środa, 26 kwietnia 2023

Miasto kobiet.

123. Jej cipka była bardzo ciasna.


Plecami leżałem na tym wielkim i dość wysokim łożu, a moje stopy były opuszczone na podłogę. Jeszcze szerzej rozsunąłem swoje uda, bo nie byłem pewny, czy aby zbyt szybko się nie spuszczę. Ona także miała szeroko rozstawione nóżki. Jej pośladki nie miały podparcia, więc za każdym ruchem w dół nadziewała się na mnie jak ofiara na średniowieczny pal, nie mając wpływu na to co się dzieje. Podpierała się za swoimi plecami na moich kolanach, a ja trzymałem ją za łydki. W ten sposób mogłem mieć nadzieję, że pozycja jest dosyć stabilna, a moja partnerka przy kolejnym ruchu nie spadnie.

Poruszała się w górę i w dół, w górę i w dół, dysząc i cicho pojękując. Jej niesamowita ciasna pizdeczka kurczyła się coraz mocniej, a przed moimi oczami już zaczynały wirować kolorowe kółeczka. Zachłannie patrzyłem na jej młode giętkie ciało i ze zdziwieniem stwierdziłem, że zbliża się kolejny bardzo przyjemny orgazm.

Po jakimś czasie pochyliła się do przodu i mocno opadła na mnie swoimi piersiami. Przygniatała mnie, ale nie narzekałem, bo to było bardzo przyjemne. Mogłem ustami dotknąć jej twardych sutków. Mogłem je ssać i pieścić. Mogłem bawić się do woli, ale ja chwyciłem ją za pośladki i starałem się nadać jej ciału taki rytm, który w sposób odpowiedni wprowadziłby mnie na sam szczyt i doprowadził do niebiańskiej rozkoszy.  Skupiłem się więc na tym, co miałem zrobić. Moje jaja spęczniały i miałem wrażenie, że za chwilę wybuchną. Jej cipka była bardzo ciasna, intensywnie pulsowała. Unosiłem ją i opuszczałem, unosiłem i opuszczałem, krok za krokiem zbliżając się do niebiańskiego szczytowania.

Po chwili uniosłem głowę i zobaczyłem kawałek własnego brzucha oraz jej krocze. Ujrzałem swojego sztywnego wielkiego kutasa i jej cipkę. Widok był przecudny. Z jej szparki wystawały mięsiste soczyste wargi sromowe, które poruszały się wraz z ruchami jej ciała. Fiut sterczał pionowo do góry, a przynajmniej taki był jego pierwotny zamiar, gotowy na największe wyzwania. Jednak ona przechyliła ciężar na jedną stronę i podpierała się na kolanie. W ten sposób musiałem wchodzić w nią pod dość dużym kątem. Drugą nogę oparła na stopie i w ten sposób pracowała całą swoją sylwetką, nadziewając się na mnie i uwalniając ze swoich objęć. Pochylona na jedną stronę opadała i się unosiła. Miałem wrażenie, że za chwilę złamie tego mojego chuja, ale nic takiego się nie działo. Wrażenie było niesamowite. Góra- dół, góra-dół… powoli rytmicznie systematycznie.

Leżałem na wznak jak śledź. Moje nogi były złączone, a ona siedziała na mnie okrakiem. Chociaż może to niezbyt ścisłe określenie. Ona raczej nade mną lewitowała. Jej stopy znajdowały się bardzo blisko moich bioder. Zgięte kolana i szeroko rozchylone uda sugerowały, że była gotowa na wszystko i niczego nie miała zamiaru przepuścić.

Cały jej tułów odchylony był nieco od pionu do tyłu, a podbrzusze mocno wysunięte do przodu. Zapędziła się i zamierzała osiągnąć to, co sobie zaplanowała. Napęczniałe wielkie cycki sztywnymi sutkami wskazywały sufit. Bez trudu można było rozpoznać, że jest bardzo podniecona. Poruszała dolną częścią bioder i pośladkami do góry i do dołu a później do przodu i do tyłu. To był taki rytm bardzo napalonej laski. W ten sposób bezlitośnie masakrowała mojego ptaka.

Przesuwała się nisko, centymetr nad powierzchnią mojego ciała w jedną i w drugą stronę. Miałem wrażenie, że za chwilę wyrwie mojego kutasa z korzeniami jak niechciany chwast. To było rozkoszne, ale nieco przerażające. Moje dłonie spoczywały na jej pośladkach od spodu. Starałem się ją unosić do góry. Było to trudne, bo ona z całą siłą napierała na mnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...