poniedziałek, 30 listopada 2020

Projekt: "Przyszłość".

270. Zbyt ładna jak dla mnie.

-Chciałeś, żebym ją bliżej poznał, prawda? Od samego początku bardzo mi się podobała, ale nie miałem śmiałości. Jest chyba zbyt ładna jak dla mnie. -To nie tak, młody. Nie jest zbyt ładna jak dla ciebie. Nigdy tak o sobie nie myśl. Musisz w siebie wierzyć. 


Teraz nastąpiła chwila ciszy. Nie słyszałem go. Jakby wyłączył swoje myśli.
-Czy kiedyś jeszcze się spotkamy… tam w przyszłości?
-Nie. Nie wiem. Raczej nie. Wątpię. Nie znam szczegółów całego eksperymentu. Jestem tylko królikiem doświadczalnym w tym przedsięwzięciu, ale nie sądzę, abyśmy mieli okazję spotkać się jeszcze raz.
-Więc nie zobaczę, jak żyjesz? 
-Przykro mi, Robert. Raczej nie. Twoje życie potoczy się w zupełnie innym kierunku. Masz swój świat, swoje marzenia… 
Znowu zamilkł.
-Mówisz tak jakbyśmy byli dwiema różnymi osobami. Niby jesteś mną z przyszłości, a nie możemy się spotkać. 
-Może to trudno zrozumieć, ale to prawda.
-Ożeniłem się?
Nie miałem pojęcia jak mu odpowiedzieć. To wszystko robiło się coraz bardziej skomplikowane. 
-Co? Czy ty się ożeniłeś? Nie. Nie wiem. Skąd mogę wiedzieć. Ja się ożeniłem. W mojej rzeczywistości mam dwie córki. Są trochę starsze od ciebie. Interesują się podobnymi rzeczami jak ty. Są mądre i dobrze wychowane. Jestem z nich dumny.
-Miałbym z nimi, o czym rozmawiać. Czy kiedykolwiek je spotkam? Kiedyś tam… 
-Już ci mówiłem. To mało prawdopodobne. Kiedy upłynie te trzydzieści lat, dużo rzeczy będzie takich jak w moim świecie, naprawdę dużo, ale, mimo wszystko, to nie będzie ten sam świat. To już będzie twój świat. Ty sam go stworzysz.
-No dobra, to powiedz mi, czy zostanę aktorem porno? Czy będę zarabiał dużo kasy? Wiesz, to fajna perspektywa, łatwe i ciekawe życie. 
-Tego też nie wiem. Postaram się ci w tym pomóc, ale wybór i tak będzie zależał od ciebie. W każdym bądź razie ja za jakiś czas wrócę do siebie. 
-Nie. Wrócisz tam?! Zostawisz mnie tu samego?! Jak ja sobie dam radę bez ciebie? Jak możesz mnie zostawiać, teraz kiedy wszystko tak bardzo się zmieniło, kiedy ja się zmieniłem?
Miałem wrażenie, że płacze. Czułem jego smutek. 
-Uspokój się. Dasz sobie radę. Jestem tego pewien. Jeszcze się stąd nie wynoszę. Zanim odejdę, pokażę ci parę interesujących sztuczek, trochę razem narozrabiamy, podpowiem ci, co należy zrobić, czego unikać, rozumiesz? Na pewno nie zostawię cię bez niczego. Zobaczysz. Doświadczenie, i wiedza, którą zdobędziesz z moją pomocą, pomogą ci w osiągnięciu sukcesu. Oczywiśćie jeśli tylko sam będziesz tego chciał. 
-Ale dlaczego musisz odejść? Tak rewelacyjnie się z tobą czuję. Moglibyśmy tyle dokonać. Świat mógłby należeć do nas. 
-Posłuchaj młody. Przyznam ci się szczerze, że chwilami myślę, że chętnie bym tu został, ale to niemożliwe. Technicznie niemożliwe. Poza tym to jest twoje życie. Nie mogę go spierdolić do końca. Musisz podejmować własne decyzje. Ja już i tak bardzo je zmieniłem. 
-Szkoda.
-Dobra, musimy już wychodzić, bo woda robi się zimna. 
-W porządku, tylko powiedz mi jeszcze jedno: dlaczego pojawiłeś się akurat w momencie kiedy wpadłem na Julkę? No wiesz wtedy na korytarzu… 
-Skąd wiesz, że było to akurat w tym momencie?
-Wiesz, na początku nie byłem pewny, ale domyśliłem się, kiedy zacząłem zachowywać się, mówić i myśleć jakoś inaczej. 
-No tak. Rzeczywiście, to nie było takie trudne. Wiesz, ja chciałem… - przerwałem, bo nie wiedziałem, jak ująć to w słowa.
-Chciałeś, żebym ją bliżej poznał, prawda? Od samego początku bardzo mi się podobała, ale nie miałem śmiałości. Jest chyba zbyt ładna jak dla mnie.
-To nie tak, młody. Nie jest zbyt ładna jak dla ciebie. Nigdy tak o sobie nie myśl. Musisz w siebie wierzyć. 
-Tak mówisz? Chciałeś, żebym ją poznał?
-Tak. To wspaniała dziewczyna. Może ułożysz sobie z nią życie. Zresztą nie wiem. Teraz otwiera się przed tobą wiele drzwi. Od ciebie będzie zależeć, którą ścieżkę wybierzesz. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...