niedziela, 24 października 2021

Usługi ogrodnicze.

18. Chciała, bym cierpiał.


Była na mnie zła. Chciała, bym cierpiał, kiedy bzyka się z innym na moich oczach. 

-Zamkniesz się, kurwa wreszcie?! 


W tym samym momencie w oczach pani Eli zobaczyłem wielki znak zapytania. 

-Elżbieto???

W pierwszej sekundzie nie zaskoczyłem, o co chodzi. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że kobieta w moim opowiadaniu ma takie samo imię. Czułem, że robię się czerwony jak burak, ale wycofać się już nie mogłem. 

-Zbieg okoliczności, - rzuciłem niedbale i czym prędzej wróciłem do mojej opowieści. 

Nie wiem, co sobie wtedy myślałem, może, że przestanie, a może, że pozwoli i mi wziąć w tym udział. Musiałem doznać jednak głębokiego rozczarowania.

-Mmmm, mmmmm… cicho bądź i nie przeszkadzaj! 

Wrzałem. Gniew, frustracja i zwierzęcy wręcz instynkt rozsadzały mnie od wewnątrz.

-Elu, proszę, -mówiłam cicho.

Po chwili panienka wybałuszyła oczy. Nie spodziewała się takich rozmiarów. Trzymała lagę u samej podstawy i próbowała pochłonąć ją głębiej. Jej łokieć wciskał się między uda Murzyna i rozgniatał jego jądra. 

-Czy to rzeczywiście jest penis? - westchnąłem wystraszony.

Ona miała zgoła inne odczucia. 

-Ooooch, no cudo, po prostu jestem zachwycona! - wydawała odgłosy zadowolenia. 

Byłem zszokowany, siedziałem i trzymałem się za głowę. Patrzyłem na grubego kutasa tkwiącego w ustach Elżbiety, jakbym zobaczył anakondę. 

-Niemożliwe, takich przecież nie ma! - mamrotałem jak w gorączce.

Rzuciła w moim kierunku ironiczne spojrzenie.

-No wspaniały kutas, taaak chcę jeszcze! - wzdychała.

Bałem się o nią, ale bałem się też tego, czarnego goryla i, cholera jasna, na dodatek byłem coraz bardziej podniecony. 

-Elu, oooooo, co on ci robi! Przecież zrobi ci krzywdę! - wołałem.

Chwyciła się za łydkę i wysoko niosła do góry udo.

-Tak nie można, to zakazane! - protestowałem, bełkocząc coraz większe bzdury.

-Jasne… dla ciebie, słabiaku! - śmiała się. 

Drugą dłoń położyła na udzie obok cipeczki. Murzyn ukląkł naprzeciw niej i grubym fiutem wcisnął się w jej ciasne wnętrze. Byłem zrozpaczony, patrzyłem, jak obcy facet rąbie moją kobietę. 

-Nie pozwalam, oooooch Elu, jesteś moja, tylko moja! - krzyczałem.

Moje protesty były śmieszne, żadne z nich się nimi nie przejmowało. Odnosiłem wrażenie, że jeszcze dodatkowo stymulują ich rozochocone wyobraźnie.  Uprawiali seks, z coraz większym zaangażowaniem.

Delikatne płatki jej róży poddały się pod olbrzymim naporem. Były mokre, śliskie przyklejały się do twardej, krągłej krzywizny fiuta. 

-Wyłaź z niej, ty gorylu, zostaw moją dziewczynę! - wrzeszczałem coraz głośniej. 

Na jego kutasie pojawiła się sieć drobnych żył. Trzymał ją za nogę i pchał się coraz głębiej. Siedziałem z tyłu i patrzyłem przez jej głowę. Moje usta i oczy były szeroko otwarte. Jak mogłem na to pozwolić?!

-Nieeeee!!! - jęknąłem spazmatycznie.

-Zamknij się! A ty ruchaj, tylko mocno, nie przerywaj! - ustawiała nas obu. 

Wciąż siedziałem a ona stała  na czworakach nad moimi udami. 

-Nieeeeeee!!! - wyrzuciłem z siebie jeszcze raz. 

Zdenerwowała się nie na żarty. 

-Nie drzyj japy, pajacu ty! - szczeknęła na mnie.

Wypięła w stronę czarnego swój tyłek. Jej dupa była nad wyraz zgrabna i dość duża. Oparłem o nią swoją twarz i z przerażeniem patrzyłem, jak czarny koleś wpychał się w nią od tyłu. Jego kutas wypełniał jej cipkę całkowicie. 

-Och nie, nie mogę, nie chcę, przecież to niemożliwe! - błagałem nieco ciszej.

Była na mnie zła. Chciała, bym cierpiał, kiedy bzyka się z innym na moich oczach. 

-Zamkniesz się, kurwa wreszcie?! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...