poniedziałek, 30 września 2019

Niewidzialny kochanek.

80. Uzależniona od rozkoszy.

Był w niej już bardzo daleko. To było ponad jej wyobrażenie, podaj jej możliwości zrozumienia. Nawet nie czuła jak wchodził, nie czuła, jak dotykał tym wielkim łbem jej wrażliwych płatków. Przecież mógł o to zrobić. Nie czuła tego, w jaki sposób to się stało. W pewien specyficzny sposób, to było przerażające. On już w niej siedział. Siedział w niej po same jaja, tkwił jej kobiecości, niczym zadra, och, wielka, gruba zadra. Och, jak tego pragnęła! Och, jak tego chciała!
Wepchnięty do samego końca, tak mocno rozpierał ścianki jej cipeczki, tak mocno i tak bardzo intensywnie panoszył się w samym jej środku. Nie poruszał się nawet. Nie musiał. Pulsował i pęczniał. Drżał i szarpał się, a ona odbierała to podwójnie mocno. Bardzo szybko odlatywała w niebiosa. 
W tej jednej chwili jej usta wyrażały głębokie zdziwienie i zaskoczenie, oczy zrobiły się duże, niczym złotówki. Patrzyła w sufit, jakby nie wierząc w to, co się dzieje i bojąc się zwrócić się w tym konkretnym kierunku, tam, gdzie on powinien teraz być. 
Później na jej twarzy pojawił się uśmiech. To był szelmowski, bardzo niegrzeczny i wyuzdany uśmiech. Uśmiechała się, zadowolona, że mimo tak szalonych zdarzeń, tak trudnych do wytłumaczenia, jest jej tak dobrze. To było zupełnie tak, jakby nie umiała sobie wyobrazić, że ten wielki kutas, ta wielka fujara, ten kij bejsbolowy mógłby zostawić ją samą na więcej niż kilkanaście minut. 
Była uzależniona. Jeszcze nie do końca zdawała sobie sprawę, co to znaczy, ale gdzieś podświadomie, gdzieś tam, głęboko w jej wnętrzu, rodziła się myśl, że ten kochanek jest jak narkotyk. Z każdą kolejną chwilą coraz bardziej zdawała sobie sprawę, że za każdym razem będzie coraz bardziej i bardziej uzależniona od jego obecności w swojej cipeczce. Pożądanie i pragnienia zdawały się nie mieć końca. Czuła, że będzie musiał być już obecny także w pozostałych jej otworkach: dupeczce i ustach. Czuła, że będzie coraz bardziej uzależniona od coraz to większych i bardziej przejmujących orgazmów. 
Uświadamiając sobie to wszystko, z jednej strony i się bała, wiedziała bowiem, że to nie jest dobre, że to nie jest nawet normalne, że tak nie powinno być. Z drugiej jednak,  dlatego ciężko było jej się przyznać, było jej z tym tak niesamowicie dobrze. Już sama myśl, że może być uzależniona od rozkoszy, powodowała, że ta rozkosz automatycznie napływała. Kiedy pojawiała się rozkosz, kiedy podniecenie narastało, niezmiennie pojawiał się on i jego wielki fiut. Kiedy się pojawiał, brał ją na przeróżne sposoby i zawsze zabierał na samo dno piekieł lub, jak kto woli, do samego nieba bram. 
Siedział w niej. Czuła jego uda na swoich pośladkach, trzymał ją pod kolanami, teraz to odczuła bardzo dokładnie, mimo to, bała się spojrzeć, nie miała pojęcia, czy teraz go zobaczy, czy będzie tam, czy też nie. W końcu musiała coś zdecydować. Uniosła głowę, oczywiście wbrew pierwszemu wrażeniu, kiedy tak nagle pojawił się w jej wnętrzu, był tam w całej okazałości, niczym zwykły człowiek. Widziała go. Oczywiście, inną sprawą pozostaje fakt, że nie wiedziała, czy w tej chwili wszystko się jej śni, czy też rozgrywa się na jawie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...