wtorek, 23 listopada 2021

Zakazane sny.

10. Zaczęła obciągać mu tę końską pytę.


W końcu powoli z drżeniem kolan uklękła między jego nogami i zaczęła obciągać mu tę końską pytę. Robiła to zachłannie, zatracając się w tym całkowicie. Ciągnęła, ssała, lizała. Było cudownie, czuła się taka wyuzdana, taka pozbawiona wszelkich zasad, taka zła, i nikczemna, jak tylko mogła sobie wyobrazić. Kutas wypełniał całkowicie jej usta, sięgał prawie do gardła, a i tak starczało go na tyle, by mogła zacisnąć na nim swoje dłonie.


Wyjęła z szafki dwie filiżanki i zasypała kawą. Robiąc to, doznawała niesamowitej mieszaniny uczuć. Niemal całą sobą czuła jak ją dotyka, jak pieści. Pragnęła tego. Nie mogła zrezygnować z takiej okazji. Mimo to racjonalną częścią umysłu opierała się temu co miało nastąpić.

„Dlaczego, do jasnej cholery, tak normalnie robię mu kawę?! Goła, jak mnie Pan Bóg stworzył?! Dlaczego tak szybko puściły we mnie wszystkie hamulce?”

Kiedy woda zawrzała, trwało to najwyżej dwie minuty, zalała filiżanki, wyjęła cukier i śmietankę i ustawiła wszystko poprawnie na tacy tak, jak dla najlepszego gościa. W tej chwili jej podniecenie sięgało już prawie zenitu. Czuła nieopisaną, wręcz groteskową satysfakcję. Jak gdyby nigdy nic weszła do salonu, postawiła tacę na ławie i usiadła obok niego.

Czuła się, jak najtańsza prostytutka, jak nimfomanka, która nigdy nie może zostać zaspokojona. Chociaż może też czuła się jak ekshibicjonistka, albo trochę jak pacjentka u lekarza. Chociaż mogło być to coś jeszcze innego. Towarzyszyło jej niebotyczne napięcie. Takie preludium do czegoś, o czym nawet nie mogła mieć pojęcia. Rozpoczęli naiwną nic nieznaczącą rozmowę i to ją rozsadzało od środka. 

-Nie sądzi pan, że ładną mamy dziś pogodę?

-Ależ oczywiście. Piękne słońce. Tylko trochę wieje, prawda?

-Podobno jutro ma spaść. Zapowiadali w telewizji.

-Tak. Możliwe, ten wiatr coś przyniesie.

-Ile pan słodzi?

-Dwie łyżeczki.

-Śmietanki?

-Nie, dziękuję.

Wyglądał na inteligentnego człowieka. Wypowiadał się składnie, elokwentnie i sensownie. Jednak to o niczym nie świadczyło. Zważywszy na sytuację, w jakiej się znaleźli wszystko wydawało się jeszcze dziwniejsze. Bez skrępowania, może dlatego, że już się do niego nieco przyzwyczaiła, co kilka sekund zerkała, jak bawi się swoim wielkim, żylastym kutasem. Dotykał go tak, jak się czasami dotyka ucha, czy policzka nie zdając sobie z tego sprawy, a ona czuła się coraz bardziej podniecona.

Zmierzali nad krawędź przepaści. Nie pytała o nic, co było związane z nim, nawet o imię. Czuła, że nie było to potrzebne. Czuła wciąż narastające niebotyczne podniecenie.

„Człowieku, weź mnie porządnie, przeleć, a nie tak dyskutujesz i dyskutujesz. Nie wiem, jak długo zdołam jeszcze wytrzymać”, - myślała. Czuła, że za chwilę się na niego rzuci. Powoli stawała się taka jak on: wyuzdana i bezpruderyjna. 

Powoli, ale tak, żeby było to widać, włożyła dłoń w swoje krocze i delikatnie zaczęła drażnić łechtaczkę. Nie krępowała się już wcale. Zabawiała się tak, jak on zabawiał się swoją fujarą. Wewnątrz niej pękały ostatnie resztki oporu, wstydu, czy konwenansów. “Chuj z tym przecież to tylko seks! Ma być gorąco”, - myślała. 

Kiedy po pięciu minutach odstawił pustą filiżankę, ni z tego, ni z owego, spokojnym, ale stanowczym tonem powiedział:

-No dobrze a teraz zrobisz mi laskę.

Zupełnie automatycznie podniosła się z miejsca, ale prawie w tej samej chwili zawahała się. Zadała sobie pytanie, dlaczego to robi? To wystarczyło, by po chwili opadła z powrotem na fotel.

„Czyś ty zwariowała, kobieto!” – krzyknęła na siebie w myślach, lecz pokusa wzięcia do ust takiego potężnego ogiera była jak śpiew syreny, jak wzrok bazyliszka.

W końcu powoli z drżeniem kolan uklękła między jego nogami i zaczęła obciągać mu tę końską pytę. Robiła to zachłannie, zatracając się w tym całkowicie. Ciągnęła, ssała, lizała. Było cudownie, czuła się taka wyuzdana, taka pozbawiona wszelkich zasad, taka zła, i nikczemna, jak tylko mogła sobie wyobrazić. Kutas wypełniał całkowicie jej usta, sięgał prawie do gardła, a i tak starczało go na tyle, by mogła zacisnąć na nim swoje dłonie.

„Jestem dziwką, jestem kurwą, tak, tak, jestem zboczona i dobrze mi z tym, och jak dobrze!”






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...