sobota, 24 lipca 2021

Zabawka.

9. To tak bolało.


Już nie jęczała tylko chrypiała. To tak bolało. Zasłoniła się wyrwała się mu. Zmusiła go, by z niej wyszedł. Zezłościł się. Raptownie złapał ją za ręce i mocno pociągnął do siebie. 


Zacisnęła zęby. Chwycił ją za pośladki i uniósł do góry. Jebał, nie przestawał. W jej głosie było rzeczywiste cierpienie i rozpacz. Przez otwarte okno, wprost na jej plecy wpadały promienie porannego słońca. 

Wdzierał się tak głęboko, że ledwie mogła to wytrzymać. Położyła głowę na bocznym oparciu i głośno jęczała. 

W końcu zostawił ją. Dyszała. Nie wiedziała jak długo pozwoli jej odpocząć. 

-Wykończę cię… - mówił spokojnie.

Chwycił ją za kostki i odwrócił na plecy. Poddała się bez oporów. Czekała co zrobi dalej. Ciężko oddychała. 

Rozkładał jej uda, kuliła się. Zrozumiała, że teraz miało być w ten sposób. Wciskała dłonie, broniła cipki, nie chciała. Bardziej bolało. Mimo wszystko wepchał się bez problemów. Stękała. Wdarł się głęboko. Głośniej jęknęła. 

-Pokaż mi swoje cycki, ty mała suko! - warknął twardo.

-Weź je, - syknęła poddańczo. 

-O tak, pokaż je, - powtórzył.

Mimo wszystko zasłaniała się. Pokonał opór i robił swoje. Ściskał jej balony w dwóch dłoniach, jak ciasto. 

-No, no, no… - zachęcał podnieconym głosem. 

Rozsuwał jej uda i wchodził między nie. Kuliła się, przekręcała na bok. Poprawiał jej pozycję, jakby była lalką. Bawił się jej cyckami, dotykał guziczków, wciskał do środka. 

-Ty mała suko! - mamrotał.

-Ooooch, oooooch!!! - jęczała.

-No i co?! - mówił cicho, ale z triumfem. 

Rozgniatał kciukami brodawki, jęczała. Mruczał coś do siebie. 

-Tak, o, jeszcze to… - mówił ściągając jej bluzeczkę. 

Zaplotła ramiona na piersiach, jakby chciała stworzyć barierę. Odchylił jej ręce, pozbawił stanika i wtedy się poddała. 

Posłusznie opuściła ramiona czekając na dalszą część. 

-Nooo, są takie wielkie, - skrzeczał.

Układał jej cycki, jak chciał. Znowu zasłoniła się dłońmi. Brutalnie chwycił ją za nadgarstki i ciągnął do dołu. Jęknęła głośno. Chwycił obydwie jej malutkie dłonie i ścisnął w swojej garści. Bolało. Nie chciała, by tak robił, ale była jego, brał co swoje.

Trzymał ją za nadgarstki i ruchał. Jęczała z przejęciem. Posuwał mocno, brutalnie, jakby gwałcił. Krzywiła się, bo bardzo bolało. Nie przestawał. Pchał się. 

Już nie jęczała tylko chrypiała. To tak bolało. Zasłoniła się wyrwała się mu. Zmusiła go, by z niej wyszedł. Zezłościł się. Raptownie złapał ją za ręce i mocno pociągnął do siebie. 

Uniósł jej uda do góry i wszedł. Ponownie zaczął ruchać. Tym razem w ogóle nie zważał na jej odczucia. Robił to szybko, gwałtownie, jakby rąbał kłodę drzewa. To zaczynało być koszmarem. Siedział, leżała na jego kolanach a jego kutas spoczywał między jej złączonymi udami.  

Wciąż trzymał jej ręce. Robił to, by zadać jej ból, by się nie broniła. 

Podskakiwała. Stękała machinalnie wyrzucając z siebie powietrze. 

-Moja zabawko, ty mała dziwko, nie stawiaj się więcej, - mówił cicho. 

Rozkrzyżował jej ramiona, by uwydatnić wielkie cycki. Spadła z jego kolan, naparł na pośladki.  Jeszcze raz w nią wszedł i zaczął szybko posuwać. Próbował ją całować, szarpała się. Lizał cycki, stękała w spazmach. Zagryzał sutki: raz jeden, raz drugi. 

-A-ach-ooo! - stękała.

Z głośnym mlaskaniem całował jej ramiona i plecy. Stękała i wiła się. 

Lizał jej piersi, sapał. Przytrzymał jej głowę, odgarnął włosy i wtopił się w usta. 

Całował dławiąc jej westchnienia. Odpowiadała z uczuciem, jakby wcale nie była na niego zła. Bolało a była wdzięczna. Jęczała w jego usta, ale robiła to poddańczo, bez oporu. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...