sobota, 21 września 2019

Niewidzialny kochanek.


71. Mieć kochanka ciągle pod ręką.

Orgazm przyszedł niespodziewanie, nagle i tak gwałtownie, że wyrwał jej osobowość z posad rzeczywistości.


Tymczasem tam, po drugiej stronie jej koleżanka, Eliza wraz ze swoim kochankiem, nie próżnowała i popłynęła z prądem niebezpiecznego nurtu rzeki pożądania. Szybko pozbyła się wszelkich zahamowań. Jeżeli coś utrzymywało ją przy trzeźwym myśleniu, jeżeli były w niej jakieś hamulce, to właśnie w tej chwili to wszystko zniknęło do reszty. 
Nie leżała już na stole, o nie. Naga, zatracona całkowicie w swoim pożądaniu, wyglądała jak upiór. Zdawała się odpływać swoją świadomością w niebyt istnienia. W tej chwili znajdowała się obok stolika. Stała przodem do niej. Jej pozycja była nieco dziwna: mocno pochylona, z odgiętą do góry twarzą, lecz zamkniętymi oczami i szeroko otwartymi ustami. Zdawała się wyrzucać z siebie niemy krzyk. Ten krzyk był raczej głośnym oddechem. Jej jędrne piersi swoim masywnym kształtem kołysały się w przód i w tył. 
Stała tak, pochylona, z wypiętym mocno kuperkiem jak kotka gotowa do kopulacji. Jej dupeczka wystawiona była w stronę kochanka, który zajął pozycję tuż za nią. Przymierzył się w szerokim rozkroku obejmując jej pośladki. Alicja dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jej koleżanka stała tak, bo, po prostu inaczej nie mogła nie mogła. Ten Amor seksu, mroczny anioł miłości trzymał ją za ramiona i nie pozwalał się wyprostować. Nie ruszała się, bo była przebita jego narzędziem, nadziana jak na rożen na jego wielką, pełną żył, rakietę. 
Samiec, który ją posuwał, zdawał się być zwierzęciem pozbawionym uczuć. Nie zważał na coraz bardziej rozpaczliwe pojękiwania swojej dziewczyny, tylko ciągnął ją za te drobne ręce do siebie. Jednocześnie w drugą stronę poruszał swoimi biodrami, wbijając się w nią niczym ciężkim kilofem. Bezlitośnie rwał jej wnętrze na strzępy. 
W tej chwili Alicja odnosiła dziwne wrażenie, że jego wielki wąż wciąż siedzi w jej kakaowym oczku. To by wyjaśniało, dlaczego koleżanka tak mocno to wszystko przeżywa. Pewności mieć, jednak, nie mogła. Przez całe jej ciało przebiegały dreszcze. Już na sam ten widok, zaczynała doświadczać kolejnego orgazmu. Zdawała się odczuwać dokładnie wszystko to, co jej przyjaciółka. 
Mężczyzna uderzał raz, za razem: łup, łup, łup, łup… chlap, chlap, chlap, chlap… 
-Ooooohhh, uuuuuuuhhh, uuuuuaaaaahhh!!! - wzdychała ciężko dziewczyna. 
Akt miłosny zdawał się nie mieć końca 
Zdążyła tylko pomyśleć, co dzieje się po drugiej stronie lecz nie nie miała czasu, aby dokładnie sobie uświadomić, co wyczynia jej własny organizm. W jej własnym ciele nastąpił zapłon, totalny, wszechogarniający wybuch. Szarpnięcie było tak silne, że o mało nie spadła z łóżka. Raptownie wygięła swoje plecy pałąk, uniosła głowę wysoko do góry i, nie mogąc zaczerpnąć powietrza, szeroko otworzyła swoją buzię. Przerażona i sparaliżowana patrzyła w sufit. Bała się, że za chwilę straci przytomność. 
Orgazm przyszedł niespodziewanie, nagle i tak gwałtownie, że wyrwał jej osobowość z posad rzeczywistości. Z gardła wyrwało się głośne westchnienie. Przypominało odgłos ostatniego oddechu. Trwała nieruchomo, jakby była odlana z gipsu. Ciągnęło się to długą chwilę. Nie mogąc się ruszyć, nie mogąc wyrwać się z tego stanu, jej mózg zdawał się wirować niczym trąba powietrzna. Czuła każdą komórkę swojej osoby, każdą myśl niemal namacalnie. Totalne wszechogarniające, burzliwe doznanie niesamowitej przyjemności huśtało jej duszą od horyzontu, po horyzont. 
Bała się, że po czymś takim nie będzie już z tobą, że po czymś tak niesamowitym nie będzie potrafiła być tą kobietą, którą była do tej pory. Nie mogła tego znieść na dłuższą metę. To było ponad jej siły. Chciała, by wszystko się skończyło, już teraz, a jednocześnie nie potrafiła tego przerwać. Wiedziała, że nie będzie potrafiła wrócić do rzeczywistości. 
Dopiero teraz zaczynała rozumieć, że, tak naprawdę, wszystko co było do tej pory, jej życie, praca, samotne wieczory i poranki, to miasto, codzienne sprawy, że to wszystko nie ma już sensu. Mogła to zwinąć jak papier po bułce i wyrzucić do śmieci, bez żalu. Oby tylko mogła trwać w tym stanie, chociaż może nie tak wybuchowym, oby mogła tylko być blisko tego czegoś, czego doświadczyła w ostatnich dniach, oby mogła mieć tego kochanka ciągle pod ręką, jak swoją własną komórkę, mieć go na każde zawołanie, zawsze kiedy będzie go potrzebowała. Miała wrażenie, że jej serce za chwilę się zatrzyma. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...