niedziela, 26 września 2021

Urodziny babci.

63. Myślała, że to jego kutas.


Jeszcze nie otworzyła oczu, a już czuła, jak coś wciska się w jej pulsującą muszelkę. Myślała, że to jego kutas, lecz kiedy spojrzała, zorientowała się, że jego głowa wciąż tkwi między jej nogami. Nie wierzyła, ale jego język dotarł do samego końca jej jaskini. Wypełniał ją po brzegi jak penis porządnych rozmiarów, a przy tym poruszał się na wszystkie strony.


Jak mała dziewczynka, grzecznie ułożyła się na gorącym piasku.

-Tak? - westchnęła niepewnie. Trudno było powiedzieć czy nie było to udawane. 

-Doskonale, - mruknął z aprobatą, - Na początek, wycałuję twoje ciało.

Nie czekając na jej odpowiedź zabrał się do rzeczy. Zaczął od palców stóp. Muskał je delikatnie ustami i było to raczej odprężające, niż podniecające, ale bazo przyjemne. Płynnie przeszedł poprzez łydki do ud. Rozsunęła je lekko odsłaniając ich wrażliwą, wewnętrzną stronę.

Dotykał, muskał raz przy razie, dokładnie i pieczołowicie. Oblała ją fala gorąca. Przesuwał się coraz wyżej, coraz bliżej jej spragnionej cipeczki. Jej serce łomotało, a oddech stał się szybki i urywany. Co chwilę unosił głowę i spoglądał jej w oczy, testując reakcje.

Za którymś razem chwyciła go za włosy i chciała wcisnąć jego twarz w swoje krocze. Zatrzymał się i bezgłośnie pogroził jej palcem. Poddała się, ale tylko na chwilę.

Już po minucie pieściła swoje duże piersi, lekko wypukły brzuch i szerokie biodra. Chciała jak najszybciej doprowadzić się do orgazmu.

W końcu jego usta zawisły nad jej ciasną, zlaną sokami brzoskwinką. Znieruchomiała, czuła jego szybki i gorący oddech. Mimowolnie uniosła swoje biodra na spotkanie ze słodkim przeznaczeniem. Rozwarł palcami jej podwoje, coś mlasnęło, a po chwili jej cudowna róża rozwinęła się w pełnej okazałości.

"Och jeszcze chwila, a jego język znajdzie się na mojej wisience, och nie wytrzymam, och dostanę orgazmu!" - kołatało się w jej głowie.

On jednak nie posuwał się do góry. Drżała.

-Och, na co czekasz blondynie? Dalej, zrób mi dobrze!

Była tak podniecona, że byłaby w stanie go zgwałcić.

-Och, bierz mnie, teraz, bierz mnie!!! - wołała.

Uśmiechnął się i niespodziewanie zaczął pieścić ją z drugiej strony. Całował oczy, nos, usta, szyję i, kiedy dotarł do piersi, zwijała się z rozkoszy.

-Och zrób coś, bo zwariuję! Błagam, zrób coś!

Ssał jej sutki głośno mlaskając, były już sztywne i sterczące. Masował jej wielkie piersi.

-Och, błagam, błagam, wejdź we mnie, wejdź, teraz!!!

W końcu jego głowa znalazła się między jej nogami. Wyła i błagała o ostrzejszą grę.

Nagle rozwarł jej płatki palcami i, kiedy zobaczyła jego język, wystraszyła się. Był gruby, długi jak u młodego byka. Jak wąż boa płynnie poruszał się we wszystkie strony.

Mimo tak ogromnych rozmiarów, jego pierwsze dotknięcia były, jak muśniecie skrzydeł motyla. Wielki jęzor, jak monstrualny ślimak, samym końcem badał jej smak, nurzając się w jej mokrych jasnych włoskach. Jej ciało za każdym razem, w silnym skurczu unosiło się do góry.

Po chwili jego język wysunął się na całą długość i jednym długim pociągnięciem przejechał od dołu do góry jej gorącej szparki. Nie wytrzymała zaczęła wyć z rozkoszy. Kiedy była na samym szczycie, chwycił jej twardą wisienkę w swoje usta i zaczął ssać. Tego było już za wiele, prawie tracąc przytomność, odpływała w niebiańską ekstazę.

Nie był to jednak koniec zabawy. Cierpliwie odczekał, aż dojdzie do siebie i ponownie zabrał się do pracy.

Jeszcze nie otworzyła oczu, a już czuła, jak coś wciska się w jej pulsującą muszelkę. Myślała, że to jego kutas, lecz kiedy spojrzała, zorientowała się, że jego głowa wciąż tkwi między jej nogami. Nie wierzyła, ale jego język dotarł do samego końca jej jaskini. Wypełniał ją po brzegi jak penis porządnych rozmiarów, a przy tym poruszał się na wszystkie strony.

Po chwili wyszedł z niej do połowy, by za moment schować się jeszcze raz. To było tak cudowne, że z jej oczu popłynęły łzy. Po paru minutach takiej zabawy jeszcze raz doznała silnego orgazmu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...