wtorek, 29 października 2019

Wakacje, seks i potwór.

26. Kochaliśmy się na całego.

Wszedłem w nią szybko i gwałtownie. Wreszcie to się stało. Kochaliśmy się. Kochaliśmy się na całego. Było mi bezgranicznie dobrze.


Nagle poczułem jej palce na moim kutasie. W mojej głowie powstało tornado. Nie mogłem uwierzyć, że to się stało. Nie spieszyła się nigdzie. Zaczęła przesuwać się coraz bliżej i bliżej… poprawiać pozycję. Nie wiem jak to się stało, ale, już po chwili ogarnęło mnie obezwładniające ciepło jej cipeczki. Kiedy teraz patrzę to na to z perspektywy czasu, zdaje mi się to być najbardziej niewinnym i spontanicznym doznaniem. 
Byłem w niej, ale nie tak normalnie. Czułem ją tak, na samej końcówce mojego kutasa. Wodziła jego łbem po swoim słodkim i wilgotnym gniazdku. Rozprowadzała soki po całej jego powierzchni. Nie wkładała głębiej. Widocznie na razie nie czuła takiej potrzeby. Raczej się bawiła, pokazywała, jak bardzo jest gotowa, jak bardzo panuje nad tym wszystkim i, że jest w stanie poprowadzić mnie poprzez te trudne meandry. To wszystko wyrwało moją świadomość z posad rzeczywistości. 
-Oooooch, ooooooch, oooooch!!! - dyszałem ciężko.
Nie miałem mniejszych szans. Mogłem tylko liczyć na jej łaskę, lub niełaskę. Odlatywałem w kosmos, zwijałem się z rozkoszy, a to dopiero miał być początek. 
-Spokojnie, tylko spokojnie, - szeptała, pragnąc, bym wziął głęboki oddech i rozluźnił się jeszcze bardziej.
Bawiła się moim, pulsującym z podniecenia, fiutem tak, jakby to był jej osobisty wibrator. Stopniowo doprowadzała się do orgazmu, a ja już szybowałem w obłokach, nie mogąc powstrzymać napływającej fali rozkoszy. To wszystko wykraczało daleko poza moje najśmielsze sny i marzenia. Och, gdybym wiedział na początku tych wakacji, co mnie tutaj czeka! 
-Oooooooch, oooooooch, oooooooch!!! - jęczałem półprzytomnie, czując, że już dłużej nie wytrzymam.
Od stóp, do czubka głowy, przez moje ciało przepływały słodkie, porywające dreszcze. Powoli traciłem poczucie rzeczywistości. Było mi wszystko jedno, co się ze mną dzieje i co za chwilę mi się stanie. 
-Irku, Irku… słyszysz nie?! - jakby z oddali dotarł do mnie jej głos.
Powoli wracałem do świata. Nie wiem, co się ze mną działo. Byłem w zupełnie innej rzeczywistości. 
-Och Olu, ooooooch! - wzdychałam coraz głośniej.
-Spokojnie, rozluźnij się, nie spinaj się tak, wszystko będzie dobrze, - powtarzała tak cicho, jakby była na drugim końcu jeziora.
Drżałem jak poparzony przy każdym jej dotknięciu. 
-Oooooch, Olu, Olu!!!
Starała się wyrwać mnie z tego amoku. a ja i tak uciekałem w nadprzestrzeń rozkoszy.
-Mów do mnie, mów, - szeptała drżącym głosem.
Byłem na krawędzi. Wiedziałem, że muszę coś zrobić, cokolwiek, bo za chwilę będzie po wszystkim.
-Olu, och, ooooooch… jesteś, jesteś taka… - z trudem wydobywałem z siebie słowa. 
Pieściła swoją cipeczkę moim penisem i szeptała mi w twarz. 
-Jaka? Mów, mów!
Teraz poczułem jej paznokcie na swoich plecach. Były jak żyletki. To wcale nie pomagało. 
-Oooooch Olu, Olu… jesteś piękna…
Złożyła na moich ustach gorący pocałunek. 
-Mów, mów, proszę!
Przenikał mnie piekący, upajający ból. Był słodki, upajający i wszechogarniający. 
-Oleńko, miłości moja, jesteś taka cudowna! Ooooooch! - wyrwało się z mojego gardła. 
Wykonałem gwałtowny ruch biodrami i wszedłem w nią głęboko, bardzo głęboko, do samego końca. Boże, cóż to było za uczucie! 
-A-aaaaaaaaaach!!! - jęknęła z rozkoszy.
Nie czekałem dłużej. Wiedziałem, że to jest ta chwila, ten moment i każda sekunda zwłoki działa na moją niekorzyść. Gwałtownie przekręciłem ją na plecy.
-Och, oooooch tak, taaaak, Irku, taaak! - jęczała. 
Działałem spontanicznie. Wszedłem w nią szybko i gwałtownie. Wreszcie to się stało. Kochaliśmy się. Kochaliśmy się na całego. Było mi bezgranicznie dobrze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...