sobota, 28 listopada 2020

Projekt: "Przyszłość".

268. Obecnie jest rok 2020.

-Obecnie jest rok 2020. -Nie. Jest rok 89, - nie zgodził się. -Nie, nie, nie. To nie tak. Powiedzmy, że jest i tak i tak. Osiemdziesiąty dziewiąty tylko dla ciebie. Dla mnie już nie. To miejsce, to są twoje czasy. Ja pochodzę z 2020 roku. Moje ciało znajduje się właśnie tam. Leży w kabinie teleportacyjnej i śpi. 


Kiedy tak siedziałem w tej gorącej, parującej wodzie, usłyszałem gdzieś w sobie jego głos. Mimo że bezdźwięczny, był donośny i wyraźny.
-Kim jesteś? Możesz mi powiedzieć, bo wiem, że na pewno nie jesteś mną, - mówił. 
Pomimo pierwszego zaskoczenia, bardzo się ucieszyłem. Znów mieliśmy chwilę, aby szczerze porozmawiać. Odezwał się akurat wtedy kiedy zamierzałem uciąć siebie krótką drzemkę. Być może to i dobrze. Byłem bardzo zmęczony i, kto wie, ile spał bym w tej wannie.
-I tu się mylisz. Jestem tobą, - odpowiedziałem spokojnie w swoich myślach.
Wyraźnie poczułem jego poruszenie.
-Tak, akurat. Myślisz, że dam się nabrać. Nie wierzę ci.
Mimo wszystko nie dałem zbić się z tropu.
-No właśnie pasowałoby, żebyś uwierzył. 
Teraz nastąpiła krótka chwila na zastanowienie, po czym odezwał się ponownie. Widocznie coś do niego dotarło. 
-Poczekaj, poczekaj… nie rozumiem, jak to jesteś mną? Naprawdę?!
-Wreszcie możemy przejść do bardziej merytorycznej rozmowy. Odpowiadając na twoje pytanie: tak, jestem tobą, tobą z przyszłości. Z twojej dalekiej przyszłości.
Znów się zawiesił. Tym razem na nieco dłużej.
-O cholera! Więc to się stało. 
-Co się stało?
-To, co piszą w powieściach science fiction. To niesamowite. Jednak wynaleziono machinę czasu. Spodziewałem się, że to nastąpi, ale tak szybko? Nie sądziłem, że stanie się to za mojego życia. 
Jeszcze raz się wyłączył. 
-Poczekaj, powiedz mi, dlaczego właściwie jesteś we mnie? Dlaczego nie przybyłeś tutaj jakoś bardziej normalnie? Dajmy na to jako osobna osoba? Dlaczego cię nie widzę?
Zaskoczył mnie. Teraz ja potrzebowałem trochę czasu, aby zebrać myśli. 
-Posłuchaj młody, to dość skomplikowane. Trzeba zacząć od tego, że podróże w czasie, owszem, są możliwe, ale tylko w bardzo określonym zakresie. 
-Nie rozumiem.
-W przeszłość można przenieść jedynie samą informację. 
Miałem wrażenie, że posmutniał. 
-Więc nie jesteś mną. Tylko udajesz mnie, prawda?
Gdybym mógł, poklepałbym go po plecach, ale nie było to możliwe.
-Mówię poważnie. Nie udaję. Jestem twoją z przyszłości, - powiedziałem.
-Jak dalekiej? - zapytał automatycznie. 
-Obecnie jest rok 2020.
-Nie. Jest rok 89, - nie zgodził się.
-Nie, nie, nie. To nie tak. Powiedzmy, że jest i tak i tak. Osiemdziesiąty dziewiąty tylko dla ciebie. Dla mnie już nie. To miejsce, to są twoje czasy. Ja pochodzę z 2020 roku. Moje ciało znajduje się właśnie tam. Leży w kabinie teleportacyjnej i śpi. 
-Jak to możliwe? Chcesz powiedzieć, że cię tu nie ma?
-Nie. Przecież mówiłem. Jestem, ale nie fizycznie. Jestem tylko jaźnią.  
-Dobra, zaczynam kumać. Jesteś jaźnią. Kurde, poczekaj… Boże, nie! To niesamowite. Pochodzisz z dwudziestego pierwszego wieku! 
-Tak.
-Jak tam jest? 
-Normalnie.
-Ta, normalnie. Nie wstawiaj kitów. Dwudziesty pierwszy wiek i normalnie… Skolonizowaliście już Marsa?
Uśmiechnąłem się mimowolnie. Był trochę pocieszny. 
-Nie. 
-Jak to, przecież wasza technologia musi już na to pozwalać?! Macie rakiety?
-Mamy.
-No i co? 
-Latacie w kosmos?
-Latamy, ale to nie zmienia faktu, że podróż na Marsa jest bardzo trudna. Nawet dla nas.
-Trudna?! Nie opowiadaj bajek!
-Mówię prawdę. Dlaczego miałbym kłamać? To trudne i to z wielu powodów. Za długo by ci o tym wszystkim teraz opowiadać. 
Był coraz bardziej podekscytowany. Chciał dowiedzieć się jak najwięcej. 
-No doba, a baza orbicie? Mamy wreszcie jakąś bazę na orbicie okołoziemskiej?! 
Znów się uśmiechnąłem. 
-Nie wiem, czy można nazwać to bazą, ale tak. Nazywa się ISS. To międzynarodowa stacja kosmiczna. Za kilka lat, być może polecimy na tego Marsa. Planują coś takiego, ale, wiesz, kasa… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...