niedziela, 27 października 2019

Wakacje, seks i potwór.


24. Była naga.

Zaczęła się wiercić pod tą cienką kołdrą i, już po chwili, była naga. Jezu! Nie widziałem tego, ale doskonale czułem. 


-Hmm… a może, to ja mam spać na podłodze? 
Spojrzałem na nią zdziwiony. 
-Chcesz, żebym spała na podłodze? 
Po moich plecach przebiegł zimny dreszcz. 
“Boże, Boże!” - myślałem, - “dlaczego ona mi to robi?” 
Byłem taki zagubiony. Tak bardzo chciałem, by wreszcie coś się stało, by wreszcie mnie przytuliła.
-Nie. Oczywiście, że nie. 
-No… 
-No więc?
-Och, jesteś niesamowita. Oczywiście, wskakuj! 
Klepnąłem dłonią w materac, wskazując, że miejsca wystarczy na dwie osoby.
-Dzięki! - usłyszałem jej uradowany głos. 
To była dziewczyna której dwa razy nie trzeba było powtarzać. Już po sekundzie czułem ją przy swoim boku. Było mi niebiańsko dobrze. Wtuliła się w mój rozgrzany tors, jak mały kociak. W zasadzie, w tamtej chwili, niczego więcej bym już nie potrzebował. Miała na sobie miękką piżamkę, czułem przez nią jej piersi. Rozgniatały się na swoim ramieniu. Byłem szczęśliwy, jak nigdy wcześniej. 
W ten sposób przekroczyliśmy niewidzialny, ale olbrzymi próg. 
-Irku? - odezwała się po chwili.
-Tak? - spytałem niepewnie. 
Znów miałem dziwne przekonanie, że coś się szykuje. Moje serce i tak już biło szybko, ale teraz, po prostu, się zatrzymało. 
-Wiesz co… 
-Co? 
-Hmm… 
-No mów, wreszcie. 
-Kiedy, nie wiem, jak…  
-Hmm… może zacznij. 
-No dobrze. W takim razie, ja zawsze śpię nago.
Znów nie zaskoczyłem, o co jej chodzi. 
-Nooo… 
-Czy mogę się rozebrać? - skrzywiła się jak mały, zmoknięty psiak. 
W tym samym momencie, poczułem się, jakbym dostał czymś ciężkim w tył głowy. Zastygłem z otwartymi ustami. Zamurowało mnie. Zupełnie, jakbym był na rozmowie kwalifikacyjnej w wielkiej korporacji. Co najbardziej dziwne, doskonale zdawałem sobie sprawę, że tak dziać się nie powinno. Nie byłem dzieckiem. Dobrze wiedziałem, czym to wszystko się skończy. Jednak, teraz, pomimo wszystko, po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku dni, nie mogłem złapać tchu. 
-Hej! - jeszcze raz szturchnęła mnie w bok. 
-No co?! 
-Dobrze się czujesz? - rzuciła kokieteryjnie. 
-Tak, tak… 
-Pytam tylko, czy nie będzie ci przeszkadzać.
-Co? No… eeee… że… no… nago? Ech, nie… no nie, -  jąkałem się. 
Nie czekała, aż poskładam to poprawnie. Zaczęła się wiercić pod tą cienką kołdrą i, już po chwili, była naga. Jezu! Nie widziałem tego, ale doskonale czułem. Przywarła do mnie tak mocno, jak przedtem. I o to stałem się najszczęśliwszym facetem na Ziemi. Czułem się, jak we śnie, bałem się poruszyć, by się nie zbudzić. Nie mogłem uwierzyć w to, że wszystko dzieje się naprawdę. Oto najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek poznałem, była obok mnie, w jednym łóżku, na dodatek leżała zupełnie naga, taka rozpalona i spragniona. Tak mi się przynajmniej zdawało. 
Drżałem, jak galareta. Czas znowu się zatrzymał.  Sekundy stały się godzinami. Koszulka, którą miałem na sobie, w jakiś dziwny sposób, zrobiła się taka niewygodna i bardzo, ale to bardzo, ciasna. Była niepotrzebna, zbędna. Znowu, te jej majteczki! Jej majteczki na moim wielkim, męskim tyłku sprawiały, że byłem na skraju orgazmu. Wydawało mi się, że już dłużej nie zniosę tego, ich delikatnego, sprężystego uścisku. Mój penis wyjechał spod ich krawędzi i, prężąc się, bezczelnie domagał spełnienia. Nie wiem, czy wtedy już to  zobaczyła. 
“Seks, seks, seks…” - kołatało się w mojej głowie tylko jedno pragnienie. Myślałem tylko o tym i chciałem tylko tego. Czułem, chociaż byłem bardziej pewny, że stanie się to właśnie w tej chwili. Tak niesamowicie tego pragnąłem tego, a jednocześnie bałem się jak cholera. Zdawałem sobie sprawę, że jestem zbyt mocno podniecony. Bałem się tego, że wypadnę nie tak jak należy. Bałem się, że wystrzelę, zanim jeszcze w nią wejdę.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...