czwartek, 23 marca 2023

Miasto kobiet.

89. Pójdziesz po mleko? 


Mieszkanie było rozświetlone słońcem. Pomyślałem sobie, że mógłbym tu nawet pomieszkać dłużej. To miejsce do mnie pasowało jak żadne inne. 

 -I jak? - odezwała się po chwili, - Jak ci ze mną było?

Co tu dużo mówić, była zajebista. Teraz chyba już bez skrępowania patrzyłem na nią. To sprawiało mi niesłychaną przyjemność. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Wciąż tak samo i niezmiennie mnie fascynowała. Sama świadomość, że jest naga, przyprawiała mnie o dreszczyk podniecenia. Jeszcze teraz trudno było mi się przyzwyczaić do tylu pięknych nagich kobiet w polu widzenia. Były wszędzie: na ulicach, w sklepach, autobusach i samochodach. Nawet w telewizji.  

No cóż, siedziała przede mną i raczej nigdzie się nie wybierała. Jej oliwkowa skóra lśniła od potu. Duże cycki opadały swobodnie, kiedy pochylała się do przodu. Co jakiś czas rozsuwała szerzej kolana, a ja bez problemu mogłem podziwiać jej cudowną cipkę. Podniecałem się i było mi z tym dobrze. Kutas znów się podnosił. Ona o tym wiedziała. Nie zasłaniała się. Pozwalała mi patrzeć, ile tylko chcę. Zachowywała się swobodnie i naturalnie. Z każdą minutą znów byłem coraz bardziej napalony. Myślałem tylko o tym, żeby się grzmocić. 

-Było cudownie, - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, - było naprawdę cudownie.

Spojrzała mi w oczy.

-Chcesz to powtórzyć? 

Jeśli bym nie chciał, byłbym chyba wariatem.

-Jeśli można, - odpowiedziałem twierdząco.

Uśmiechnęła się tylko.

-Można, a nawet, że trzeba, mój ty słodziaku. Będziemy się kochać, ile tylko zechcesz. O to nie musisz się martwić. To będzie przecież twoja praca. No ale widzę, że jesteś dość mocno zmęczony. Myślę, że powinieneś nieco odpocząć. Musisz nabrać sił przed kolejnym maratonem. Pewnie chciałbyś coś zjeść. Mam rację?

Pokiwałem grzecznie głową. Żyć nie umierać. Jedzenie i mieszkanie za darmo, a do tego codzienne super bzykanko. 

-Wiedziałam, - powiedziała, szczerząc zęby.

Jej szeroki uśmiech mnie powalał. Nie miałem wątpliwości, że to o czym mówiła, dojdzie do skutku. Ich świat wydawał się dziwny, ale niesłychanie kolorowy, wręcz bajowy. Czy powinienem zadawać pytania? Czy nie lepiej było brać wszystko takim, jakim jest? 

Znów spojrzała na mnie. 

-Moja siostra zostawiła mi ciebie pod opieką, więc muszę o ciebie dbać. Nie mogę pozwolić, byś chodził głodny i brudny. Co ona by sobie o mnie pomyślała. 

Nie wiedziałem, co o tym myśleć. 

-Tak. Zdaje się, że tak, - powiedziałem niepewnie.

 -Kolacja? - spytała. 

-Jeśli można.

Nagle wyraz jej twarzy się zmienił. Widać było, że przyszło jej coś do głowy. 

-Wiesz co? Mam ochotę na kawę, mocną kawę, a ty? 

Nie pomyślałem akurat o kawie, ale powiedziałem:

-Ja też.

-W takim razie wstawię wodę na gaz, a ty idź to mleko do sklepu.

-Co? - zdziwiłem się.

Zaskoczyła mnie tym stwierdzeniem. Zacząłem podejrzewać jakiś podstęp, ale uspokoił mnie ten jej serdeczny uśmiech.

-No co tak patrzysz. Nic się nie stało. Po prostu zabrakło mleka. Idź do sklepu i kup. To niedaleko. Tuż za rogiem. Dasz sobie radę? 

Wcisnęła mi do ręki banknot dwudziestozłotowy. 

-Tak, ale… - wskazałem palcem na swoją szyję. 

W pierwszym momencie zdawała się nie wiedzieć, o co chodzi. 

-Co znowu?

-Obroża. 

Jeszcze jeden gorący uśmiech. Ona rzeczywiście chciała o mnie dbać. 

-No i w czym problem? Trzeba ją zdjąć. Poczekaj chwilę. 

Zrobiłem wielkie oczy.

-Jak to? W ogóle można?

Chyba nie wiedziała, o czym mówię. 

-Że co?

-Można to zrobić? 

-Oczywiście, że można. 

-Nie wiedziałem. Pani mówiła… 

Uśmiechnęła się serdecznie.

-No wiesz, są pewnie zabezpieczenia, ale…   

Odpowiedziałem takim samym uśmiechem, a mojej głowie już rodził się plan. Jakaż ona była naiwna. Tak normalnie zdradzała mi takie rzeczy. Nie zdawała sobie sprawy z mojej inteligencji. Postanowiłem wyciągnąć więcej. 

-Zabezpieczenia? Hm… jakie?

Nie podejrzewała fortelu. 

-No, na przykład odcisk palca. 

-Odcisk palca, mówisz? - udawałem idiotę. 

W normalnych okolicznościach mój rozmówca powinien był to wyczuć, ale nie ona. 

-Tak, odcisk palca, a co?

Znów się uśmiechnąłem, ale starałem się udawać, że żaden pomysł mi się nie nasunął.

-Nie, nic, - powiedziałem, - to dobry pomysł. Tylko gdzie?

Wzięła to za dobrą monetę.

-Wiesz, tam jest taka mała blaszka. Wystarczy przyłożyć to palec. 

-Tylko tyle? - zdziwiłem się.

Przechytrzyła mnie jednak. Chociaż może nie do końca. One generalnie nie wierzyły facetom. 

-Spokojnie, twój odcisk nie otworzy tego zamka. Moja siostra wprowadziła mój.

-Szkoda. Już myślałem…

-Co?

-A nie, nic… 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...