie mówiąc już o zdrowym rozsądku, który dawno straciła. Wszystko, co było takie pewne i stabilne, przestało się całkowicie liczyć. Wszystko, co była w stanie nazwać, nie miało już żadnego znaczenia. Miała poczucie, że straciła własną tożsamość na rzecz tego wszystkiego, co w tej chwili się z nią działo. Płynęła z prądem własnego pożądania i niebotycznego podniecenia, którego nie potrafiła już opanować. Rezygnując ze wszystkiego kim była i pragnąc tylko doświadczać z każdą minutą coraz więcej i więcej, była bezgranicznie szczęśliwa. To było tak, jakby znalazła się nad przepaścią, a ktoś z tyłu popychał ją tam w dół. Mogła tylko skoczyć i mieć nadzieję, że nic jej się nie stanie. Nic już się nie liczyło. 
Nawet nie zdawała sobie sprawy, w którym momencie poderwał ją z tego parapetu, chwycił wpół jak lalkę, odwrócił tyłem, zaniósł do łóżka i zmusił, by poparła się na posłaniu rękoma. Nie czekał ani sekundy, wpakował się sterczącym grubym chujem w jej gorącą, ciasną dupeczkę. Za jednym zamachem wniknął do połowy. 
Jej ręce, na których się opierała, zrobiły się miękkie. Myślała, że upadnie nieprzytomna. Cipka kurczyła się w spazmach rozkoszy, jakby jęcząc przy tym głośno. Siedział w niej swoim wielkim kutasem, jeszcze umazanym w jej sokach i swoim własnym nasieniu. Siedział w jej dupce, siedział do połowy, trzymał za biodra mocno i pociągał w swoją stronę, pchając się głębiej i głębiej. 
-U-u-u-uuuuuaaaaaaaaaaaaaahhhh!!! - wyrwał się z jej gardła głośny jęk, niczym zwierzęcy ryk.  
Orgazm był jak taśmociąg, płynął i płynął, nie mając końca. Ani wcześniej, ani później nie doświadczyła czegoś podobnego. Facet był bezlitosny fiut rwał jej anal na strzępy, jednak tak było cudownie. Nie chciała nic więcej, chciała tylko zniknąć w tym przejmującym, słodkim uczuciu, przestać istnieć, być tylko samym seksem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...