sobota, 22 kwietnia 2023

Miasto kobiet.

119. Wszedłem w nią jeszcze raz.


Nie pragnąłem niczego innego, jak tylko ją ruchać, grzmocić tę jej ciasną dupę, nie dając szans na odpoczynek. Pozycja była doskonała. Moja kondycja zdawała się być idealna, a energia seksualna niewyczerpana. Tak jakbym był stworzony tylko do jednego, w tym jednym, konkretnym celu. Miałem ją w swoim posiadaniu, tylko dla siebie i tylko to się liczyło.

Klęczała przede mną na łóżku z szeroko rozsuniętymi kolanami i wystawiając w moją stronę swoje pośladki. Pochylałem się nad jej plecami. Opierałem się dłońmi o ścianę tuż nad jej głową. Dyszałem jej do ucha. Wpychałem się swoim kutasem, swoją wielką rakietą w ciasne kakaowe oczko. 

-O tak, tak, bierz mnie, proszę! Bierz mnie! Ruchaj mnie mocno! Och tak, tak! Jeszcze trochę! - zachęcała słodko i gorąco. 

Sapałem, jak jakiś cap tuż nad jej głową. Na twarzy czułem jej miękkie, ciemne włosy. Pachniała seksem, gorącym pożądaniem najwspanialszej, najcudowniejszej kochanki. 

Na chwilę wyszedłem. Wysunąłem się z jej niesamowitej dupeczki. Mój fiut zatrzymał się kilka centymetrów od wejścia do niej. Laska szeroko rozwierała swoje pośladki. To, co zobaczyłem Przerastało moje najśmielsze oczekiwania. To było cudo. Otworek był w kształcie gwiazdki pięcioramiennej, takiej, jaką wycina się na święta Bożego Narodzenia. 

Poczynając od samych pośladków to był dosyć szeroki lej, albo lejek raczej, beżowy, przechodzący w róż, później w czerwień i purpurę. W samym środku skrywała go czerń. Mój fiut musiał wyjść z jej dupci, ponieważ nie byłem w stanie dłużej znieść tak intensywnych doznań. Lśnił czerwienią nieco umazany w jej wydzielinach. Całe pomieszczenie wypełniło się charakterystycznym zapachem. Wiedziałem, że jeśli zostanę tam, choć kilka sekund dłużej, najnormalniej w świecie się spuszczę.

Gdzieś w międzyczasie dotarło do mnie, że przecież nie jesteśmy sami. Jakżeby mogło być inaczej. Obserwowały nas dwie młode cipki, które już teraz trzęsły się z podniecenia. Zdaje się, że patrzyły na nas od samego początku i to bardzo uważnie. Podchodziły raz z jednej raz z drugiej strony. Patrzyły od góry i od dołu, tak by jak najwięcej zobaczyć, ciekawe każdego najdrobniejszego szczegółu. Oczywiście co jakiś czas padał komentarz pod naszym adresem. Kątem oka dostrzegłem, że pieszczą się nawzajem. Drobnymi paluszkami masowały swoje soczyste cipeczki.

W ogóle mi to nie przeszkadzało. Powiem więcej, podniecało mnie jeszcze bardziej, dopingowało do tego, co robiłem sam. Gdzieś tylko w przelocie mignęła mi myśl, że dobrze by było, gdyby obydwie do nas dołączyły. Jednak to nie było najważniejsze. Ważne było, że ja sam to robiłem, że robiłem to z nią, że robiłem takie rzeczy, że ruchałem się z tą latynoską kurewką, która oddawała mi się tak zawzięcie, w tak wyuzdany sposób.

Nie wytrzymałem. Ani ja, ani ona. W końcu wszedłem w nią jeszcze raz, ale teraz już obydwoje leżeliśmy na łóżku. Spoczywaliśmy na boku, na tek miękkiej pościeli. Ona trzymała się za pośladek i podciągała kolana pod brodę. W ten sposób eksponowała swój kuperek. Ja spoczywałem tuż za nią, tuż za jej plecami, trzymałem ją za biodro. Drugą rękę wsunąłem pod jej pachę i ściskałem jej wielką pierś. Przyciągnąłem do siebie mocno, zachłannie, nie pozwalając się jej ruszyć. Mój kutas znowu siedział w jej ciasnym otworku analnym. Wchodził do połowy. Dalej było to praktycznie niemożliwe. Było kosmicznie ciasno. Każdy ruch wymagał ogromnego wysiłku. Zakręciło mi się w głowie. Nie mogłem złapać oddechu. Czułem, że moje serce łomocze jak oszalałe. Starałem się wykonywać nieznaczne ruchy w przód i tył. Ona tylko głośno stękała. Jej ciało się wyginało i zwijało. Drżała na całym ciele. Była spocona jak mysz. Pachniała coraz bardziej podnieceniem. Rąbałem ją w dupę jak starą kurwę, a ona mi się oddawała. 

-O tak, tak, dobrze ci, ty stara cipo? - szeptałem do jej ucha.

-Tak, tak, ruchaj mnie, ruchaj. O tak bardzo dobrze, - odpowiadała. 

I do przodu i do tyłu, i do przodu i do tyłu… teraz powoli, raz za razem. Coraz głębiej i głębiej. 

-O tak, taaaak, jeszcze, jeszcze… 

I raz i dwa, i raz i dwa… Jeszcze mocniej ścisnąłem ją za biodro. Pieściłem jej piersi drugą ręką i swoimi pośladkami. Popychałem, czułem, że za moment ciśnienie rozerwie mi jaja. Nie byłem w stanie wytrzymać zbyt długo. 

O tak, tak, moja mała… 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...