sobota, 30 kwietnia 2022

Seks - lalka.

8. Patrol policji.


Kiedy mieli już pewność, że nic nieprzewidzianego się nie stanie, zza zakrętu drogi wyłonił się patrol policji. Zniknęły niebieskie koguty. Zatrzymano auto.

-Dzień dobry, starszy posterunkowy Wiśniewski, czy wie pan, że nie ma pan lewego światła mijania? - usłyszeli głęboki męski głos.


-Połóżmy ją na siedzenie, - odezwał się Dawid.

Mariusz pokręcił głową.

-W żadnym wypadku. Przecież ona dostała w brzuch. Nie widzisz, że wszędzie jest pełno krwi. Potrzebne ci dodatkowe ślady?! Wrzućmy ją do kufra. 

Dawid stanął między nim a ciałem dziewczyny.

-Nie ma mowy! Nie wrzucę jej do bagażnika, jak jakiegoś zwierzaka! - krzyknął.

Jego kolega zdawał się nie mieć skrupułów.

-Kurwa chłopie, pojebało cię?! Przecież ona nie żyje! Poszukaj jakiegoś worka. Musimy ją zapakować. 

-Boże Mariusz, gdzie ty masz serce?! Chcesz ją, ot tak, jak worek kartofli, wrzucić do bagażnika i zamknąć?

-Dokładnie, przecież to już tylko trup. Idziesz co? Powiem ci coś więcej. Zawieziemy ją do krematorium mojego znajomego i spalimy. 

Dawid wpadł w furię.

-Kurwa mać, zastrzelę cię!!! To nie trup, tylko moja Sylwia, moja narzeczona!!! - wrzeszczał na cale gardło.

-Na mózg ci padło?! Myślisz, że o tym zapomniałem?! O niczym nie zapomniałem. Pamiętam też, że to moja młodsza siostra, ale zrozum, ona nie żyje! Kurwa mać, nie żyje! Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej! 

Dawid trząsł się jak galareta.

-Uspokój się. Twoja narzeczona jest tam, w głowie tej lalki. Popatrz tylko, tu jej nie ma. Tu jest tylko martwe ciało, którego musimy się jak najszybciej pozbyć. To tam, w centralnym komputerze robota, znajduje jej cała osobowość, jej dusza. 

Wsiedli i szybko ruszyli przed siebie. Nie odzywali się. W pojeździe panowała niezręczna cisza. Przemierzali kręte uliczki miasta, próbując z niego jak najszybciej wyjechać.

-Jeszcze tylko piętnaście kilometrów, - powiedział Mariusz, - na trasie wylotowej, po prawej stronie jest dom pogrzebowy i krematorium. To żaden problem. Czasami Markowi pomagam w porządkowaniu terenu. Mam zapasowe klucze. Dostaniemy się bez trudu. To ekologiczna spalarnia. Nawet odrobina dymu nie wydostaje się na zewnątrz. Poza tym mają taki przerób, że nikt się nie zorientuje. Do rana nie będzie po niej śladu. 

Kiedy mieli już pewność, że nic nieprzewidzianego się nie stanie, zza zakrętu drogi wyłonił się patrol policji. Zniknęły niebieskie koguty. Zatrzymano auto.

-Dzień dobry, starszy posterunkowy Wiśniewski, czy wie pan, że nie ma pan lewego światła mijania? - usłyszeli głęboki męski głos.

Obydwaj siedzieli, jak na szpilkach. W bagażniku ich auta znajdowały się ludzkie zwłoki. Mieli nadzieję, że funkcjonariusz nie będzie zbyt dociekliwy i na zwykłym mandacie się skończy. Mariusz próbował udawać zaskoczonego. 

-Naprawdę? Panie władzo, nie miałem o tym pojęcia, ale jak tylko dojedziemy na najbliższą stację, wymienimy.

Policjant zaczął patrzeć na nich podejrzliwym wzrokiem. 

-Bardzo mi przykro, ale musi pan zrobić to na miejscu.

Mariusz wiedział, że szperanie po samochodzie zwiększa ryzyko wpadki. Starał się zachowywać w miarę naturalnie. 

-Panie władzo, akurat nie mam takiej.

Mimo że obydwaj byli niesamowicie spięci, funkcjonariusz nie zauważył nic podejrzanego.

-W takim razie, muszę wypisać mandat. Proszę dokumenty.

Zdenerwowany chłopak sięgnął do wewnętrznej kieszeni kurtki po papiery. Wiedział, że to zwykła procedura i że zaraz będzie po wszystkim. Trzęsły mu się ręce, ale miał wrażenie, że dosyć dobrze udaje mu się to ukrywać. Mundurowy zajrzał do środka, zawahał się i po chwili zwrócił się do Dawida:

-Od pana poproszę dowód osobisty.

Chłopak był blady jak ściana, na czole miał duże krople potu. 

-Ale ja nic nie zrobiłem, - powiedział zdenerwowanym głosem. 

-Czemu się tak denerwuje? Czy ja powiedziałem, że pan coś zrobił? Co tutaj robicie o tak późnej porze? 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...