czwartek, 27 kwietnia 2023

Miasto kobiet.

124. Na stojąco. 


Już po chwili bzykaliśmy się na stojąco zwróceni do siebie twarzami. Ona na jednej nodze jak bocian, a ja naprzeciwko niej, ale tak przecież było dobrze. Lewą ręką obejmowała mnie mocno za szyję, prawą trzymała za grubego jak sosnowy korzeń kutasa.

Lewą ręką chwyciłem za ten jej zgrabny i jędrny pośladek. Zareagowała głębokim westchnieniem i poddała się moim ruchom. Prawą dłonią podtrzymywałem jej uniesione na wysokość moich bioder udo. Chodziło o to, żebym miał lepszy dostęp do jej słodkiej cipeczki. Jednocześnie przytuliłem się do niej i zagryzłem płatek jej ucha. 

Czułem jej zapach oraz intensywne ciepło. Czułem szybkie bicie jej serca. Na mojej klatce piersiowej rozgniatały się jej cudowne cycuszki. Była jak niewinna i delikatna rusałka. Trudno było uwierzyć, że jest w moim całkowitym posiadaniu.  Zdążyłem tylko zauważyć, że pizdeczka jest wilgotna, gorąca i delikatnie się rozchyla. Miałem niesamowitą ochotę wypełnić ją swoimi rozmiarami po brzegi, wejść w nią do samego końca i cieszyć się tym niesamowitym skarbem tak długo jak się da.

Moje jaja były jak dwie duże bilardowe kule umieszczone w luźnym worku. Zwisały i ocierały się o moje uda. Nie mogłem uwierzyć, że są tak duże i że tak mocno chce mi się ruchać. Ta młoda laska trzymała mnie za chuja mocno, zdecydowanie i pewnie. Wiedziałem, że za chwilę skieruje go wprost do swojego gorącego ciasnego wilgotnego wnętrza. Czubek mojej rakiety dotykał jej napęczniałej łechtaczki, co jeszcze bardziej mnie podniecało. 

-Wejdź we mnie, Maks. Chcę poczuć cię w sobie głęboko. Potrzebuję tego, - odezwała się cicho, ale zdecydowanie.  

Byłem niebotycznie podniecony. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Cała energia seksualna skumulowała się w moim penisie i domagała się natychmiastowego uwolnienia. Nie było negocjacji. Najlepiej w jej cipce. 

Ku mojemu zaskoczeniu, wkrótce nastąpiła niewielka zmiana. Co prawda pozycja była taka jak poprzednio, ale ona stanęła do mnie plecami. Ciężar ciała utrzymywała na prawej nodze i łagodnie balansowała. Wyglądało to dosyć niepewnie, ale jej mięśnie były na tyle silne, że nic się nie działo. Może z pominięciem tego, że cała drżała, ale to już z zupełnie innego powodu.

Lewą ręką chwyciłem ją pod kolanem i trzymałem na wysokości swojego brzucha. Mój chwyt był mocny i pewny. Wiedziałem, że nie mogę pozwolić się jej wymknąć. Nie w tej chwili. Miałem ją wyruchać. Bardzo mocno i nie zamierzałem z tego rezygnować. To dawało mi poczucie panowania nad nią. Przynajmniej tyle. 

Lewym przedramieniem mocno obejmowała mnie za szyję. Tak, jakby bała się, że za chwilę się przewróci. Jednak nie o to chodziło. Ona  po prostu czuła, co się za chwilę stanie i sama chciała mi w tym pomóc. Razem dążyliśmy do rewelacyjnego  wybuchowego orgazmu. 

Jej tułów był odchylony od mojego torsu pod kątem czterdziestu pięciu stopni, co stwarzało idealną okazję do głębokiej penetracji i kompletnego zaspokojenia jej seksualnych potrzeb. Prawą dłonią pieściła swoją pierś, jeszcze bardziej windując swoje podniecenie. Nie próbowała tego ukrywać. 

Jej uda były bardzo szeroko rozwarte a cipka całkowicie dostępna. W ten sposób nie mogła się wydostać z moich męskich objęć. Teraz to ja prowadziłem i było mi z tym niesamowicie dobrze. Prawą dłonią ściskałem swojego wielkiego penisa i sprawnym ruchem włożyłem w jej cipkę. Nie było to takie proste. Ledwie się tam mieścił, ale w ogóle się tym nie przejmowałem. Pchałem się na siłę i bez problemu przedzierałem się przez gorące czeluści. Zrobiło mi się słodko i bardzo przyjemnie. Doskonale znałem ten stan. Z wyższością i politowaniem spojrzałem jej w oczy. Byłem bardzo zadowolony z takiego obrotu rzeczy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...