środa, 22 kwietnia 2020

Projekt: "Przyszłość".


48. Słodko rozmyślał o swojej pięknej Julii.

Drżał jeszcze cały przez jakiś czas i słodko rozmyślał o swojej pięknej i Julii, która gdzieś tam na niego czekała. Miał mnóstwo wyrzutów sumienia, które paliły ogniem piekielnym całą jego duszę, ale były tak przejmująco przyjemne, że zaczynał czuć się z tym dobrze.


Leżałem na wznak i patrzyłem w sufit. Wokół było ciemno. Tylko słaby blask księżyca wpadał przez okno. Wciąż nie mogłem zasnąć. Bez przerwy myślałem o niej. W pewnym momencie, w ogóle się nie zastanawiając, całkowicie odruchowo ściągnąłem dół do piżamy, a po chwili górę. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak zrobiłem. Chociaż, jak się później zastanowiłem, cel mógł być tylko jeden. 
Później, leżąc tak nago, przesuwam dłoń coraz niżej. Cały czas myślałem o niej, myślałem o jej pięknym ciele, o tych słodkich pocałunkach na moich ustach. Moje dłonie automatycznie powędrowały w kierunku sterczącego penisa. Dotknąłem go z góry samymi opuszkami palców. Dotknąłem twardego trzonu i westchnąłem głęboko. Zaraz później rozejrzałem się niepewnie po pokoju. Zupełnie tak, jakbym bał się, że brat może się obudzić.
Kiedy nic się nie działo, ostrożnie dotknąłem jeszcze raz. Z mojego gardła wydobyło się takie samo, głębokie westchnienie, jak wcześniej. Znów działa się magia. Teraz była już przy mnie, także kompletnie naga. Stała z tymi swoimi dużymi piersiami i z cipeczką, calutką porośniętą tym rudym gęstym zarostem. Był tak samo rudy jak jej włosy na głowie. Nie mogło być inaczej. Takie miałem przeświadczenie, że jak ruda była u góry, to musiała być tak samo ruda u dołu. Zdawało mi się, że widzę kędziorki między jej zgrabnymi nogami. To wszystko bardzo mnie podniecało. 
Cały świat powoli zmieniał swoje kształty i barwy. W chwilę później zdawało mi się, że siada obok mnie, wyciąga swoją drobną dłoń i patrzy na moje wielkie, pulsujące przyrodzenie. Zdawało mi się, że dotyka go, że bierze mojego tego wielkiego fiuta swoje delikatne paluszki, zaciska na nim i porusza do góry i do domu. Chociaż, tak naprawdę, nic takiego się nie działo, nie miało to już większego znaczenia. Wszystko rozgrywało się w mojej głowie, a ja byłem w świecie swojej wyobraźni. To była tylko moja własna ręka. Moja ręka, ale jakby jej. Jeszcze raz dotknąłem wrażliwej głowicy. 
-Och, Julko, Juleczko… jak mi dobrze, och… - wzdychałem cicho. 
Jeszcze później moja własna dłoń zacisnęła się na trzonie twardego kutasa. Choć tego nie chciałem, niepewnie zacząłem poruszać skórą do góry i do dołu. Zdawało mi się, że to nie ja lecz, ona sama tak rusza, tak robi mi dobrze. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Słodkie, gorące uczucie szarpnęło moim ciałem, a sperma poleciała w kierunku twarzy, przez cały brzuch i klatkę piersiową. 
Było po wszystkim. Moje młode, niedoświadczone ja nie bardzo wiedziało, co z tym fantem zrobić. Owszem robił to już tyle razy, ale nigdy nie było tego aż tak dużo i nie rozchlapało się w tak paskudny sposób po całym jego ciele. W końcu, nie mogąc dojść do żadnego konkretnego konsensusu, wytarł to w brzeg kołdry. Po pokoju rozszedł się specyficzny ten zapach.
Drżał jeszcze cały przez jakiś czas i słodko rozmyślał o swojej pięknej Julii, która gdzieś tam na niego czekała. Miał mnóstwo wyrzutów sumienia, które paliły ogniem piekielnym całą jego duszę, ale były tak przejmująco przyjemne, że zaczynał czuć się z tym dobrze. Tak, czy inaczej poczuł się dużo lepiej, niż wtedy, kiedy miałby tego nie zrobić w ogóle. 
Zawróciła mu w głowie, wciąż o niej myślał, ale przynajmniej czuł się taki rozluźniony i spokojny. Przynajmniej na jakiś czas miał spokój. Po wszystkim, odwrócił się do ściany i zaraz później zasnął kamiennym, twardym snem. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...