czwartek, 19 września 2019

Niewidzialny kochanek.


69. Siedziała na sztucznym fiucie.

To było niesamowite. Tak doskonale nadziewała się na tą fujarę. Czuła się jak średniowieczna czarownica, nabita na pal, który wchodził w jej wnętrze tak gwałtownie, tak bardzo do samego końca, że traciła przytomność.


Alicja, obserwując to wszystko, miała nieodparte wrażenie, że kręgosłup przyjaciółki trzeszczy, ledwie wytrzymuje maksymalne naprężenie. Wygięta w paragraf dziewczyna, całą swoją istotą odpierała ataki wielkiego zaganiacza, który, z jeszcze potężniejszą energią atakował jej malutką, ciasną norkę. 
-Och, och, och, oooooohhhh!!! -  wyrzucała z siebie raz po raz. 
Facet zdawał się być niemal maszyną. Wysportowany, umięśniony, doskonale sprawdzał się w roli reproduktora, samca alfa, który potrafi zaspokoić kobietę w każdym momencie, na wszystkie, najbardziej wyuzdane sposoby.
Nie potrafiła powiedzieć, jak to się stało. Chyba jej wybujała wyobraźnia wzięła kontrolę nad wszystkim, co się z nią działo. W tej chwili, miała wrażenie, że znalazła się w zupełnie innym świecie. Och tak! Znów w innym świecie. Jakie to było słodkie. Czy to tak zawsze musiało być? 
Była tak bardzo spragniona, przepełniona gigantycznym pożądaniem, tak bardzo mocno mokra, tak bardzo podniecona. Nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że to ona sama kocha się z tym kosmicznym, odlotowym facetem. Zdawało się jej… nie, to nie tak. Ona była tego pewna, widziała to niemal namacalnie, z najdrobniejszymi szczegółami. Stworzyła ten obraz w swojej wyobraźni, widziała, jak siedzi na nim. Leżał na podłodze z szeroko rozsuniętymi udami, oparty o ścianę. Ona tymczasem, siedziała na jego podbrzuszu, tak doskonale nabita na tą wielką, twardą jak skała, rakietę. Jej twarz była spocona, oczy obłędnie omiatały pomieszczenie, a rozbudzona cipka zaciskała się w coraz bardziej gwałtownych, słodkich skurczach. 
To było niesamowite. Tak doskonale nadziewała się na tą fujarę. Czuła się jak średniowieczna czarownica, nabita na pal, który wchodził w jej wnętrze tak gwałtownie, tak bardzo do samego końca, że traciła przytomność. Z całych sił dociskała swoim ciałem, doświadczając przejmującego, odbierającego rozum, uczucia. Tak mocno rozpierał jej krocze, czuła się tak cudownie. 
-Och, och, och! - wzdychała, nie mogąc powstrzymać, wciąż narastającego podniecenia. 
To było szalone, trudne do opisania, tym bardziej, że, tak naprawdę, Alicja, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy, siedziała teraz na tym wielkim, grubym wibratorze. Wdzierał się w jej, rozgrzaną do granic możliwości, cipeczkę swoją różową pachnącą silikonem powłoką. Mruczał cicho, drżąc subtelną wibracją i kręcąc główką w około. 
Drugi koniec urządzenia oparty był o łóżko, a Alicja z szeroko rozsuniętymi udami, napierała na niego tak, że jej cipki wystawała już tylko najgrubsza część, mająca imitować wielkie jaja. Siedziała na tym sztucznym fiucie, dygocząc i kurcząc się w niebotycznej rozkoszy. Była jak szalona. Rozczesywała włosy, mając wrażenie, że za chwilę poleci w kosmos. Nie mogła już powstrzymać tego słodkiego, obejmującego całą jej istotę, doświadczenia. Chciała popłynąć gdzieś, gdzie jej jeszcze jej nie było. 
Tymczasem tam, w drugim końcu jej mieszkania, jej najlepsza przyjaciółka, wkraczała w świat głębokich doznań erotycznych, doznań, których być może, jeszcze nie miała okazji doświadczyć w swoim młodym życiu. Alicja, będąc w stanie maksymalnego podniecenia, które odbierało jej poczucie bycia sobą, obserwowała to wszystko najwyższym zainteresowaniem. Budowała świat swoich osobistych przeżyć. Niczym urządzenie do miksowania filmów, przerabiała wszystko na swoją własną modłę. 
Koleżanka leżała teraz, na plecach, a nie na brzuchu. Jej uda były mocno podciągnięte do góry. Teraz jednak sama trzymała kolana w okolicy twarzy i wystawiała w stronę kochanka wszystko to, co miała najcenniejszego. Pozwalała mu na wszystko z najwyższym zaufaniem. Pozwalała mu robić to, co mu się żywnie podobało. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...