niedziela, 30 maja 2021

Planeta rozkoszy.

68. Dolny wibrator.


Dolny wibrator walił ją w buzię a górny w cipkę. Jej nogi spoczywały w jego metalowych chwytakach i były tak mocno rozwarte, że miałem wrażenie, że za chwilę ja rozedrze na dwie części. 


I znów w jednej chwili znalazłem się w okrągłej wierzy. Z głośników płynął podekscytowany głos lektora. Chociaż samych słów nie rozumiałem, były w obcym języku, z intonacji wiedziałem, że coś zapowiada. Wskazówka jeszcze raz ruszyła. Tym razem zatrzymała się przed wejściem w kształcie wentylatora. Dziewczyna wkroczyła w nie, zmysłowo poruszając tyłkiem. Przeszła między prętami wielkiej kraty. Wiatrak był olbrzymi, połyskujący wypolerowanym metalem. Śmiało zbliżyła się do łopat i nagle znaleźliśmy się po drugiej stronie.

Pomieszczenie było ascetyczne, czysto techniczne, wypełnione monitorami. Spomiędzy skrzydeł kolejnego wiatraka tym razem usytuowanego w przeciwległej ścinie biło jasne światło. W tym samym momencie zobaczyłem coś dziwnego. To był robot w kształcie starej zbroi zgrabnie balansujący na pojedynczym, niewielkim kółku. Zamiast ramion miał stalowe, toporne wysięgniki.

Wjechał na środek i z łagodnym przechyłem metalowego ciała wyhamował. Laseczka spojrzała na niego nieco wystraszona.

-Hooou! - wyrzuciła z siebie.

Przyszło mi na myśl, że jej obecność w tym miejscu jest pomyłką. Przecież za chwilę to delikatne ciało miało się zmierzyć ze zwykłą kupą złomu. Nie mogłem sobie wyobrazić czy ta niecodzienna zabawka będzie umieć cokolwiek, co jest związane z seksem.

Jakby w odpowiedzi w tej samej chwili nad grubym kółkiem otworzył się niewielki otwór i wysunęło się z niego giętkie przegubowe ramię zakończone białym wibratorem.

-Oooooo! - odezwała się zaskoczona i uśmiechnęła się słodko.

Przysiadła na czworakach i szeroko rozstawiła ręce oraz nogi. Maszyna opadła na swoim kółku i pochyliła się do przodu.

-Fiiiiiiu! - sztuczny palant prostym, gładkim ruchem wjechał między jej pośladki.

-Aaaaahhhhhaaaa! - westchnęła.

„Łiiit-łuuuut, łiiiit-łuuuut...” - rozległy się miarowe mechaniczne dźwięki.

-Ach, och, aaaaach! - dyszała.

„Łiiit-łuuuut, łiiiit-łuuuut, łiiit-łuuuut, łiiiit-łuuuut...”

-Ach, och, ach, och!!!

Fiut, który ją penetrował, był cienki, ale długi, napędzany pneumatycznym tłokiem. Pracował równo, beznamiętnie, precyzyjnie z wytrzymałością solidnego mechanizmu.

-O, och, oooooooch!!!

Łbem robota była przecięta na dwie połowy metalowa kula. Na jej wierzchu znajdowała się prosta kamera. Całe jego cielsko wyginało się przy każdym ruchu. Odjeżdżał i podjeżdżał na swoim kołeczku.

Nagle biały fallus schował się do środka, a jego miejsce zajął czerwony, dużo grubszy, osadzony na mocniejszym wysięgniku wzmocnionym dwiema solidnymi sprężynami. Byłem przekonany, że wpakuje się w pizdeczkę, ale stało się coś, co mnie kompletnie zaskoczyło.

Nim się zorientowałem, dziewczyna wisiała już głową do dołu a czerwona pała wepchnęła się w jej usta. Panienka była chyba bardziej zaskoczona niż ja. Jedną ręką trzymała za kutasa, a drugą wspierała się na wysięgniku, starając się kontrolować jego ruchy. Prawdopodobnie obawiała się, by sztuczny penis nie zmiażdżył jej gardła.

„Uuuuuu-łu, uuuuuu-łu...” - syczało narzędzie.

-Mmmm, mmmm, mmmm... - mruczała zadowolona samiczka.

Wisiała w jego stalowych ramionach głową do dołu, z rozwartymi szeroko nogami i wyglądała, jak świeżo upolowana zwierzyna. Z pancernego pyska wysunął się jeszcze jeden sztuczny manipulator. Ten z kolei był różowy i pchał się prosto w jej cipkę. Był grubszy niż poprzednie i wdzierał się bardziej dosadnie. Jej ciasna różyczka była tak mokra, że przy każdym ruchu rozlegało się głośne mlaskanie. Kiedy penis wpychał się do środka, ciągnął za sobą delikatne płatki, a kiedy wychodził, wyciągał je na wierzch.

Dolny wibrator walił ją w buzię a górny w cipkę. Jej nogi spoczywały w jego metalowych chwytakach i były tak mocno rozwarte, że miałem wrażenie, że za chwilę ja rozedrze na dwie części. Spostrzegłem, że górny kutas był elastyczny, wyglądał jak kawał gumy i pełnił funkcję sztucznego języka. Przy każdym pchnięciu wyginał się na wszystkie strony, ale wchodził tam, gdzie trzeba.

„Juuuuch, juuuuch, juuuuch...” - rozbrzmiewały odgłosy sprężanego powietrza.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...