poniedziałek, 28 października 2019

Wakacje, seks i potwór.


25. Daję się prowadzić mojemu pożądaniu. 

W pewnym momencie, dotarło do mnie, że zupełnie spontanicznie zaczynam się rozluźniać i daję się prowadzić mojemu pożądaniu. 


Nagle usłyszałem jej głos:
-Irku, wiesz co? 
-Tak?
-Rozbierz się i ty, - powiedziała tak, jakby nic się nie stało.
Przełknąłem ślinę. 
-Aha… 
Łup, łup, łup… kołatało moje, coraz bardziej rozdygotane, serce. 
-Chcę…
-Co?
-Chcę cię poczuć, - dokończyła.
-Ah, poczuć? - powtórzyłem, jak echo.
-Hm… ale bez ubrania.
-Nago? 
-Tak, nago.
I miało to się stać. 
“Jezu, nie! Och nie! Tak, tak! Dziewczyno, Boże, co ty ze mną robisz?!” - w głowie miałem jeden, wielki mętlik. Nie wiedziałem, czy się bronić, czy brnąć w to na całego z najwyższą radością. 
-Chcesz tak zupełnie? Zupełnie nago? - westchnąłem jeszcze. 
-Tak. Tak, zupełnie, - odpowiedziała. 
Teraz zapadła długa chwila ciszy, podczas której nie stało się nic. Po raz kolejny zawiesiłem się. Zawiesiłem się jak stary, zdezelowany komputer. Zupełnie tak, jakbym nie był w stanie wykonać najprostszej czynności. Potrzebny był mi porządny reset. 
-Nie chcesz? - spytała niepewnie.
Wreszcie się otrząsnąłem. Miałem wrażenie, że w ostatnim momencie. 
-Och… jasne, że chcę.
Wreszcie, po swojemu, to po swojemu, ale próbowałem rozwiązać ten problem. Nieporadnie chciałem pozbyć się koszulki. Wbrew pozorom, tak łatwo nie chciała zejść. Szamotałem się z nią przez dłuższy czas. 
-Pomogę ci, - powiedziała i zaczęła ciągnąć ją do góry.
Miała w tym wprawę. Przecież była jej. Drżałem na całym ciele. Właściwie, nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Czułem się tak, jak na karuzeli. Miałem wrażenie, że spadam w przepaść bez dna. 
-Jeszcze to, - szepnęła mi do ucha, delikatnie ściągając ze mnie te majtki. 
Przy okazji  uwolniła mojego, buchającego gorącem, fiuta. Jego intensywny aromat rozszedł się wokół i wypełnił całe pomieszczenie. Och, jak bardzo byłem podniecony! Sperma gotowała się w jądrach pomimo, że dużą porcję wyrzuciłem już w łazience. Płonąłem żywym ogniem. 
-I jak? - spytała po chwili.
To było, jak podróż do najbliższej gwiazdy. Nie byłem wstanie nic powiedzieć. Szum w głowie i brak kontroli nad własnym ciałem, zrobiły swoje. Leżeliśmy tak obok siebie, nadzy, wokół panował półmrok, rozświetlany jedynie słabą poświatą księżyca. Wszystko zdawało się zachęcać nas do miłości. 
-Przytul się do mnie, - powiedziała tak cicho, że ledwie ją usłyszałem.
Nieśmiało przysunąłem się trochę bliżej. Miałem wrażenie, że za chwilę się spuszczę. 
-Chcę cię, - szepnęła, ogarniając mnie czule swoim ramieniem.
Przywarła do mojego torsu, jak pijawka. W tej chwili,  nawet, gdybym chciał, pewnie nie byłbym w stanie oderwać jej od siebie. Jej piersi rozgniotły się na mnie, niczym dwie dorodne pomarańcze. Ponownie zapadła cisza. Byłem przekonany, że nic z tego nie wyjdzie. Bałem się dotknąć swoich intymnych miejsc. Bałem się, że nieopatrznie zapoczątkuję proces, którego nie będę już w stanie powstrzymać. 
-Pocałuj mnie Irku, - powiedziała w po jakimś czasie.
Nie mogłem się ruszyć, byłem jak sparaliżowany. Na szczęście, przejęła inicjatywę. Po chwili poczułem jej słodkie wargi na swoich ustach. Jej język wdarł się między moje zęby i zrobiło się tak słodko, że przed moim oczami wirowały już kolorowe gwiazdki. 
Na szczęście, życie pisze swoje własne scenariusze, scenariusze niezależne od naszych lęków, czy wyobrażeń. Zdaje się, że to był moment przełomowy. W pewnym momencie, dotarło do mnie, że zupełnie spontanicznie zaczynam się rozluźniać i daję się prowadzić mojemu pożądaniu. W naturalny sposób, dolną częścią ciała przywarłem do jej podbrzusza, a kiedy penisem poczułem jej wilgotną szparkę, wiedziałem, że wszystko jest tak, jak powinno być. 
Jej zachowanie także stało się bardziej zdecydowane i otwarte. Jedną dłonią chwyciła mnie za głowę, a drugą za pośladki. Szybko zaczęło robić mi się jeszcze bardziej gorąco. Zarzuciła udo na moje biodro. Drżała. Była jak wulkan, jak rozgrzany piec. Jej skóra rozsiewała słodki zapach miłości. Myślałem tylko o tym, by w końcu znaleźć się w jej wilgotnym, spragnionym wnętrzu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...