wtorek, 24 listopada 2020

Projekt: "Przyszłość".


264. Dosiadła mnie tyłem.

Dosiadła mnie tyłem. Widziałem tylko jej pośladki i plecy. Szeroko rozchyliła uda i ułożyła je na moich. Łydki wcisnęła pod siedzisko, a jej cipka obejmowała mojego kutasa do samego końca. Podparła się na szeroko rozstawionych ramionach i już po chwili zaczęła swój taniec. 


Przez to, że pochylała się do przodu, jej cycki opadły do dołu, tworząc dwa wielkie ciężkie wory. Obserwowałem jej odbicie w lustrze i nie mogłem się nadziwić jej urokowi. Wiedziałem, że jeśli choć jeszcze trochę to wszystko potrwa, zapomnę, jak się nazywam i po co tutaj przyszedłem. 
No i oczywiście znów mnie dosiadła. Dosiadła, hmm… Tylko jak. Aż trudno sobie wyobrazić, że można się tak pieprzyć, że można robić to z takim oddaniem i zaangażowaniem. Ta kobieta była wręcz boska w tym, co robi. Mimo jej wieku nie mogłem się nadziwić kunsztowi i wirtuozerii, którą wykazywała się w każdej kolejnej scenie. 
Teraz robiliśmy to na wielkim bardzo miękkim fotelu, który stał tuż obok sofy. Był brązowy, bardzo niski i wydawał się być stworzony do takich właśnie rzeczy. Bardziej przypominał pompowaną pufę niż fotel, ale to już szczegół. Siedziałem na tym na tym czymś. Nie. Leżałem. To też nie. Ja byłem w niego przez nią wciśnięty tak, że nie było mnie prawie widać. Było super, niesamowicie. Chciało mi się po prostu śmiać. 
Dosiadła mnie tyłem. Widziałem tylko jej pośladki i plecy. Szeroko rozchyliła uda i ułożyła je na moich. Łydki wcisnęła pod siedzisko, a jej cipka obejmowała mojego kutasa do samego końca. Podparła się na szeroko rozstawionych ramionach i już po chwili zaczęła swój taniec. Unosiła się i opadała w płynnym, łagodnym huśtaniu, doprowadzając mnie na sam skraj niebiańskiej rozkoszy. 
-Boże, Elka, zaraz się spuszczę! - jęczałem półprzytomnie, nie zważając na zasady dobrego wychowania i waląc jej po imieniu. 
Zamiast odpowiedzieć cokolwiek konkretnego, coś, co dałoby mi jakiś skrawek nadziei, pochyliła się mocno do przodu. Ułożyła dłonie między moimi udami i w ten sposób się podpierając, jeszcze bardziej intensywnie zaczęła pracować swoimi biodrami. Próbowałem wydostać się z tej matni. Unosiłem się, obejmowałem jej ciało swoimi ramionami i chwytałem ją za te wielkie cyce. 
Kiedy kolejny raz udało mi się unieść na tyle, żeby spojrzeć przez jej ramię, ujrzałem uśmiechniętą, bardzo zadowoloną z siebie, dojrzała, ale jeszcze nie starą kobietę. To była typowa mamuśka o pełnych jędrnych kształtach z mnóstwem zaokrągleń i wypukłości. Patrzenie na nią sprawiało niesamowitą radość i przyjemność. 
Z jednej strony onieśmielała, a z drugiej przyprawiała o silne zawroty głowy. Sprawiała, że wychodziło ze mnie zwierzę. Byłem przekonany, że gdybym miał ją codziennie w swoim łóżku, zbyt prędko bym się nią nie znudził. Mógłbym się z nią pieprzyć wieczorem, rano i pewnie jeszcze na dokładkę w południe. 
Pozycja, w której się znajdowała, kazała myśleć, że jest nie tylko bardzo napalona i spragniona seksu, ale też, że jest sprawną i namiętną kochanką. Tuż przed sobą widziałem jej szeroko rozchylone uda i obfite pośladki. Natomiast kiedy spoglądałem w lustro, mogłem dostrzec jej oszałamiające balony, które w tej chwili lekko opadły do dołu i wydawały się jeszcze większe i bardziej obfite. 
Podpierała się na stopach obok moich pośladków. Z wielką wprawą, bez wstydu i skrępowania unosiła się i opuszczała. Patrzyła w lustro i uśmiechała się do mnie. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo byłem podniecony i jak trudno było mi to wszystko wytrzymać. 
Moja wymęczona fujara z wielkim trudem to wszystko znosiła. Jej pośladki unosiły się i opadały, a cipka kurczyła się coraz bardziej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...