środa, 30 października 2019

Wakacje, seks i potwór.

27. Napompowany testosteronem.

Tak naprawdę byłem niesamowicie napompowany testosteronem. Już od dłuższego czasu nie miałem dziewczyny. Co druga moja myśl nawiązywała do seksu, lub była o seksie. 


Uderzałem biodrami mocno, zdecydowanie. Jej cipka reagowała silnymi, elastycznymi skurczami. Było w niej niesamowicie gorąco. Po kilku minutach usłyszałem mokre, głośne plaskanie, a po moich jądrach ciekły już obficie soki. 
I raz, i dwa, i raz, i dwa, i raz, i dwa… - trwał marsz na najsłodszy szczyt w moim życiu. 
-Och, och, och… - wyrzucała z siebie ciche westchnienia, oddając mi się całkowicie. 
Czułem się coraz bardziej pewny siebie. Wchodziłem w nią mocno, głęboko i coraz szybciej. Z sekundy na sekundę, coraz bardziej tężała we mnie olbrzymia energia, która kumulowała się w każdym mięśniu i nerwie. 
Raz, dwa, raz, dwa, raz, dwa… - pracowałem wytrwale niczym lokomotywa. 
Łóżko pod nami głośno skrzypiało, miałem wrażenie, że za moment rozpadnie się na kawałki. 
-Och, och, och… - stękała. 
Nie wiem, ile ta zabawa mogła trwać, ale nagle jej muszelka zaczęła szarpać się spazmach, jak oszalała. Nie byłem w stanie tego znieść nawet sekundy dłużej. 
-Uuuuuuuuuaaaaaach!!! - zawyłem niczym wilk i wybuchłem gorącą porcją gęstego nasienia prosto w jej rozpalone wnętrze.
Nie żałowałem sobie, o nie! Trysnąłem w nią tak mocno, że aż westchnęła. Naprężyła wszystkie mięśnie i drżała. Nie odpuszczałem. Zastygłem w bezruchu, pompując w jej ciasną cipeczkę cały zapas mojego budyniu. Nawet przez chwilę nie zastanawiałem się nad tym, co będzie. Po prostu, było mi tak nieziemsko dobrze, że wszystko inne w ogóle przestało się liczyć. W końcu pozbyłem się amunicji i opadłem na jej rozgrzane ciało, kompletnie wykończony, ale anielsko szczęśliwy i usatysfakcjonowany.   
No i było po wszystkim. Byłem taki dumny z siebie, bo jednak poradziłem sobie całkiem nieźle. Leżeliśmy obok siebie, spleceni ciasnym uściskiem swoich ramion. Milczeliśmy, było nam zbyt dobrze, by cokolwiek mówić. Chłonęliśmy się nawzajem. Napawaliśmy się wzajemnym ciepłem i bliskością naszych ciał. 
W końcu to ona pierwsza, delikatnie wysunęła się z moich objęć i szepnęła:
-Połóż się na plecach.
Byłem szczęśliwy jak dziecko. Nie mogłem być tego do końca pewny, ale czułem, co za chwilę się stanie. Bez wahania zrobiłem, to, o co prosiła. W ciemności próbowałem dostrzec jak najwięcej szczegółów jej zgrabnego ciała. Wydawała mi się taka piękna. Uśmiechnąłem się do niej, chociaż nie wiem, czy to zauważyła. Uśmiechałem się serdecznie. 
Najpierw pochyliła się nade mną i zaczęła całować. Bardzo delikatnie musnęła moje wargi, później szyję i klatkę piersiową. Na mojej skórze pozostawał wilgotny ślad jej słodkich ust. To było bardzo przyjemne, odprężające, a zarazem niesłychanie podniecające. Jej subtelny dotyk przenikał mnie na wylot i docierał do najdalszych zakamarków świadomości. 
-Och Olu, - westchnąłem.
Centymetr, po centymetrze schodziła coraz niżej i niżej. Dotarła do brzucha. Wodziła językiem wokół pępka, zataczając coraz mniejsze kręgi. Myślałem, że zwariuję. 
-Och, och, och, - wzdychałem.
Leżałem bez ruchu, pozwalając się pieścić, w taki sposób jaki ona tego chciała. Mój oddech przyspieszał coraz bardziej, serce zaczynało łomotać jak oszalałe. Penis uniósł się i szybko zaczął pęcznieć. Nie miało znaczenia to, że przed chwilą spuściłem się tak obficie. Zresztą, po raz drugi tego dnia. Po kilku minutach byłem już gotowy do kolejnego zbliżenia. 
Powiedzmy, że to jest zaleta tak młodego wieku. Tak naprawdę byłem niesamowicie napompowany testosteronem. Już od dłuższego czasu nie miałem dziewczyny. Co druga moja myśl nawiązywała do seksu, lub była o seksie. Co tu dużo mówić, byłem w najlepszym wieku reprodukcyjnym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...