środa, 28 lipca 2021

Urodziny babci.

3. Pozbawił ją bluzki.


Sprawnymi, szybkimi ruchami, pozbawił ją bluzki i biustonosza. Jej obfite piersi swobodnie opadły do dołu i zaczęły kołysać się w rytm jego ruchów. Zwinął jej spódnicę w rulon, odsłaniając krągły tyłeczek i kształtne biodra. Zachłannie patrzył, jak jego penis co chwilę chowa się w jej ciasnym wnętrzu.


Marek, daleki krewny, mężczyzna po czterdziestce, parę razy do roku przyjeżdżał do nich w odwiedziny. Kuzynka była jak iskierka, jak chochlik z dzikim błyskiem w oku, sama zaczepiała i prowokowała do zabawy. Na jego oczach z małej brzydkiej poczwarki zmieniała się w pięknego motyla. Jej walory dostrzegł dość wcześnie, nim jeszcze skończyła osiemnaście lat. Wtedy właśnie stała się młodą, typową blondynką, o dużych piersiach i zgrabnej figurze. Od początku przyciągała jego uwagę i rozbudzała wyobraźnię.

Dziewczyna na początku traktowała go jak opiekuna i dowcipnego wujka, który zawsze miał mnóstwo zwariowanych pomysłów. Wszystko zmieniło się, kiedy zaczęła dojrzewać, kiedy hormony w jej ciele poczęły buzować. Wtedy dostrzegła w nim atrakcyjnego mężczyznę i ewentualnego partnera seksualnego. Do zbliżenia jednak nigdy nie doszło, chociaż czasami miała na to niesamowitą ochotę. W tej chwili podświadomie czuła, że nadszedł odpowiedni czas. Mimo to jej wychowanie i zasady wyniesione z domu nie pozwoliły, by bez walki się mu oddać.

Stał za nią i sapał jak stary byk. Policzek, który mu wymierzyła rozgrzał go jeszcze bardziej.

-Julka, po co te fochy? Pokażę ci, że jestem dobry w te klocki, - wyszeptał jej do ucha.

"Czemu ja się nie bronię, czemu ulegam, przecież wiem, co się stanie?! - myślała gorączkowo.

Ściągnął jej majtki do dołu, chwycił za kępkę jasnych włosów między udami i zaczął miętosić. Zaczęła wzdychać, jej serce łomotało jak szalone, a na skórze pojawiła się gęsia skórka. Po minucie była już wilgotna.

-Och zrób to wreszcie! - poddała się. Nie umiała zachować się inaczej. 

Odpiął pasek spodni, włożył rękę pod slipy i wyjął swoje narzędzie. Spojrzała przez ramię. Ciarki przeszły jej po plecach. Podejrzewała, że ma dużego, ale nie przypuszczała, że aż tak. Ujął go i, samą głowicą, drażnił jej spragnioną kobiecość. Szerzej rozstawiła nogi i zaczęła wiercić swoim kuperkiem. Przymierzył się, wycelował w środek i czekał. Chwyciła placami płatki swojej róży i rozwarła na boki. Po chwili poczuła jego twardą męskość w swojej muszelce, najpierw płytko a później coraz głębiej. Wciskał się w jej ciasną cipkę powoli, bez pośpiechu. Znał rozmiary swojego kutasa i wiedział, że w pierwszej chwili może sprawić jej ból. Bardzo jej pragnął, starał się, by nie zrobić jej krzywdy. Przegięła się cała i cicho stęknęła.

-Och Marku, chcę cię, chcę! - wzdychała

Wszedł w nią do końca i złączał rytmiczny taniec swoimi biodrami. Regał skrzypiał, pudełko z pastą do parkietu spadło na podłogę. Zrobił się straszny rumor, lecz im było już wszystko jedno. Zatracili się w miłosnym uniesieniu tak bardzo, że zupełnie zapomnieli gdzie są. Oboje pragnęli spełnienia.

-Och Julio, mój motylku, wreszcie cię mam, - dyszał przez zaciśnięte zęby.

Sprawnymi, szybkimi ruchami, pozbawił ją bluzki i biustonosza. Jej obfite piersi swobodnie opadły do dołu i zaczęły kołysać się w rytm jego ruchów. Zwinął jej spódnicę w rulon, odsłaniając krągły tyłeczek i kształtne biodra. Zachłannie patrzył, jak jego penis co chwilę chowa się w jej ciasnym wnętrzu.

-Och Julio, Julio nigdzie mi już nie uciekniesz! - syczał.

Było mu gorąco, nie czekał dłużej, zrzucił z siebie sweter, koszulę i spodnie. Był tak podniecony, że trudno było mu nad sobą panować. Drżał.

-Boże, dziewczyno, jaka ty jesteś słodka, ciasna! - jęczał.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...