poniedziałek, 27 września 2021

Urodziny babci.

64. Ale masz wór, aniołku! 


Bała się trochę o siebie, bo kiedy bywała bardzo podniecona stawała się bezwolna i bezgranicznie oddana, a w ostateczności nieobliczalna. Tak też było i tym razem. 

-Ale masz wór, aniołku! - powiedziała wprost.


Wprawnie uniósł ją do góry i odwrócił na brzuch. Teraz wystawiła ku niemu swój kuperek. Rozsunął jej nogi, rozwarł pośladki i, spluwając, wysmarował jej anusik.

Nie dał się jej zbyt długo zastanawiać. Nim się spostrzegła jego mały kutas już spoczywał w jej dupci. 

-Oooooohhh… - westchnęła. Teraz dopiero mogła w pełni docenić jego niewielkie rozmiary. Był w sam raz, nie za gruby, nie za cienki, jednak prawdziwa zabawa miała się dopiero rozpocząć.

Był jednak mistrzem. Przynajmniej w tej dziedzinie, o której mówił. Po jakimś czasie zaczął wykonywać swoimi biodrami płytkie, ale bardzo szybkie ruchy. Już teraz czuła w dolnej części pleców mrowienie. Nagle wepchnął swoje długie palce w jej gorącą cipeczkę. Najpierw były dwa, później trzy, a na końcu cztery. Błagała, aby zaczął nimi poruszać. Pieprzył ją na dwa końce, aż doznała kolejnego orgazmu.

Później było istne szaleństwo, w najśmielszych snach nie podejrzewała tego, co mężczyzna może robić z ciałem kobiety. Z jednej strony zachowywał się jak dziki zwierz a mimo to wszystko robił z niesamowitą wirtuozerią. Zmieniał pozycje i ich warianty, raz ją pieścił czule i delikatnie, by za chwilę przejść do ostrego ruchania. Nie potrafiła zapanować nad swoim ciałem, nie mogła ocenić, kiedy zaczynała szczytować, a kiedy kończyła.

Niemal w tym samym momencie uwagę Karoliny przykuł anioł nieco dojrzały, z niewielkim brzuszkiem i zaczesaną do tyłu ciemną grzywką. Kiedy spoglądała na jego duże jaja, wielkiego kutasa i zgrabne pośladki, robiło się jej gorąco.

-O matko, często podglądałam chłopaków z naszej drużyny pod natryskami, ale żaden nie miał takiego worka. Co za kształt, co za objętość, niesamowite, - powtarzała pod nosem. 

Chwyciła w garść swoje półdługie, kasztanowe włosy i odgarnęła do tylu. Nie mogła się doczekać. 

-Jejku, jejku robię się mokra. Och ten wór, och ten kutas… nie, no nie… niesamowity… chciałabym już mieć go w sobie.

Spojrzał na nią wymownie. Nie miała pojęcia czy usłyszał to co mówiła, ale zwróciła się do niego drżącym głosem: 

-Och aniołku, nawet nie wiesz, jaka jestem mokra.

Widocznie tylko na to czekał. Chwycił za swoją rakietę i pomachał w jej kierunku. Zachowała się jak stara dziwka. Jakby mimochodem, podwinęła duł swojej czerwonej sukienki, wsunęła dłoń pod cienkie koronkowe majteczki i pomasowała.

Sama nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Zawsze taka rezolutna, wygadana. Zawsze wiodła prym w towarzystwie. Nigdy niczym się nie przejmowała, a teraz zupełnie straciła nad sobą kontrolę. Nie wiedziała, nawet kiedy jej obcisła, czerwona sukienka przesunęła się na same pośladki, odsłaniając zgrabne uda. Czuła się tak, jakby duszkiem wypiła podwójnego drinka. Zrobiło się jej gorąco, czuła się taka podekscytowana i podniecona. Wszystko działo się bez jej woli, po prostu czasami wpadała w taki przyjemny erotyczny trans. Bała się trochę o siebie, bo kiedy bywała bardzo podniecona stawała się bezwolna i bezgranicznie oddana, a w ostateczności nieobliczalna. Tak też było i tym razem. 

-Ale masz wór, aniołku! - powiedziała wprost.

Nie speszył się wcale. 

-Podoba ci się? - uśmiechnął się.

-O tak. Na pewno mieszczą się w nim klejnoty pełne gorącego budyniu, mniam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...