poniedziałek, 22 listopada 2021

Zakazane sny.

9. Trzeba zachować jakieś pozory.


Po chwili wahania, bo może nie powinna tego robić, może nie powinna wchodzić w tę grę, jak przykładna gospodyni wstawiła wodę na gaz. Przecież był gościem, należało być grzecznym. Pomyślała, że nawet w takiej sytuacji trzeba zachować jakieś pozory. Nie zmieniało to faktu, że była, jak wulkan.


Tego dnia miała zamiar wcześniej położyć się spać. Włożyła na siebie krótką satynową koszulkę w kolorze wrzosu. Krzątała się jeszcze po mieszkaniu, odpisała na zaległe maile i przejrzała ostatnie wpisy na portalach społecznościowych. Była w dobrym, pogodnym nastroju.

Nie ukrywała już przed sobą, że to, co się ostatnio stało pragnie przeżyć jeszcze raz. Nie było sensu okłamywać samej siebie i trwać w niepotrzebnej pruderii. Brakowało jej seksu, dobrego, ostrego pieprzenia, z samcem gotowym na wszystko, który bez pytania będzie brał ją, kiedy będzie tylko chciał i jak chciał. Tak czy inaczej, nie minęło dwadzieścia minut, a już pogrążyła się w głębokim śnie.


***


Stała w salonie zupełnie naga. Miała wrażenie, że przed chwilą się obudziła, chociaż tak nie było. Czuła się trochę skrępowana. Zastanawiała się, dlaczego jest bez koszuli. Nie mogła sobie przypomnieć kiedy ją zdjęła. Czekała. Tylko na co? Czy coś miało się wydarzyć? W mieszkaniu było ciepło, a jej ciało przyjemnie reagowało na całkowity brak ubrania. Jednak to było trochę nieprzyzwoite, tym bardziej że czuła szybko narastające podniecenie.

W chwili, kiedy jej sutki zaczęły twardnieć, a cipka wilgotnieć, kątem oka spostrzegła, że ktoś siedzi w jej fotelu. Widziała zarys sylwetki nieco z tyłu i w półmroku, ale była pewna, że tam ktoś jest. Tak, to był mężczyzna.

Zbliżyła się. Musiała sprawdzić, jak tu się dostał i kim jest? Chociaż już się domyślała. Nie bała się, dręczyła ją tylko ciekawość.

To był on. Wiedziała to, kiedy zobaczyła profil jego twarzy. Prawie leżał, rozwalony na siedzisku. Wyglądał jak stary erotoman i na dodatek był całkowicie goły. Bawił się swoją sterczącą wielką fujarą. Przechylał ją raz w jedną, raz w druga stronę. Ściągał i naciągał skórę. Wielki, żylasty korzeń, miał siną pulsującą głowicę.

-Zrób mi kawy, - zażądał.

„Co on sobie myśli?! Że przyszedł do starej dobrej znajomej? Nie. Przecież on zwariował?! O nie! Nie będę mu robić żadnej kawy!” - pomyślała z oburzeniem.

Pomimo to posłusznie wyszła z pokoju. Drżała na całym ciele, ale odwróciła się i spokojnie opuściła salon. 

“Cholera jasna co ja robię?! Ale ze mnie wariatka. Przecież tak nie można. Nie mogę się tak zachowywać”, - protestowała w środku jednak nic z tego nie wynikało. Wiedziała, że sprzeciw i tak nic nie zmieni, z resztą po cóż było zmieniać cokolwiek. Przecież wszystko układało się tak, jak tego chciała... przynajmniej podświadomie... jednak nie mogła tak zostać.

Gorączkowo, jakby stała nad przepaścią, jakby za chwilę miało stać się coś, nad czym już nie będzie miała żadnej kontroli, szukała jakiegoś ubrania. Jej ciało i część osobowości krzyczały:

„Co ty robisz, zostaw to, niech tak już będzie, nie stawiaj oporu!”

Wszystko w niej wrzało, piersi były twarde jak piłki, a cipka obficie ociekała już sokami. W jej głowie rozpętała się burza myśli, uczuć i pragnień. Chciała znaleźć coś, cokolwiek, żeby zakryć się choć trochę, chociaż tę swoją spragnioną brzoskwinkę, nie chciała, by ją widział, nie chciała, by widział jak bardzo jest podniecona.

Niestety, wszystkie szafy, te duże, te średnie i te małe, szuflady i zakamarki, wszystko było kompletnie puste. Jakby ktoś celowo opróżnił całą ich zawartość. Nie mogła się z tym pogodzić, przecież powinna zobaczyć, chociażby chustkę, apaszkę, albo fartuch kuchenny.

Po kilku minutach, kiedy pierwszy lęk, ten najbardziej paniczny, minął, uświadomiła sobie, i to było jak olśnienie, że facet jest przystojny. Miał ładną, uśmiechniętą twarz i łagodne oczy. Chociaż starał się to ukryć dominującym spojrzeniem. Na dodatek był pięknie zbudowany. Może nie był typem atlety, nie miał tak zwanego kaloryfera i bicepsów, ale jego ciało miało prawidłowe proporcje, było nie za chude nie za grube. Dotarło do niej, że to wszystko bardzo się jej podoba.

Po chwili wahania, bo może nie powinna tego robić, może nie powinna wchodzić w tę grę, jak przykładna gospodyni wstawiła wodę na gaz. Przecież był gościem, należało być grzecznym. Pomyślała, że nawet w takiej sytuacji trzeba zachować jakieś pozory. Nie zmieniało to faktu, że była, jak wulkan.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...