czwartek, 25 listopada 2021

Zakazane sny.

12. Bulwiaste jaja i wężowate ogony.


Mężczyźni nosili krawaty, nesesery, laptopy i okulary przeciwsłoneczne. Nie mieli nic, co choć trochę zakrywałoby ich bulwiaste jaja i wężowate ogony.

-Ojej, nigdy w życiu nie widziałam tylu gołych penisów! - odezwała się mimowolnie.


Była zadowolona. Mogła się odprężyć, na chwilę przymknąć powieki i pomarzyć. Nikt nie wiedział, jaka była naprawdę. Nikt nie miał pojęcia, że lubiła marzyć, nawet Bożenka.

Leżąc w gęstej pianie, jakby od niechcenia, sięgnęła po kieliszek i butelkę wina, którą przyniosła ze sobą. Nalała i od razu opróżniła. Po kilkunastu minutach zrobiła to po raz drugi, no i poczuła, że jest trochę wstawiona. Szumiało jej w głowie, było jej lekko, świeżo, przyjemnie i sennie.

Nie zasnęła jednak. Po kilku minutach wyskoczyła z wody, wytarła się grubym ręcznikiem i bez zastanowienia wślizgnęła do łóżka. Wciąż myślała o nieznajomym z parku, o tym co działo się podczas jej lubieżnych snów. Pragnęła, aby chociaż część tej niegrzecznej zabawy się teraz powtórzyła. Chociaż trudno było się jej do tego przyznać, wiedziała, że to była najlepsza rzecz, jaka się jej przytrafiła w ciągu minionych kilku lat.

„Może rzeczywiście powinnam znaleźć sobie jakiegoś faceta? No, może nie na stałe, ale tak, dla towarzystwa. Może dla seksu. Przecież tak bardzo mi tego brakuje”

Zasypiając delikatnie, gładziła swoją mokrą, gorącą i spragnioną muszelkę. Senność, jak wielka fala tsunami ogarniała jej świadomość.


***


Szła ulicami jakiegoś miasta. Zastanawiała się, czy to jeszcze jawa, czy już sen. Czuła się dziwnie. „Jeśli to jest sen, to niezwykle realistyczny... jeśli rzeczywistość... hm... to, w jaki sposób się tutaj znalazłam i co to za miejsce?”

Zaczęła dokładniej się wszystkiemu przyglądać. Chociaż  niczego innego jej nie przypominało, było to zwykłe miasto: rzędy kamienic, witryny sklepów, samochody, przechodnie na chodnikach. No właśnie przechodnie na ulicach. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że wszyscy mieszkańcy byli nadzy. “Nadzy? Jak to możliwe? Powinnam się zdziwić? No nie wiem... jakoś nie bardzo mi to wychodzi. No nie, ulice pełne gołych ludzi powinny wzbudzić moje podejrzenia. Tak na pewno”, - uśmiechnęła się. Jednak nie było w tym zaskoczenia. 

Może nie powinna, ale postanowiła wszystko, co się działo przyjąć za dobrą monetę i nie reagować paniką. Sen. Musiała przyznać, że podobała się jej ta wizja, chociaż miała wątpliwości, czy byłaby w stanie coś takiego sama wymyślić, nawet będąc pod wpływem alkoholu. Patrzyła z coraz większym zainteresowaniem. Ciekawe. Wszystko było takie realistyczne. 

Jeśli niektórzy przechodnie mieli już coś, co przypominało jakieś ubrania, to było to bardzo skromne, wręcz symboliczne: jakaś apaszka, pasek, torebka, nic więcej.

Było jeszcze coś, coś, co od razu, choć może nie nachalnie, zwróciło jej uwagę. Wszyscy byli, jeżeli tak to mogła określić, w wieku reprodukcyjnym, zupełnie nie było dzieci, czy też ludzi starszych.

Dorodni, dojrzali już chłopcy i mężczyźni paradowali z wielkimi kutasami na wierzchu.

-Och jaki wielki wybór! Najróżniejsze rozmiary i modele, - westchnęła, - Tylko brać i cieszyć się życiem. 

Może to, co widziała, było trochę groteskowe, ale jej się bardzo podobało. Mężczyźni nosili krawaty, nesesery, laptopy i okulary przeciwsłoneczne. Nie mieli nic, co choć trochę zakrywałoby ich bulwiaste jaja i wężowate ogony.

-Ojej, nigdy w życiu nie widziałam tylu gołych penisów! - odezwała się mimowolnie.

Wiedziała, że chociaż powinna się zawstydzić, ale nie odwracała wzroku, bez skrępowania patrzyła, porównując jeden do drugiego.

-Och, gdybym mogła z każdym przeżyć bodaj jeden numerek, zabrakłoby mi życia, - jęknęła cichutko, a po chwili dodała - Cholera jasna czy to jest raj, czy piekło?

Oczywiście w miejscu, w którym się znalazła, nie brakowało płci przeciwnej. Soczyste, pełne kształtów, wdzięku i seksapilu dziewczyny kroczyły miejskimi chodnikami, jedne szybciej, inne dostojnie, jak modelki stawiając nogę za nogą. Ich jedynym odzieniem były buty, dodatki i ozdoby.

„To jest chyba raj, ale czyj? Przez kogo wymyślony?” - zadawała kolejne pytania.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...