niedziela, 25 lipca 2021

Zabawka.

10. Jak żuraw w studnię.


Nagle uklękła na własnych kolanach i sama zaczęła, jak szalona wiercić swoim zgrabnym tyłeczkiem. Unosiła się i opadała, unosiła się i opadała. Robiła to głębiej i dokładniej. Jego fujara wnikała w nią, jak żuraw w studnię. 


Miał ją, posiadał. Mógł wszystko a ona nic. 

-Przecież wiem, że to lubisz, czemu się stawiasz? - mamrotał.

Muskał ustami jej policzki, czoło nos i oczy. Robił to nadzwyczaj czule i delikatnie. 

-Moja, moja ty… - mruczał jej w twarz. 

Nie broniła się, tylko jęczała, wysunęła język. 

-Mówiłem ci, że będzie dobrze.

Pojękiwała. Powoli wracała do siebie. Lizał jej język wewnętrzną stronę ust.

-To ty chciałaś, nie zapominaj o tym.

Spojrzała mu w oczy bez nienawiści. Całował, lizał, mlaskał. Stękała czekała z wysuniętym językiem. Muskał go drażnił. Całował całe jej ciało: ramiona piersi brzuch… cmokał, mlaskał, ślinił się a ona pojękiwała. 

Ssał piersi, szarpał zębami sutki, sapał. Jęczała. 

Przekręcił ją na bok i dobierał się do jej tyłka. Pisnęła wystraszona. Zajął pozycję za jej plecami. Wszedł między jej nogi twardym kutasem. Trafił w sam środek gorącej cipki. Nie czekając rozpoczął ostre posuwanie. Stękała i jęczała. Walił, łomotał. Jazda była coraz bardziej szaleńcza.

Łup, łup, łup, łup… 

-A-a-aaaach!!!

Jej usta były szeroko otwarte, oczy mocno zaciśnięte, wyglądała, jakby rozpaczliwie wzywała pomocy. Walił mocno, coraz mocniej, jęczała.  W końcu zaczął zwalniać. Wykonywał długie pchnięcia, sapał. Uniósł jej nogę do góry, usadowił się w jej kroczu. 

-Jeszcze, jeszcze, - wzdychał. 

Trzymał jej udo wysoko, wchodził w mocno wymęczoną cipeczkę. Prężyła się, zwijała, zaciskała zęby. Stękała i głośno jęczała. Ustawił szeroko kolana, wchodził w nią daleko. Trzęsła się. Dyszał był już na skraju orgazmu. 

Raz, dwa, raz, dwa… poruszał się płynnie, ale dość gwałtownie. Łóżko skrzypiało. Pracował wytrwale, nie przerywał. Jej cipeczka kurczyła się coraz bardziej. Walił, sapał. 

Płakała. 

Robił swoje, szybko, szybciej, jeszcze trochę. Ziajał jak pies. Wcisnął się między jej uda, chwycił ją w pasie. Pochylił się nad jej ciałem, walił. Coraz szybciej i głośniej wzdychała. 

Po chwili uniósł ją do góry. Jej ciało zawisło w jego objęciach. Wypięła piersi założyła ręce za głowę. 

Zwiększał tempo… szybciej, szybciej… Próbowała go odepchnąć, nawet nie drgnął, ruchał bez pamięci, był jak szaleniec. Wypięła się, łkała. 

Pochylił się i zaczął ssać jej cycki. Mlaskał, szarpał, puszczał. Prężyła się. Co jakiś czas próbowała na niego patrzeć, ale zaraz odchylała się mocno do tyłu. Niespodziewanie uniósł ją do pionu i posadził na swoim kutasie. Przytuliła się do niego. Jej pośladki nie dotykały materaca. Cały jej ciężar wspierał się na jego przyrodzeniu. Kołysali się w tył i w przód. 

Po chwili zaczął ją podrzucać do góry, jak piłkę. Podskakiwała na kutasie jęcząc i wzdychając. Obejmowali się, ściskali, kołysali, szarpali. Przesunął dłonie na jej pośladki, chwycił i unosił do góry. Trzymała go za szyję, ocierała się piersiami o jego tors. Głośno jęczała. 

Raz, dwa, raz, dwa, góra, dół, góra, dół… 

Nie zachowywała się, jak wykorzystywana dziewczynka, brała aktywny udział w tej grze. 

Jeszcze raz przód - tył, przód - tył… jej pośladki wykonywały dość krótkie, płynne ruchy. Siedziała na jego udach, poruszała się na wszystkie strony. Oplatała go ramionami w gorącej ekstazie. 

Nagle uklękła na własnych kolanach i sama zaczęła, jak szalona wiercić swoim zgrabnym tyłeczkiem. Unosiła się i opadała, unosiła się i opadała. Robiła to głębiej i dokładniej. Jego fujara wnikała w nią, jak żuraw w studnię. 

I raz i raz i raz… 

-Aaaaaach, aaaaaach, aaaaaaach!!! - wyrzucała z siebie coraz głośniejsze jęki.  Jego jaja wyglądały jak napęczniały balon. Dyszał coraz ciężej. Obejmował ją i przyciskał do siebie. 


KONIEC



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...