środa, 25 listopada 2020

Projekt: "Przyszłość".

265. Jak już wszedłem, nie chciałem z niej wyjść. 

Leżała na brzuchu ze złączonymi udami. Uwielbiałem takie ułożenie jej ciała. Była tak niesamowicie ciasna, że jak już wszedłem, nie chciałem z niej wyjść. To przyprawiało mnie o oszałamiająco silne dreszcze i konwulsyjne skurcze całego ciała.


-Dobrze ci, co? Dobrze? - usłyszałem jej mocno podniecony głos.
-Och dobrze, dobrze! - odpowiedziałem z wielką radością.
Nie dawała za wygraną i ciągnęła dalej:
-Lubisz tak. Lubisz, jak cię ujeżdżam? Lubisz, jak jadę na twoim kutasie? 
-Och, lubię, bardzo lubię, pani Elu… - dyszałem.
-Chcesz jeszcze? Chcesz się we mnie spuścić? - prowokowała. 
-Och, kurwa, chcę! Bardzo chcę, - całkowicie dałem się ponieść emocjom.
-Wiedziałam. Wiedziałam, ty mały napalony zboczku!
Leżałem na wznak z szeroko rozchylonymi udami i stopami luźno opuszczonymi na podłogę. Co jakiś czas udawało mi się ułożyć tak, aby widzieć nasze odbicie w szklanej tafli umieszczone w drzwiach szafy. Pozycja mojej kochanki przypominała nieco akrobacje na linie. Miałem wrażenie jakby zawisła nade mną niepodtrzymywana w żaden konkretny sposób. Jednak to było tylko złudzenie. Po dokładniejszych obserwacjach mogłem zorientować się, że w jednym miejscu podpiera się ona stopami na moich udach, natomiast drugi stabilny punkt podparcia stanowią moje ramiona trzymające ją w talii. 
Jej szeroko rozwarte uda z całą doskonałością ukazywały gorący, wilgotny środek, to wszystko, co tak mocno przyciągało uwagę i nie pozwalało patrzeć gdzie indziej. Jej pośladki nie dotykały mojego podbrzusza. Zdawały się być zawieszone kilka centymetrów nad gęstym czarnym zarostem spowijającym moje narządy płciowe. Mój twardy, sztywny kutas wyglądał jak wyrzeźbiony w skale i połową swojej długości spoczywał w jej ciasnej cipce. Elastyczne, mocno wystające wargi sromowe obejmowały go ze wszystkich stron i przy każdym ruchu chowały się, to znów wychodziły na wierzch. Napęczniały worek wypełniony potężnymi jajami zwisał pomiędzy moimi udami. W ten sposób tworzyliśmy tandem, który zdawał się poruszać w rytm jakiejś dziwnej, niesłyszalnej melodii. Moja pani miała szeroko rozwarte usta i wzdychała ciężko:
-Och młody, młody, ruchaj mnie, ruchaj mocno!
Jej podbrzusze kurczyło się i szarpało coraz szybciej i coraz bardziej intensywnie. 
W następnym momencie byliśmy już spleceni w dynamicznym miłosnym uścisku. Wszystko rozgrywało się jak w jakimś filmie, było odrealnione i działo się jakby poza naszą świadomością. A jednak tak mocno przenikało każdą naszą komórkę. Nie myśleliśmy. Działaliśmy instynktownie, uparcie dążąc do jednego, jedynego celu, który w tej chwili się dla nas liczył. 
Obydwoje byliśmy mocno spoceni a nasze mięśnie napięte do granic wytrzymałości. To miał być wystrzałowy finał. Każda część mojej świadomości mówiła mi, że mam zbierać potencjał na tej jeden właściwy moment. Ona zdawała się ze mną idealnie współpracować. Każdy ruch każdy gest zdawał się świadczyć właśnie o tym.
Leżała na brzuchu ze złączonymi udami. Uwielbiałem takie ułożenie jej ciała. Była tak niesamowicie ciasna, że jak już wszedłem, nie chciałem z niej wyjść. To przyprawiało mnie o oszałamiająco silne dreszcze i konwulsyjne skurcze całego ciała.
Górna część jej sylwetki unosiła się delikatnie ponad powierzchnię posłania. Wyglądało to tak, jakby moja kochanka chciała się wydostać z gorących objęć. Tymczasem, co było bardziej prawdopodobne, jeszcze mocniej chciała się wcisnąć w mój rozgrzany tors, by poczuć mnie jeszcze dokładniej. 
Nie mogłem pozostać bierny. Spoczywając na niej, pochylałem się nad jej plecami i namiętnie całowałem kark oraz szyję. Jej skora była rozgrzana, wilgotna i pulsowała erotyzmem. Wystarczyło tylko brać i brać to, co dawała mi ta wspaniała kobieta. Młody, niedoświadczony chłopak, którym po części przecież byłem, był zszokowany tak gwałtownym przebiegiem tej akcji. Lecz moje dojrzałe nieco zboczone ja podpowiadało mi, że właśnie tak jest dobrze, że tak jest idealnie, że nie trzeba nic zmieniać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...